[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Są tylko dwa rozwiązania - westchnęła Leonarda.- Można poszukaćinnego, mniej obleganego zajazdu, albo poprosić o schronienie mnichów zopactwa na brzegu rzeki.Zajmij się tym, Florencie, a my pójdziemy pomodlićsię do tego tu kościółka.Za bardzo bolą mnie plecy, żebym mogła citowarzyszyć w tych poszukiwaniach.Idziesz, Fioro?Ta nie odpowiedziała.Przyglądała się z zainteresowaniem jakiemuś paziowi,za którym dwóch służących niosło w kierunku gospody pudła i kufry.Wszyscytrzej nosili tabardy z herbem swego pana i właśnie ten herb zwrócił uwagęFiory, gdyż przypomniała sobie, że widziała go bardzo często, gdy przebywaław otoczeniu Karola Zuchwałego: był to wielki herb Burgundii przekreślonyukośnym pasem oznaczającym nieprawe pochodzenie.Nie miała czasuzastanowić się nad tym, gdyż jakiś wysoki mężczyzna, elegancki imajestatyczny mimo przekroczonej pięćdziesiątki, wyszedł z czapką w dłoni zkościoła uniżenie żegnany przez księży.Prawie nie zmienił się przez dwa lata iFiora, niemal machinalnie, zeszła z muła, by mu się ukłonić.Był to ten, któregocała Europa nazywała Wielkim Bastardem - Antoni Burgundzki, niegdyśnajlepszy i najwierniejszy z dowódców armii Karola Zuchwałego, jegoprzyrodni brat, który walczył u jego boku do końca.Dostał się do niewoli ponieszczęsnej bitwie pod Nancy, ale szybko odzyskał wolność i mówiło się onim jako o jednym z najbardziej gorących zwolenników powrotu Burgundii doFrancji.Od pierwszego spojrzenia rozpoznał Fiorę i uśmiechnąwszy się nagle,podszedł do niej z wyciągniętymi ramionami.- Pani de Selongey! Cóż za zbieg okoliczności sprawia, że spotykam ciętutaj?- Jestem w podróży, panie.Wracam do domu, do Turenii, po pobycie wParyżu.- Do Turenii? Czy nie powinnaś być w Burgundii? A może twój małżonekjuż tam nie przebywa?- Mijają dwa łata, odkąd nie widziałam Filipa, panie.Los uparł się, by nasrozdzielić.- Jak to się stało?- To długa i smutna historia, trudna do opowiedzenia w miejscupublicznym.- Oczywiście, ale nie przy stole.Mam nadzieję, że uczynisz mi zaszczyt izjesz ze mną kolację? Wygląda na to, że mamy sobie wiele do powiedzenia.- Byłaby to dla mnie prawdziwa przyjemność, panie, ale właśnieprzyjechaliśmy do tego miasta - pani Leonarda, mój sługa i ja - i musimyznalezć jakąś kwaterę.- A tymczasem ja zająłem najlepsze? - powiedział ze śmiechem.- Aatwo tozorganizować.Jeden z moich urzędników z przyjemnością odda swój pokójdwóm damom.Zaś twój służący prześpi się w stajni, tak jak moi.Nie, nie! Nieuciekniesz mi.Złapałem cię i trzymam!I podczas gdy jeden ze stajennych otrzymał polecenie, by wypatrywaćFlorenta, Fiora i Leonarda weszły do zajazdu, gdzie natychmiast zaoferowanoim jeden z najlepszych pokojów.- Jak to dobrze mieć znajomych w wyższych sferach - skomentowałaLeonarda.- To bardzo uprzyjemnia podróże.- Wszystko zależy od znajomych.Wcale nie przysłużyła nam się znajomośćz kardynałem delia Rovere.a masz szczęście, że nie poznałaś papieża!