[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Diano - powiedziała Sally z wahaniem - nie chciałabym być wścibska, ale czy coś sięstało?Myślała przez moment, \e Diana jej nie słyszała albo nie chciała odpowiedzieć, ale pochwili, uniósłszy głowę, spojrzała na nią przez ramię.- Mo\na tak powiedzieć - odpowiedziała dr\ącym szeptem.Kiedy Sally patrzyła,zmieszana wskazała głową na gazetę.- Właśnie znalazłam się na pierwszej stronie NationalEnquirer.Sally sięgnęła po gazetę, z góry wściekła na tego, przez kogo Diana tak sięzdenerwowała.Ale chocia\ przygotowana była na najgorsze, kiedy zobaczyła tytuł iolbrzymie zdjęcie na pierwszej stronie, poczuła się tak, jakby ktoś uderzył ją w \ołądek.KAOPOTY W RAJUDIANA FOSTER PORZUCONA PRZEZ NARZECZONEGOPod tytułem umieszczono wielkie zdjęcie Dana Penwortha, przystojnegonarzeczonego Diany, le\ącego na płazy obok kształtnej blondynki.Podpis głosił:Wczoraj w Rzymie Christina Delmonte załatwiła redaktorkę magazynu Piękniejsze \ycie Foglerów , Dianę Foster.Ostatnio imperium Fosterówprze\ywało oblę\enie ze strony rywalizujących magazynów, które wykpiwająniezmienne unikanie przez panią Foster mał\eństwa i macierzyństwa, chocia\ jejmagazyn wychwala piękno i urok ich obu.- Co za glista! - zasyczała Sally.- Co za gadzina.- przerwała, bo do pokoju wpadłanieświadoma katastrofy Corey.- Chyba ju\ problem układu stron mamy rozwiązany - zaczęła Corey, patrząc naodwróconą Dianę i przera\oną Sally.- Co się stało?W odpowiedzi Sally wyciągnęła gazetę i Corey wzięła ją do ręki.Po chwili syknęła:- Co za drań! Co za.- Tchórz! - podpowiedziała Sally.- Gnój! - dodała Corey.- Skubaniec!- Dziękuję wam bardzo! - powiedziała Diana, uśmiechając się przez łzy.- W takiejchwili lojalność bardzo się liczy.Corey i Sally wymieniły współczujące spojrzenia, po czym Sally wyszła z gabinetu,zamykając za sobą drzwi, a Corey podeszła do siostry.- Tak mi przykro - szepnęła, obejmując ją mocno.- Mnie te\ - powiedziała Diana takim tonem, jak dziecko, które zostało ukarane za coś,czego nie zrobiło.- Chodz - odpędziła ją od okna Corey - Bierz \akiet i torebkę i wynosimy się stąd.Pojedziemy do domu i razem powiemy mamie, babci i dziadkowi.- Nie mogę tak wcześnie wyjść - Diana uniosła odrobinę głowę, ale w oczach wcią\miała szok.- Nie mogę uciec.Do wieczora wszyscy ju\ albo sami przeczytają, albo usłyszą otym artykule.Będą pamiętali, \e wyszłam wcześniej i pomyślą, \e to dlatego, \e nie mogłamludziom spojrzeć w oczy.- Diano - powiedziała Corey twardo - nie ma drugiego prezesa du\ej spółki, którybyłby tak lubiany i podziwiany przez pracowników, jak ty.Będą ci bardzo współczuli.- Nie chcę litości - powiedziała Diana, starając się zapanować nad sobą i swoją twarzą.Corey wiedziała, \e nie ma co się z nią sprzeczać.Diana była bardzo dumna i odwa\nai na pewno wytrwa do końca dnia, chocia\ jest wstrząśnięta.- Dobra, ale nie pracuj za długo.Zadzwonię do mamy i powiem, \e wracamy na obiad na wpół do siódmej.Przy odrobinieszczęścia mo\e uda nam się powiadomić rodzinę, nim dowiedzą się skądinąd.Ju\ myślała, \e Diana z dumą odrzuci nawet tę propozycje pomocy, ale tak się niestało.