X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Stał, wpatrując się w piasek pod nogami.Był wzburzony.Podążając od substancji, która zabiła Lansqueneta, poprzez jej składniki do kwiatów, w którychzapisana była tajemnicza bajka, zdawał się iść za wonią śmierci rozsiewaną przez Bajkarza odpoczątku tej sprawy.Zlad był subtelny, a zarazem.niebezpieczny.- Stokrotne dzięki, przyjacielu.Być może wyświadczyłeś Jego Królewskiej Wysokości wielkąprzysługę, choć nie potrafiłbym teraz powiedzieć jaką.- Kwiaty to moja pasja, a służba królowi zaszczyt.choć jestem filozofem - odparłlekko sarkastycznym tonem.Pietro uśmiechnął się i już zamierzał odejść, gdy coś mu się przypomniało.- A skoro już o tym mowa.- I znowu się uśmiechnął: - Co powiesz o orchidei, panie filozofie?Dokładniej: o czarnej.Normandczyk także się uśmiechnął.- Oznacza zapał, panie de Lansalt.Niezwykły zapał.Przez chwilę stali w milczeniu.Potem Pietro szczerze się roześmiał.Normandczyk wrócił do zamiatania liści, a Viravolta, wciąż zamyślony, odszedł.Gdy zbliżał się do schodów wiodących na tarasy, od balustrady podszedł do niego jakiś człowiek,którego twarz zasłaniał szal.Chwycił Viravoltę za rękę, wciąż kryjąc się w cieniu.Czarna Orchidea odruchowo sięgnął po szpadę.Spod szala dobiegał głos.- Tędy, V.Szukałem pana.Pietro stał przez chwilę bez słowa, nie zamierzając iść za tym głosem.Mężczyzna westchnął iodsłonił twarz.Teraz Viravolta wiedział już, z kim ma do czynienia. - Skoro skończył pan pogawędkę i wąchanie kwiatów.Stał przed nim hrabia de Broglie.- Viravolta, musimy porozmawiać.* * *W tym samym czasie agent specjalny Korony wchodził do ogrodów Buckingham House w sercuLondynu.Przybył z Francji, aby przekazać wysoce niepokojący raport.Przeszedł przez St James s Park, a potem wkroczył do królewskiej rezydencji, każąc zaanonsowaćsię Jego Wysokości George owi Williamowi Frederickowi, zwanemu Jerzym III, elektorowiHanoweru, Królowi Zjednoczonego Królestwa i Irlandii.Po dopełnieniu nieodzownych formalności,przejściu przez bramę oraz labirynt korytarzy został skierowany do ogrodów.Zaanonsowano golordowi Stormontowi, jednemu z najbliższych doradców króla, zazwyczaj pełniącemu urządangielskiego ambasadora we Francji, który na krótko powrócił do Londynu.Szpieg strzelił obcasamii złożył raport.Przekazując informacje, zerkałod czasu do czasu na królewską postać w peruce i obszernym czerwonym płaszczu ze złotymigalonami, zdobionym gronostajami.Jerzy III zdawał się pochłonięty różanymi krzewami.Kupił tę rezydencję w roku 1761, a następnie podarował ją swej młodej małżonce Charlotte.Lubił zaszywać się tu z rodziną.Teraz, oczekując na długie spotkanie z najważniejszymi ministrami,które miało się zacząć za godzinę w St James s Palace, król zażywał tu odpoczynku.Chętnieprzechadzał się po ogrodach, obserwował rosnące tu krzewy, róże i polne kwiaty.Na ręce miałrękawiczkę, by bez obawy dotykać kolczastych róż.Lord Stormont, podparłszy brodę ręką, wnajwyższym skupieniu słuchał agenta.Wkrótce podziękował mu za raport i podszedł do JegoWysokości.- Król Francji nie żyje - powiedział.- Nie żyje? - powtórzył w zadumie Jerzy III.- A zatem stało się.- Niepokojące jest, Wasza Wysokość, to, co dzieje się na szczytach naszego kontrwywiadu.Pewnepoczynania wymykają się spod kontroli.