- Rzeczywiście, nie żałuję tego! W każdym razie naprawdę zastanawiam się,co tu robi ten wielki pan burgundzki.Fiora dowiedziała się tego godzinę pózniej, kiedy to siedziała naprzeciwkoniego i delektowała się pasztetem ze szczupaka, swoim ulubionym daniem.Jedli kolację sami, a usługiwał im jeden z paziów, który w miarę jak oberżystaprzysyłał na górę potrawy, przynosił je na stół.Zgadując bowiem, że jego gośćmoże mieć jakieś poufne informacje, Wielki Bastard zdecydował się przyjąć jąna osobności, w swojej komnacie.Aby wzbudzić jej zaufanie zaczął odwyjaśnienia przyczyn swojej obecności w Beaugency: udawał się do zamku wPlessisles-Tours, aby podziękować królowi, który nie tylko potwierdził jegoprawo własności do dotąd posiadanych ziem burgundzkich, ale przyłączy! donich kolejne.- Nie sądzę - dodał - bym zle wybrał, uznając Ludwika XI za władcę.Gdybymoja bratanica Maria postanowiła panować sama nad Stanami Burgundii, zradością oddałbym mój miecz na jej służbę, ale nie mogę się zgodzić na jejchęć przyłączenia do cesarstwa niemieckiego posiadłości Wielkich KsiążątZachodu.Burgundia zrodziła się z Francji, jej książęta wywodzili się odLudwika Zwiętego, a kwiaty lilii nie mogą służyć za karmę dla niemieckichorłów.Poza tym Maksymilian jest jedynie reprezentacyjnym naiwniakiem,podczas gdy Walezjusz jest wielkim władcą, nawet ze wszystkimi swymiwadami i znacznie mniej reprezentacyjną aparycją.Najwyższy czas, bySelongey zdał sobie z tego sprawę.- Nie jestem pewna, czy kiedykolwiek mu się to uda, panie.Obawiam się, żestan jego umysłu jest mi nieznany.- Mówisz, że nie widzieliście się od dwóch lat? Co się takiego stało? Maszteraz wystarczająco dużo czasu, by mi opowiedzieć tę długą historię, i wierzmi, że nie kieruje mną niestosowna ciekawość, lecz przyjazń, którą nadal żywiędla twojego męża, i szacunek, jaki powziąłem podczas tego tak straszliwegoroku dla twojej odwagi.Ile masz lat, donno Fioro?- Dwadzieścia jeden, panie.- Ja pięćdziesiąt osiem.Mógłbym być twoim dziadkiem, a zależy mi, by topodkreślić, abyś wiedziała, że możesz spodziewać się po mnie zrozumienia.iwyrozumiałości.- Będzie mi potrzebna, bo obawiam się, że to ja jestem odpowiedzialna za to,że Filip i ja rozstaliśmy się pod Nancy.Miałam wtedy nadzieję, że to koniec tejzbyt długiej rozłąki, a on myślał tylko o tym, by zamknąć mnie w Selongey,podczas gdy sam nadal będzie walczył dla pani Marii.Nie mogłam tego znieśći.- I rozłąka się przedłużyła.Obiecałem ci wyrozumiałość, moja droga, alekobieta jest przede wszystkim strażniczką ogniska domowego.Pani Joanna-Maria, moja nadobna małżonka, ani na chwilę nie opuściła przez wszystkie tetrudne lata naszego zamku w Tournehem, który ma po ojcu.Wychowała tamnasze dzieci.ale proszę cię o wybaczenie: historie starego człowieka są małointeresujące, a to ty miałaś mówić.Fiora opowiadała długo, nie starając się umniejszać swych win względemmęża, jednak starannie pomijając wątek namiętnego związku z Lorenzem i jegoniedawnych następstw.Jej opowieść zatrzymała się na kartuzji Val-deBenediction.- Zlad Filipa urywa się na progu klasztoru i nikt nie może mi powiedzieć, cosię z nim stało.Wyznam, iż obawiam się bardzo, że zgubiliśmy go na zawsze.Czy odbył z pielgrzymami całą drogę? Czy wraz z nimi wrócił? A pózniej.dokąd mógł pójść? Czy ktoś ulitował się nad człowiekiem, który utraciłpamięć? Myśl, że mógł umrzeć w nędzy na jakiejś odludnej drodze, częstomnie prześladowała
[ Pobierz całość w formacie PDF ]