[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Rozumiejąc, że negatywne postawy wynikają ze świadomości ciała, rozwijamy cnotę miłosierdzia i akceptujemy ludzi takimi, jakimi są.Nie ma najmniejszej potrzeby ingerować w postawy i życie ludzi wokół.Nie ma sensu tracić czas na negatywne myśli o innych.Natomiast warto być przykładem.Pielęgnując akceptację, zaufanie i pogłębiając zrozumienie, rozwijamy poczucie głębokiego szacunku do siebie.To on pozwala nam stawić czoła słabościom.Nawet jeśli ktoś ostro krytykuje nasze słowa lub działania, nie czujemy się zranieni.Kilka lat temu, będąc pracownikiem opieki paliatywnej, poproszono mnie, abym zobaczył się z żoną emerytowanego kolegi ze szpitala.Chorowała na raka jelit z przerzutem do wątroby.Jej stan wykluczał wizytę w szpitalu.Pojechałem więc odwiedzić ją w domu.Kolega przywitał mnie w drzwiach i poprosił o kilka minut rozmowy.Powiedział mi, że starał się uchronić żonę przed prawdą o chorobie i prosił, abym przypadkiem o tym z nią nie rozmawiał.Konsultacja przebiegła dobrze.Wydawało się, że pacjentka nie chce wiedzieć niczego na temat choroby.Szybko i sprawnie złagodziłem bóle.Kilka tygodni później wezwano mnie ponownie.Stan chorej znacznie się pogorszył.Cierpiała na nieustające mdłości.Kiedy przyjechałem, przekonałem się na własne oczy, że sprawy wyglądały beznadziejnie.Była bardzo wyniszczona.Widać było silne zażółcenie organizmu.Leżała przykuta do łóżka.Tym razem zapytała mnie: „Jak myślisz, czy będzie ze mną lepiej?” Mając w pamięci, że jest zupełnie nieświadoma, na co choruje, zapytałem: „A jak ty to widzisz? Jak ostatnio się czujesz?”„Strasznie źle.Ciągle jest mi niedobrze.Staję się coraz słabsza.Sama już prawie nic nie jestem w stanie zrobić.” - zamilkła na chwilę, po czym znów zapytała: „Więc jak, czy będzie ze mną lepiej?”Być może przeczuwała coś i chciała się upewnić.Poczułem, że usiłuje zrozumieć, co się z nią dzieje i chce szczerej odpowiedzi.„Przykro mi.- powiedziałem - Nie sądzę, aby coś miało się polepszyć.Te dolegliwości związane są z niewydolnością wątroby.Stan się pogarsza.”„Skąd wiesz?” - jej głos i ciało sygnalizowały niepokój.Łagodnie, jak tylko potrafiłem, odpowiedziałem: „Masz zażółconą skóra i gałki oczne.To symptom choroby.” - Umniejszałem sprawę jak tylko umiałem.Była potwornie żółta.Łzy spłynęły jej po policzkach.„Niedługo już umrę, prawda?”„Obawiam się, że może się tak stać.Myślę, że choroba ma powiązania z dawnym nowotworem.Prawdopodobnie teraz zaatakował wątrobę.”„Co możesz dla mnie zrobić?” - zapytała.„Przede wszystkim jakoś usuniemy mdłości, które ostatnio ci dokuczają…” Następnie zapewniłem ją, że jesteśmy w stanie poradzić sobie ze wszystkimi nowymi problemami; że nie będzie cierpiała z powodu ostrych bólów; że pomożemy jej przejść w spokoju z tego życia do następnego.Kilka dni później zadzwoniłem, żeby sprawdzić, czy moje zalecenia poskutkowały i czy ustały wymioty.Było lepiej, ale głos po drugiej stronie brzmiał jakoś nieprzychylnie.Poczułem, że coś jest nie w porządku.Pomimo tego, zapytałem, czy kolega chciałby, abym zbadał chorą za jakiś tydzień.„Nie, bardzo dziękuję doktorze Cole - odpowiedział - Nie chcemy pana tutaj więcej widzieć.Proszę już nie dzwonić.”Zamurowało mnie.Poczułem ścisk w żołądku, jakby mnie ktoś z całych sił uderzył kamieniem.Czyż byłem niewrażliwy? A może jeszcze gorzej, okazałem się niekompetentny? Przez resztę dnia nie mogłem normalnie funkcjonować.Umysł odmówił współpracy.Ciągle i ciągle powracałem do tej rozmowy.Nie było końca.Rozum mówił, że postąpiłem jak trzeba, ale emocje wrzały.Zraniony, pełen wątpliwości sam do siebie poszedłem prosto na dyżur.Czułem, że muszę pomóc jakiemuś pacjentowi.Przynieść ulgę w cierpieniu.Komukolwiek.W pełni i w to sposób widoczny.Chociaż wiedziałem, że postrzegano mnie jako osobę o dość wysokim poziomie szacunku do siebie, potrzebowałem potwierdzenia.Teraz.Z zewnątrz.Chciałem, żeby pacjent powiedział mi, że jestem wspaniały i że dzięki mnie wszystko wygląda jaśniej.Potrzebowałem czyjegoś szacunku albo wręcz podziwu.Gdybym miał więcej szacunku do siebie, ta nieszczęsna rozmowa telefoniczna nie wpędziłaby mnie w taki stan.Szacunek do siebie albo głęboka akceptacja siebie jest formą pokory, która wyraża się w szacunku do każdego.Gdybym posiadał te cechy, nic nie zachwiałoby mojego przekonania, że wtedy postąpiłem najlepiej jak potrafiłem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]