[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Uniosławzrok w górę, ku pierwszemu piętru, gdzie znajdowała się sypialnia syna.Na górzepanowała cisza, zresztą Noah przez cały wieczór zachowywał milczenie.Przy kolacji niepowiedział do gościa niemal słowa.A potem poszedł prosto do siebie i zamknął drzwi. To przystojny chłopak zauważył Max. Jego ojciec był bardzo przystojny. A matka to niby nie jest? Szklaneczka Maksa była niemal pusta, a on samwydawał się rozpalony w świetle kominka. Uważam, że jest.Uśmiechnęła się. Chyba się upiłeś. Nie, czuję się po prostu.wygodnie. Odstawił szklaneczkę na stół. To Noahchciał się przeprowadzić? Och, nie.Trzeba go było tu przyciągnąć za włosy, wbrew jego woli.Nie chciałzostawiać swojej starej szkoły ani przyjaciół.Ale właśnie dlatego musieliśmy wyjechać. Złe towarzystwo?Kiwnęła głową. Wpakował się w kłopoty.Cała ich paczka.Byłam absolutnie zaskoczona, gdy to sięstało.Nie byłam w stanie go kontrolować, upilnować.Czasami. westchnęła czasamiwydaje mi się, że zupełnie go straciłam.Brzozowa szczapa osunęła się w rozżarzone polana.Iskry wyskoczyły w góręi spokojnie spłynęły w popiół. Musiałam coś radykalnie zmienić powiedziała. To była moja ostatnia szansa.Jeszcze rok czy dwa i byłby za duży.Za silny. I zadziałało? Chodzi ci o to, czy kłopoty się skończyły? Oczywiście że nie.Zamiast tego spadłymi na głowę całkiem nowe.Ten trzeszczący stary dom.Praktyka medyczna, którąpowoli, ale skutecznie tracę. Nie potrzeba im tu lekarza? Mieli lekarza w miasteczku, starego doktora Pomeroya, który zmarł rok temu.Mnie jakoś nie potrafią zaakceptować, nawet jako słabe zastępstwo. Na to trzeba czasu, Claire. Jestem tu od ośmiu miesięcy i nie mam żadnych zysków.Ktoś, kto ma mi coś zazłe, wysyła anonimowe listy do moich pacjentów.Ostrzegając ich przede mną.Spojrzała na butelkę brandy, pomyślała: Ach, do diabła z tym, i nalała sobie kolejnąszklaneczkę. Wpadłam z deszczu pod rynnę. Więc dlaczego zostajesz? Bo mam nadzieję, że coś się zmieni na lepsze.%7łe zima minie, znów nadejdzie latoi oboje będziemy szczęśliwi.W każdym razie takie jest moje marzenie.To marzenia dająnam siłę, by iść dalej. Pociągnęła ze szklaneczki, zauważając, że płomienie stają sięw miły sposób nieostre. A o czym marzysz? %7łe mój syn będzie mnie znów kochał, tak jak dawniej. Czyżbyś miała wątpliwości?Westchnęła i podniosła szklaneczkę do ust. Rodzicielstwo powiedziała składa się wyłącznie z wątpliwości.Leżąc w łóżku, Amelia słyszała odgłosy razów w pokoju matki, słyszała stłumionyszloch i gniewne pomruki, towarzyszące każdemu uderzeniu.Głupia dziwka.Nigdy więcej mi się nie sprzeciwiaj, słyszysz? Słyszysz?Amelia myślała o wszystkich rzeczach, które mogłaby zrobić wszystkich rzeczach,które już robiła w przeszłości.