[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Jak się nazywa ta kawiarnia? Zerwikaptur.Mam nadzieję, że tam nie chodzisz.Michał przypomniał sobie ostatnie spotkanie z Władkiem i nadgorliwość właściciela,który posadził ich w dyskretnym miejscu.O czym wtedy rozmawiali? Nie. Pokręcił głową. Nigdy tam nie byłem. To dobrze odparła z ulgą Maria. Czekaj, ta kobieta, która ci to powiedziała, to ktoś z naszych? Nie. To dlaczego wierzysz jej na słowo? Bo pokazała mi to.Podała mu karteczkę z nazwą firmy H.Becker GMBH zapisaną przez Helenę. Co to jest?Maria powiedziała mu o metkach, które Helena znalazła na podkoszulkach gestapowskichtajniaków, i o swoim nowym pacjencie.Michał natychmiast przypomniał sobie rozmowę z Władkiem i o niespodziewanejobławie na radiostację, i o nowym gatunku szpicli, jaki pojawił się ostatnio w Warszawie.Gdzieo tym rozmawiali? Tutaj.To pewno było tutaj, na grobie ojca.W Zerwikapturze rozmawiali tylkoo błahostkach, tak się przecież umówili, pamiętał dokładnie.W jednej chwili wszystko ułożyłosię w jego głowie w jasną całość. Margaret miała rację.Rainer już go rozpracował.Tylkodlaczego pozwolił mu odejść wolno? Może przyczepili mu ogon ? Rozejrzał się gorączkowow poszukiwaniu szpicli Gestapo.Kilka grobów dalej jakiś staruszek czyścił szczotką ryżowąbetonowy nagrobek.To mógł być nawet on.Nowy szef Gestapo nie działał tak jak jegopoprzednicy. Michał, słyszysz mnie? Głos matki wyrwał go z gorączkowych rozważań. Tak? Mówię, że nie rozumiem tylko jednego: jeśli ten mój pacjent jest tajniakiem, to kto gopostrzelił? Niemcy stwierdził bez wahania Michał. Chcieli zdobyć twoje zaufanie. Przecież mogłam go nie uratować! To dla nich bez znaczenia.Podejrzewam, że wypuścili w miasto wielu takich ludzi.Twój pacjent też na pewno ma dublerów w innych szpitalach.Maria potrząsnęła z niedowierzaniem głową. Nie wiem, co robić. Po pierwsze, natychmiast wypisz Celinę.Przyślemy kogoś po nią.Po drugie, maciejakieś miejsce, gdzie można zamknąć tego pacjenta ?Maria skinęła głową. Franek leżał w piwnicznym magazynie, który bez trudu możnazamknąć na kłódkę. Doskonale.Miejmy nadzieję, że jeszcze nie doniósł, że go operowałaś.Najdalej jutroktoś przyjdzie go zlikwidować.Maria spojrzała na niego badawczo. Jak to zlikwidować ? A jak mam ci to powiedzieć? Trzeba drania usunąć.Nie mogła uwierzyć, że jej młodszy syn z taką nonszalancją decydował o zabójstwie.Na pewno była to tylko młodzieńcza poza.Już chciała go ofuknąć, kiedy nagle zdała sobiesprawę, że w Michale nie było już prawie nic młodzieńczego.Stał przed nią opanowanymężczyzna, który wydawał jej rzeczowe pole-cenia. Wszystko zrozumiałaś? spytał na koniec.Maria przytaknęła. Jeszcze jedna sprawa przypomniał sobie Michał. Ten niemiecki lekarz.On też możena ciebie donieść.Maria pokręciła stanowczo głową. Nie.On by nawet muchy nie skrzywdził.Doktor Otto Kirchner zbierał swoje rzeczy, żeby wyjść, zanim Maria pojawi się na swojejzmianie.Karteczkę od pacjenta z szesnastki wciąż miał w kieszeni fartucha.Zupełnie niewiedział, jak się zachować.Podniósł już nawet słuchawkę telefonu w gabinecie, żeby zadzwonićna Szucha, ale natychmiast trzasnął nią ze wstydem.Był lekarzem, a nie donosicielem.Nigdypotem nie mógłby już spojrzeć sobie w oczy, gdyby przez niego Maria wylądowała w