[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przez łzy, jak przez mgłę, zauważyła, że zbliżają się do ostrego zakrętu na koocu ścieżki.Wiedziała, że nieuda im się go pokonad z taką prędkością, ale przez krótką chwilę zupełnie jej to nie obchodziło.Ben, Lou,dziadek, ojciec -jedynym sposobem, by o nich zapomnied, była jeszcze szybsza jazda.Nagle usłyszała za plecami stukot kopyt.Obejrzała się przez ramię - goniła ją popędzana przez BenaCyganka.Chłopak nachylał się nad jej czarną szyją.- Zatrzymaj się! - krzyczał.- Nie wyrobicie zakrętu!Amy, nie zważając na jego krzyk, popędziła Kolomba w stronę zakrętu.Jednak w trzech potężnychsusach Cyganka zrównała się z nimi.Ben pochylił się i chwycił za lejce Kolomba.112Kiedy koo poczuł, że ręce chłopaka łapią za wodze, zarzucił wysoko łeb, a jego kopyta zatrzymały się zpoślizgiem.Amy poleciała do tyłu i tylko dzięki temu, że chwyciła za grzywę Kolomba, nie spadła naziemię.- Co ty wyprawiasz?! - wrzasnęła na Bena.- Ja??? - odkrzyknął.- A co ty robisz? Oszalałaś zupełnie?Amy chciała już wrzasnąd po raz drugi, ale nagle zauważyła metr przed sobą zakręt i zrozumiała, że omały włos wyrządziłaby krzywdę koniowi.Przy tej prędkości wypadnięcie ze ścieżki miałoby tragiczneskutki.Nerwy, które w ostatnich dniach miała napięte do granic możliwości, puściły nagle i z jej piersiwyrwał się szloch.Zeszła z konia, usiadła na ziemi i ukryła twarz w dłoniach.Po kilku sekundach Benzsiadł z Cyganki i uklęknął tuż przy niej.-Już dobrze - powiedział, obejmując jej drżące ramiona.- Nie płacz, Amy.Nie powinienem był tegowszystkiego mówid.- To nie przez ciebie - powiedziała z rozpaczą.- To wszystko.wszystko idzie nie tak, jak trzeba.- Ułoży się.Zobaczysz.- Jakim cudem? - zapłakała.- Dziadek i Lou nigdy nie dojdą do porozumienia w sprawie taty.A co będzie,jeśli on znowu się z nami skontaktuje? Co będzie, jeżeli Lou postanowi zostawid Heartland i zamieszkad znim?113- Nic takiego się nie stanie - powiedział Ben i przytulił ją.Ale Amy wiedziała, że to tylko puste słowa.Bokto może przewidzied, jak potoczy się los? Kto wie, co się wydarzy, jeśli tata wróci? Azy powróciły nowąfalą.Ben nie wiedział, jak ją pocieszyd, trzymał ją więc w ramionach, aż przestała płakad.Amy wzięła głębokioddech i spojrzała na niego.- Przepraszam - powiedziała, czując ogromne zażenowanie.Wytarła twarz rękawem.- Nie masz za co - odpowiedział.- To ja muszę ciebie przeprosid.Nie powinienem tak cię obciążad moimiproblemami.- Mnie to nie przeszkadza.Spojrzała na niego i pociągnęła nosem.Musiała to w koocu powiedzied:- Szczęściarz z ciebie, Ben.Nadal masz mamę i nie jest jeszcze za pózno.Ben wzdrygnął się i odwrócił wzrok.Zapanowało długie milczenie.Wreszcie Amy zebrała lejce i włożyłastopę w strzemię.- Chodzmy - powiedziała, nie patrząc na Bena.- Trzeba już jechad.Wsiadła na Kolomba, a kiedy obejrzała się za siebie, Ben nadal stał przy Cygance.- Nie jedziesz? Chłopak nie odpowiedział.114- Masz rację - odezwał się po chwili.- Chyba rzeczywiście jestem szczęściarzem.I nie mówiąc już nic więcej, wspiął się na konia i cmoknął.Kolombo i Cyganka ruszyły.Jechali w milczeniu.Ben wydawał się zatopiony w myślach, ale Amy wcale tego nie zauważyła.W głowieciągle miała Lou, dziadka i ostatnie zajścia w domu.Kiedy dojeżdżali do Heartlandu, Ben odwrócił się wsiodle i spojrzał na Amy z determinacją.- Zadzwonię do mamy.Jego słowa wyrwały dziewczynę z rozmyślao.Spojrzała na niego szeroko otwartymi oczami.- Naprawdę?