%7ładne nie skutkowały.Dwukrotnie wzywała policję,dwukrotnie policja aresztowała Jacka, ale po kilku dniach wracał, witany z radością przezmatkę.Nie miało to żadnego sensu.Grace była słaba.Grace bała się zostać sama.Nigdy, nigdy nie pozwolę, żeby mężczyznie, który by mnie skrzywdził, uszło to nasucho.Zakryła dłońmi uszy i wsunęła głowę pod poduszkę.J.D.wsłuchiwał się w odgłosy razów i czuł, że się podnieca.Tak, tak właśnie należyje traktować, tato.Tak mi zawsze mówiłeś.Trzeba je trzymać krótko.Podturlał się dościany, przyciskając ucho do tynku.Aóżko ojca stało dokładnie po drugiej stronie.Jakwielekroć przedtem, J.D.przysunął się jak najbliżej do ściany, by słyszeć rytmiczneskrzypienie.Doskonale wiedział, co się dzieje w tamtym pokoju.Jego tata był kimś, byłczłowiekiem innym niż wszyscy, i choć J.D.trochę się go bał, przede wszystkim gopodziwiał.Podziwiał sposób, w jaki Jack sprawował kontrolę nad domem i nigdy niepozwalał kobietom rządzić się i zadzierać nosa.Jack zawsze mówił, że tak właśniezapisano w Biblii: mężczyzna ma być panem i opiekunem swego domostwa.Tak dyktujerozsądek.Mężczyzna jest większy i silniejszy najwyrazniej to on ma rządzić.Odgłosy bicia ucichły i słychać było jedynie skrzypienie łóżka.Tak się to zawszekończyło.Najpierw surowe przywołanie do porządku, a potem dobre, staroświeckiemetody godzenia się.J.D.był coraz bardziej podniecony.Ból tam w dole stawał się niedo wytrzymania.Wstał i wymacał drogę do drzwi wokół łóżka Eddiego.Eddie, ten głupol, spałgłęboko.To przykre, gdy ma się za brata takiego słabeusza.Poszedł przez hol dołazienki.W pół drogi zatrzymał się przed zamkniętymi drzwiami pokoju przyrodniej siostry.Przyłożył do nich ucho, zastanawiając się, czy Amelia śpi, czy też słucha skrzypieniałóżka rodziców.Słodka, mała, niedotykalna Amelia.Tuż obok, pod tym samym dachem.Tak blisko, że niemal słyszał jej oddech, niemal mógł wyczuć dziewczęcy zapach.Nacisnął klamkę i stwierdził, że drzwi są zamknięte.Zawsze je zamykała, od tamtejnocy, gdy wślizgnął się do pokoju, by popatrzeć, jak śpi, a ona obudziła się akurat wtedy,gdy rozpinał jej piżamę.Wrzasnęła, a tata wpadł do pokoju z naładowaną bronią, chcączastrzelić napastnika.Gdy kobiety już przestały piszczeć, a J.D.wycofał się do własnego pokoju, usłyszał,jak tata mówi: Ten chłopak zawsze chodził we śnie.Nie wiedział, co robi.J.D.uznał,że mu się upiekło.Ale potem tata przyszedł do niego i tak go strzelił w pysk, że J.D.zobaczył wszystkie gwiazdy.Następnego dnia Amelia wstawiła w swoje drzwi zamek.J.D.zamknął oczy.Jego górną wargę zwilżył pot, gdy wyobrażał sobie swoją pięknąsiostrę w łóżku, z rozrzuconymi szczupłymi ramionami.Myślał o jej nogach, takich, jakiewidział w lecie długich i opalonych, z lekkim złotawym meszkiem na udach.Zaczynałomu się pocić czoło i dłonie.Serce waliło.Jego zmysły wyostrzyły się do tego stopnia, żesłyszał, jak wokół niego mruczy noc, a pola energii krążą w elektrycznych błyskach.Nigdy nie czuł się tak potężny.Znowu chwycił klamkę i opór drzwi nagle go rozwścieczył.To ona go gniewałaprzez to zadzieranie nosa i okazywaną dezaprobatę.Sięgnął w dół i dotknął się, ale taknaprawdę dotykał jej, podporządkowywał ją sobie, zmuszałby robiła to, czego on sobiezażyczy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]