[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jako jedna z katarów i ofiara Simona de Mont-fort nie powinnam tego pochwalać, ale w sercu życzę jej wszystkiego najlepsze-go. To będzie również mój wnuk powiedział Raoul powoli, niepewnie.Znali siebie nawzajem przez całe swoje życie, żyli razem, kochali się i rozdzieli-li, kiedy rozeszły się ich ścieżki.To rozdzielenie jeszcze pogłębiło więz międzynimi, ale nigdy nie powiedział jej o nocy, którą spędził z Bridget i o dziecku, któ-re narodziło się z połączenia ich ciał. Podejrzewałam to powiedziała Claire z cieniem drwiny w głosie.Nie musisz tak się martwić.Przyznaję, kiedyś pożerałaby mnie zazdrość, ale te-raz, kiedy spoglądam w przeszłość, widzę powody, zarówno moje jak i twoje, dlaktórych Magda się urodziła. Skąd.Jak się domyśliłaś? spytał Raoul zaciekawiony, czując, jakogarnia go ulga. Czy Bridget ci coś mówiła?LRTClaire potrząsnęła głową. Bridget nigdy nie mówiła mi o Magdzie i nigdy tego od niej nie oczeki-wałam.Szanujemy swoją prywatność.Nie, patrzyłam jak Magda dorasta i cza-sami przypominała mi ciebie, ale prawdziwe podobieństwo dostrzegłam dopiero,kiedy Guillaume przyjechał do Montsegur.Kiedy stoją obok siebie wyraznie wi-dać, że to rodzeństwo. Jej uśmiech, mimo że smutny, był ciepły. KochamMagdę, jakby była moją własną córką.Jesień zacisnęła swój uścisk wokół fortecy, a jej ostre górskie wiatry i zaci-nające deszcze uczyniły życie zarówno oblegających jak i obleganych trudnym inieprzyjemnym.Hugh d Arcis, dowódca obozu krzyżowców, podniósł żołd iwydłużył czas przepustek, ale tym, którzy pełnili służbę, narzucił sztywną dys-cyplinę.W samej fortecy drzewo na opał i jedzenie były starannie racjo nowane wnadziei, że starczą do wiosny.W mgliste dni małym oddziałom udawało się wy-mknąć z twierdzy, uniknąć żołnierzy wroga i zdobyć pożywienie w dolinie.Cza-sem sympatyzujący z nimi wieśniacy docierali do zamku z zapasami, ale było ichniewielu, a zagrożenie było ogromne.Ciąża Magdy nadwerężyła jej siły i żywotność.Nawet drobne uzdrowieniawyczerpywały ją.Jej ciało odrzucało jedzenie miała mdłości na sam jego za-pach i była w stanie przełknąć tylko napoje przygotowywane jej przez matkę.Ludzie patrzyli na nią i martwili się, ale niewiele mogli dla niej zrobić, opróczmodlitwy i zapewnienia jej odpoczynku.Chronili ją najlepiej, jak mogli, ale niebyli w stanie ustrzec jej przed koszmarami.Brat Bernard kręcił się i rzucał na wąskim łóżku, prześladowany przez udrę-ki przeklętych, w porównaniu z którymi otarcia od włosiennicy i pręgi po ostat-nim biczowaniu były dotknięciem kochających palców.Ból był przeszywający,więc zamknął go w sobie, wiedząc że kiedy osiągnie szczyt, na pewno eksplodu-je na tysiąc kawałków i połączy się ze Zbawicielem.Czy tak właśnie Chrystuscierpiał na krzyżu? Och, poczuć taki ból i wiedzieć, że łączy go z Bogiem, któ-remu tak wiernie służył!Wspinał się na skałę Montsegur boso, jak skruszony grzesznik, z krzyżemna czole narysowanym ludzkimi popiołami.Kamienie raniły jego stopy i czuł,LRTjak między palcami u nóg spływa krew, tak jak krew Chrystusa spływała pokrzyżu.Ból w piersi, kiedy wspinał się w górę, był ostry jak od uderzenia lancą,ale wiedział, że kiedy dotrze do fortecy na szczycie otrzyma nagrodę.Na murach stały straże, ale jego chronił Bóg i nie widzieli, jak obok nichprzechodził; nie widzieli też krwawych śladów stóp, które znaczyły jego drogęprzez zamek.Heretycy spali, stłoczeni razem jak ciała w kostnicy.Jego serce ści-snęło się dziką radością na widok nędzy, w jakiej mieszkali.Część z nich modliłasię w dużej sali: z pochylonymi plecami wyglądali jak czarne łuski wielkiego po-twora
[ Pobierz całość w formacie PDF ]