- Dziękuję - powiedziała.ROZDZIAA 14Do wieczora wiadomość się rozeszła.Diana stała się obiektem współczującychspojrzeń pracowników, stra\ników, a nawet obsługi parkingu.Po drodze podjechały domieszkania Diany, \eby mogła szybko się przebrać.Na automatycznej sekretarce nagranomnóstwo próśb o telefon od reporterów, przyjaciół, bli\szych i dalszych znajomych, wszyscyna pewno byli ciekawi kolejnych pikantnych szczegółów.Diana była wściekła na Dana iczuła się upokorzona.Gdy tylko Corey i Diana weszły do domu w River Oaks, oburzone twarze ich mamy idziadków powiedziały im od razu, \e ju\ słyszeli.- Właśnie usłyszeliśmy w telewizji, nim przyjechałyście do domu.Nie mogę wprostuwierzyć, \e Dan tak postąpił, bez telefonu, telegramu, nie zawiadamiając cię - powiedziałapani Foster, kiedy siedzieli w jadalni, czekając na obiad.Diana patrzyła smętnie na swoje dłonie, kręcąc na palcu czterokaratowy brylantowyzaręczynowy pierścionek.- Dan dzwonił przedwczoraj z Wioch, ale pracowaliśmy, bo mijał termin, więc niemogłam rozmawiać.Wczoraj pracowaliśmy do północy i biorąc pod uwagę ró\nicę czasu,kiedy wróciłam do domu, była idealna pora, \eby zadzwonić, ale zasnęłam, siedząc w łó\ku, zręką na telefonie.Dzisiaj wstałam pózno, a jak tylko dotarłam do pracy, wynikły dziesiątkiproblemów.Pewnie chciał mi o tym powiedzieć, ale byłam zbyt zajęta, \eby oddzwonić -wyjaśniła z goryczą.- To moja własna wina, \e dowiedziałam się o jego mał\eństwie zgazety.- Tylko się o to nie obwiniaj, młoda damo - zagrzmiał dziadek, unosząc się ostro\niena krześle i podpierając zesztywniała po operacji nogą.- Był z tobą zaręczony, kiedy o\eniłsię z kim innym.Powinno się go za to ubiczować!- Nigdy nie lubiłam Dana Penwortha! - oświadczyła babka Corey:Diana doceniała ich postawę, ale wcią\ była bliska łez.Nieświadoma faktu, \e nieułatwiała Dianie sytuacji, babcia ciągnęła bez ogródek.- Pomijając wszystko inne, Dan był dla ciebie za stary.Ciekawe, czego mo\e chciećczterdziestodwuletni mę\czyzna od dwudziestodziewięcioletniej kobiety?- Najwidoczniej nic - odpowiedziała smętnie Diana.- Tylko ja mam trzydzieści jedenlat, nie dwadzieścia dziewięć.- Ale miałaś dwadzieścia dziewięć, jak się zaręczyłaś - upierała się babka.- Jego nowa \ona ma osiemnaście.Mo\e to jego szczęśliwa liczba.- Diano - włączyła się delikatnie pani Foster - nie wiem, czy to odpowiedni moment,\eby filozofować, ale zawsze zastanawiałam się, czy wy do siebie pasujecie.- Mamo, proszę, jak się zaręczaliśmy, to ci się podobał.- Tak, podobał, ale zaczęłam mieć wątpliwości, jak go trzymałaś na sznurku przez dwalata.- Na sznurku! - wtrąciła się babcia.- Chętnie bym go widziała na stryczku za to, cozrobił.- Chodzi mi o to - ciągnęła pani Foster - \e kiedy dwoje ludzi naprawdę się kocha,je\eli wszystko jest naprawdę w porządku i nie ma \adnych przeszkód do mał\eństwa, topowinni bardziej się spieszyć, ni\ Diana.Ja wyszłam za waszego ojca w ciągu dwóch tygodniod poznania go.Diana zdołała się słabo uśmiechnąć.- To dlatego, \e nie dał ci wyboru.Siedziała na swoim miejscu przy stole, przecząco kiwając głową, gdy na stolepojawiały się kolejne dania.Zciskało ją w \ołądku i wszyscy wydawali się to rozumieć.- Tak bym chciała wyjechać na miesiąc, póki wszystko nie ucichnie - powiedziała,kiedy skończył się deser.- Niestety, nie mo\esz - powiedziała babcia z niezamierzoną stanowczością.- Tenłajdak wywinął ci numer na kilka dni przed Balem Orchidei
[ Pobierz całość w formacie PDF ]