Auschwitz.Z drugiej strony groziło mu, że sam się tam znajdzie, jeśli Gestapo dowie się, że nie udzieliłpomocy ich wywiadowcy.Nie mógł zrobić tego swojej rodzinie, przekonywał sam siebie, alei tak nie potrafił zdobyć się na to, żeby podnieść słuchawkę.Postanowił poczekać jeszcze jedną dobę.Miał nadzieję, że sprawa rozstrzygnie się jakośbez jego udziału albo szpicel znajdzie inny sposób na przekazanie swojej wiadomości, alboMaria i jej ludzie zdemaskują go, zanim zdąży to zrobić.Drugi wariant bardziej mu odpowiadał,ale i na pierwszy był przygotowany.W razie gdyby Gestapo dociekało, dlaczego nie pomógłtajniakowi, powie, że uznał go za osobę psychicznie chorą.Może nie brzmiało to zbytprzekonująco, ale nic lepszego nie przychodziło mu do głowy.Najważniejsze to wyjść przed Marią.Nie miał ochoty patrzeć jej w oczy.Miała rację,że powinni trzymać się od siebie z daleka.Gdyby jej posłuchał, nie byłoby całej tej sytuacji.Przeklinał w duchu swoją głupotę.Po co w ogóle schodził do tej piwnicy?Nagle podniósł wzrok.Do gabinetu wszedł na szczudłach Franek. Co pan tu robi?! Chciałem zapytać, czy pan zaniósł. Proszę natychmiast wracać do łóżka! Zaniósł pan na Szucha, czy nie? Otto spojrzał nerwowo na zegarek.Maria mogła pojawić się w każdej chwili. Nie miałem czasu.Jutro pójdę. Jutro to mogą mnie tu zaciukać! Franek zauważył telefon na biurku. Najlepiej od razu zadzwonić zadecydował, kuśtykając w stronę biurka.Otto położył rękę na słuchawce. Nie! Franek podniósł na niego zdziwiony wzrok. Co? Ja to zrobię.Pózniej. Mówię panu, że nie można z tym czekać.Sięgnął po słuchawkę, ale Otto chwycił go za rękę. Nigdzie pan nie będzie dzwonił. Franek z łatwością uwolnił rękę i odepchnął go od siebie.Był zaprawiony w ulicznychbijatykach. Co z ciebie za Niemiec?! Widzę, że o tobie też będę im musiał powiedzieć.Podniósł słuchawkę i zaczął wykręcać numer Gestapo.Otto wpadł w popłoch.Niewiedział, co robi.Chwycił metalową lampę i z całej siły rąbnął Franka w głowę.Okularyspadły mu z głowy i roztrzaskały się o ścianę. Franek upadł, uderzając tyłem głowy w kantstalowej szafki.Nie ruszał się.Otto zbliżył się do niego ostrożnie i chwycił za rękę, żeby wyczuć puls. Franek nie żył.Niemal w tej samej chwili drzwi się otworzyły.W progu stała Maria.Otto podniósł na niąobłąkany wzrok.Nie był to żaden sen, przywidzenie czy fatamorgana.Przed nim naprawdę stał Staszek,z krwi i kości.Zciskali się tak długo, że nawet w zatłoczonej spelunce, gdzie każdy zajmował sięwyłącznie własnym kuflem piwa, zaczęli zwracać na siebie uwagę. Puść, bo jeszcze ktoś nas wezmie za panienki powiedział Staszek.Janek oderwał się od brata, ale nadal trzymał go za ramię, jakby bał się, że kiedyprzestanie go dotykać, piękne złudzenie pęknie jak bańka mydlana. Usiedli pod ścianą. Ale jak to możliwe? Widziałem przecież twoje ciało. wykrztusił wreszcie Janek. To był Wacek Podgórski, spod piątki.Przyszedł do nas pożyczyć trochę cukru, kiedyakurat walnęła bomba.Mnie nie było wtedy w domu.Janek znowu ścisnął brata za rękę, upewniając się, że jeszcze nie zniknął.Nagle sercezałopotało mu absurdalną nadzieją. A rodzice? Hania?Staszek pokręcił głową. Tylko ja się uratowałem.Milczeli przez dłuższą chwilę. Dlaczego mnie nie szukałeś? odezwał się pierwszy Janek
[ Pobierz całość w formacie PDF ]