[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na litość boską! Więc ona o tym wiedziała.- Jeśli ci własne życie niemiłe - rzekłem cicho, ocierając pot z czoła i wskazując Melanię -to miej na względzie chociaż to dziecko.O czym jeszcze chcesz rozmawiać przy służbie?Wyjdz stąd, Mel.Idz do izby na dole, idz nawet do piekła, dokądkolwiek.Wszystko będziedla ciebie lepsze niż to, co mimowolnie możesz tu usłyszeć.- A cóż takiego może tu usłyszeć? Przecież to właśnie Melania powiedziała mi o.twojejmęskiej przygodzie.Nie wierzyłem własnym uszom.- Ty, Melanio?Renata klasnęła lekko w dłonie.- Tak, Melania.Boś zawsze wolał sypiać z moją pokojówką niż ze mną.I nie uwierzysz,gdy ci opowiem, co potrafi wygadywać po równo pijany i zaspokojony mężczyzna, spełzającyz łóżka na podłogę.Czy możesz mię teraz wysłuchać? Słuchaj zatem, bo wiem już wszystko,co wiedzieć trzeba.Słuchasz?- Słucham - rzekłem, nie dodając wszakże:  lecz nie myślę.- Trzeba ją ostrzec, o ile nie jest jeszcze za pózno.Ktoś wiedział, że Egaheer pojawi się wtej gospodzie.Szlachcic, o którym mówisz, na pewno nie jest posłem wicekrólowej Wanesy,albo raczej nie tylko posłem.- Kim jest zatem?- Wysłannikiem naszej królowej śniegu.- Hrabiny Se Rhame Sar?- O lodowej magii Valaquet wiadomo bardzo niewiele.Egaheer zawsze omijała tęprowincję, czy to cię nie uderzyło? Zcisłe związanie Valaquet z koroną Egaheer uznaje zarzecz najwyższej wagi, a zarazem działa tak ostrożnie jak jeszcze nigdy dotąd.Nie chce wejśćw skórę pani Atheves ani w skórę księżnej Wanesy, ani nikogo stamtąd.Nie posłała nawetswoich ludzi.Dopiero teraz ty miałeś jechać.Czego boi się Egaheer?- Tylko nielojalności - powiedziała siedząca w kącie izby Melania.- Tylko tego się boję.No i jeszcze całej starej magii Valaquet, bijącej od jednego człowieka, bladego, zimnego jakryba, który jest niczym strzelnica w murach twierdzy.Przez to małe strzelnicze okienkomiotane są ciężkie pociski i gdy wreszcie dosięgną celu, moja siła rozleci się na wszystkiestrony świata, a wtedy przez dwa lub trzy wieki nie pozbieram tego do kupy.Oto, czego sięboję.Patrzyłem na Renatę Sa Tuel, ona zaś patrzyła tylko na mnie.Nie wiedziała.%7ładne z nasnie wiedziało, że Melania umarła.lub gorzej: właśnie umiera.Od jak dawna?- Szkoda, że musiałam właśnie teraz.- rzekła Egaheer niewyraznie.- Lecz twojapokojówka, Sa Tuel, walczyła ze mną takzaciekle, że z najwyższym trudem utrzymuję ją wjednym kawałku.To ciało gotowe spaść ze mnie.lecz nie szkodzi.Och, moja droga Sa Tuel,od dawna już mam cię dosyć.Podejdz tutaj.Zmusiłem się, by spojrzeć w kąt pokoju.Z nosa, ust i uszu Melanii spływały strużki krwi. Przez chwilę widziałem jej oczy,, i to wciąż były oczy małej pokojówki, która gdzieś tam wgłębi myślała i męczyła się, wiedząc, że kona.To, co przygniotło jej duszę, powiedziało:- Och, znów głupstwo! Niepodobna nad tobą zapanować.Obudzże się, Del Wares.Trzymam cię z całej siły, ale musisz mi pomóc, bo umrzesz.Potrzebuję cię, bo sama nie damrady.Obudz się, kawalerze! Najwyższa już pora, obudz się! VIBudziłem się, jakbym wstawał z grobu.Widziałem, jak doktor i wierny Aluoin pochylająsię nade mną, próbując snadz zrozumieć, co mówię.Najpierw nie umiałem wydobyć głosu,lecz wkrótce dopiąłem swego.- Hałas.- rzekłem słabo.- Gwar, muzyka.Broń.Chcę.moją szpadę.do ręki.Lekarz i sługa wymienili spojrzenia.- Nie majaczę i życzę sobie.byście zrobili, co mówię.Aluoin, mój chłopcze.przynieśmi szpadę zaraz.Wkrótce.ktoś tu przybędzie, kobieta.Powie wam pewne słowo: Egaheer.Macie zrobić wszystko, co wam każe.Czułem, że znowu zaczynam tracić świadomość.Przeklęty konował znacząco potrząsałgłową; oto człowiek, który zawsze wie swoje.Lecz Aluoin chyba pojął, że powiadam cośistotnego, choć bełkotliwie i słabo.- Aluoin.przepędz doktora.i zrób, co powiedziałem.Pamiętaj: Egaheer.Znów zasnąłem albo raczej zemdlałem, ale - dzięki Bogu - było to omdlenie czarne niczymsama śmierć.Nie pędziłem donikąd gościńcem, nie strzelałem do przyjaciela i nie oglądałemoczu martwej za życia pokojówki.Zdaje mi się tylko, żem płakał, lecz nie umiem powiedzieć,skąd się wzięło owo przekonanie.Najpierw posłyszałem daleką muzykę.Ach, muzykę!.Czyniono, za pomocą instrumentów,niemiłosierny wręcz hałas; najpierw był to hałas odległy, lecz przybliżał się, napływał,potężniał [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl
  • Copyright © 2016 (...) chciaÅ‚bym posiadać wszystkie oczy na ziemi, żeby patrzeć na Ciebie.
    Design: Solitaire