- Tak - wziął głęboki oddech.- Bez względu na to, co się wydarzyło, to przecież moja mama, więc jeślichce przyjechad na konkurs, nie będę jej powstrzymywał.Rozdział 8Amy zabrała się do rozsiodłania Kolomba, kiedy odnalazł ją Treg.-1 jak poszło? - zapytał ściszonym głosem.Po tym wszystkim, co wydarzyło się podczas przejażdżki, Amy prawie zupełnie zapomniała, że miałaporozmawiad z Benem o jego roli w Heartlandzie.- Dobrze - odrzekła.- Wiesz.myślę, że wszystko sobie wytłumaczyliśmy.- To świetnie - Treg odetchnął z ulgą.- Opowiem ci pózniej - powiedziała i wyszła z boksu.W drodze do siodłami usłyszała głos Bena dochodzący z boksu Reda.Zajrzała tam, przechodząc, iwidziała, że rozmawia przez komórkę. Bardzo dobrze" - pomyślała z nadzieją, że jego rozmowa z mamąprzybrała właściwy obrót.116- I jak? - zapytała, podchodząc do niego, kiedy w koocu wyszedł z boksu.- Jak ci poszło?Ben wzruszył ramionami.- Powiedziałem jej, że jeśli chce może przyjechad na konkurs.-1 przyjedzie? - zapytała z entuzjazmem.Kiwnął głową.- Spotkamy się na miejscu - Ben zmierzwił włosy.- Nie będzie lekko.- Będzie dobrze - Amy nie traciła optymizmu, chod Ben nie wyglądał na przekonanego. Może to jeszcze nie jest pełne pojednanie, ale przynajmniej Ben rozmawia już z mamą - pomyślała,wychodząc z boksu Reda.- A to już krok we właściwym kierunku".Przez resztę dnia Ben zachowywał się tak, jakby był zupełnie inną osobą.Zmiał się, żartował, a nawetprzyszedł z Amy i Tregiem do domu, by zjeśd z nimi lunch.- Cokolwiek to było, co mu powiedziałaś, zadziałało - powiedział Treg po południu, kiedy napełnialiwiadra wodą.- Nigdy jeszcze nie widziałem go tak zrelaksowanego.Amy opowiedziała mu o wierzganiu Cyganki i rozmowie z Benem, ale nie przyznała się do tego, jakpotraktowała Kolomba.Wstydziła się swojego zachowania i chciała o tym jak najszybciej zapomnied.117- Ale najważniejsze jest to, że Ben skontaktował się z mamą - powiedziała.- Spotkają się na konkursie wprzyszłym tygodniu.- Nadal chcesz pojechad i obejrzed jego występ?- Tak.Może też byś się wybrał?- Chciałbym, ale umówiłem się z przyjaciółmi.To mój wolny dzieo.Spojrzała na niego zaskoczona, bo Treg rzadko wychodził gdzieś, chyba że miało to związek z koomi.- Z kim się spotykasz?- Z Pete'em i Gregiem.To moi koledzy ze szkoły.Już dawno się umówiliśmy, to będzie takie spotkanie polatach, przed ich wyjazdem na studia.Ale szkoda, że nie uda mi się zobaczyd konkursu.Mam nadzieję, żeBen odniesie sukces.Pracuje tak ciężko z Re-dem, należy mu się.W tym momencie otworzyły się drzwi domu i ukazał się w nich dziadek.- Amy! - zawołał.- Telefon do ciebie! To pan Phillips.Amy pobiegła do kuchni i chwyciła słuchawkę.- Witam.Mówi Amy Fleming.W głosie pana Phillipsa usłyszała wahanie.- Ja.ja dzwonię, żeby zapytad, jak się czuje Melodia - powiedział.- Mam nadzieję, że nie przeszkadzam.- Nie, oczywiście, że nie.Ostatni raz rozmawiała z panem Phillipsem tuż po wypadku.Miała do niego zadzwonid, ale wydarzenia118ostatnich kilku dni sprawiły, że wyleciało jej to zupełnie z głowy.Teraz z radością mogła przekazad mudobre wieści.- Melodia ma się świetnie.Rana goi się dobrze i nie ma oznak zbliżającego się porodu.W tym momencie Amy przypomniała sobie najważniejszą nowinę.- No i zrebak mocno kopie, więc żyje.- To wspaniale - rzekł pan Phillips, a Amy usłyszała, że bierze głęboki oddech.- Tak się martwiłem.- Jak mówiłam, z Melodią wszystko w porządku -powtórzyła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]