- Cóż robi lord Stevens?- Nie wiem.Zaręczam jednak, że możliwie najszybciej to ustalę.Ponoć przygotowuje operację,zgodnie z instrukcjami Waszej Wysokości.Ta operacja nosi nazwę. Party Time.Jerzy III spojrzał na niego z ukosa.-  Party Time ? Na Boga, cóż to ma znaczyć? Lord Stormont rozłożył ręce.- Ależ nie mam pojęcia! Proszę mi jednak wierzyć.Ustalę to!Jego Wysokość cmoknął i puścił kolczastą gałązkę róży, którą trzymał w ręku.- Może czas przywołać lorda Stevensa do porządku.Proszę mnie o wszystkim informować nabieżąco.Potem, już jakby nieobecny duchem, powrócił do swoich róż.Stormont, spoglądając na ogrody, rzekłposępnym głosem:- I will, Your Majesty. Party Time.Loteria NarodowaDOMENA KR�LEWSKA W CHOISYCzy to możliwe?Stojąc w oknie swoich apartamentów w Choisy, Maria Antonina nie mogła skupić myśli.Dopiero teraz rzeczywistość zaczynała do niej docierać.Po raz pierwszy doznała wstrząsu tuż przedwyjazdem z Wersalu, słysząc, jak jej świta poleca sprowadzić  konie królowej.Krajobraz drgałprzed jej oczyma.Osłoniła usta chusteczką.Serce skakało jej w piersi.Wraz z małżonkiem szłakorytarzami, pośród tłumu dworzan, mając za sobą hrabinę Prowansji oraz hrabinę i hrabiegod Artois.W karecie, która wiozła ją do Choisy, napięcie było niemal namacalne.Pod wpływememocji hrabina d Artois przejęzyczyła się.Wszyscy wybuchnęli histerycznym śmiechem.Poprzyjezdzie do Choisy, z dala od wersalskiego smrodu, można było odetchnąć świeżym powietrzem.Ta chwila zdawała się sprzyjać spokojniejszej analizie sytuacji.Spoglądając na piękny ogród, młodakobieta próbowała zebrać myśli.Była oszołomiona żałobą, jednak z tych odczuć wolno wyłaniała sięwspaniała i przerażająca przyszłość.Królowa Francji!Przez chwilę obserwowała tańczące na wietrze gałęzie drzew.Potem usiadła i sięgnęła po pióro.Wolno zanurzyła je w kałamarzu, pochyliła się i uśmiechnęła do pewnego wspomnienia.Pozakończeniu ceremonii ślubnej cała rodzina przeszła podpisać kontrakt ślubny.Król podpisał go tylkoimieniem Ludwik, a delfin - Ludwik August, bardzo starannie kreśląc każdą literę.Potem pochyliłasię Maria Antonina, by napisać Maria Antonina Józefina Joanna.Ale przy pierwszym  J zrobiładużego kleksa.Może to przez krótkie wahanie po ina , na końcu imienia Antonina.Nie przywykła do nowego podpisu w języku francuskim.Na chrzcie nadano jej imiona Maria Antonina Josepha Joanna.W domu nazywano ją Antoine, bo imiona o francuskim brzmieniu były chętnie nadawane na dworze wiedeńskim.Kleks.Parsknęła śmiechem, potem jej oczy się zamgliły.Wszystko to wydawało się tak odległe.Teraz pisała do matki, cesarzowej Marii Teresy Austrackiej.Nie potrafię powściągnąć zachwytu nad przychylną mi Opatrznością, która wybrała mnie, najmłodszez Twych dzieci, na królową najpiękniejszego królestwa Europy.Bardziej niż kiedykolwiek czuję, żezawdzięczam to mojej mądrej Matce, która zadała sobie tyle trudu, by zapewnić mi taką pozycję.Wstała po chwili i, zamyślona, zajęła się układaniem bukietu z lilii.Ludwik XV zmarł.Maria Antonina miała wrażenie, że część jej własnego życia odchodzi wraz z nim [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl
  • Copyright � 2016 (...) chciałbym posiadać wszystkie oczy na ziemi, żeby patrzeć na Ciebie.
    Design: Solitaire

    Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.