[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Miała się tam wybrać już z tydzieńtemu, ale odkładała to z dnia na dzień; dzisiaj zadzwoniła urzędniczka zprzypomnieniem i Weronika obiecała, że przyjdzie jutro.Kot znowu spojrzał na nią z wyrzutem.— Nie mam siły, Cynamon, wiesz? Nie mam nawet siły cięgłaskać.Karola wysyłała ją do lekarza: „Weroniko, przecież widzę, co się ztobą dzieje, nie wygłupiaj się, wiem, że masz wyznaczoną wizytę, aleproszę cię, pójdź wcześniej, może te leki trzeba zmienić czy coś.Ja tamsię nie znam, ale może ten lekarz coś wymyśli”.Jednak Weronika niezamierzała nigdzie iść.Bo co lekarz może poradzić na chorą duszę? Aona miała chorą duszę, nie ciało.Diagnozę mogła postawić sobie sama.Tylko że sama nie umiała się wyleczyć.Łukasz, Hanka i Ania pojechali na wakacje nad morze, Doraskończyła remont mieszkania i wyjechała dopilnować interesów gdzieś w Hiszpanii czy w Portugalii, zdaje się, że miała jechać i tu, i tu, aleWeronika nie słuchała jej zbyt uważnie.Właściwie specjalnie za nimi wszystkimi nie tęskniła.Gdyby tubyli, pewnie męczyliby ją jak Karola, próbowali gdzieś wyciągnąć,zmobilizować do jakiegoś działania, a tak to przynajmniej miała spokój.Względny spokój, bo gdzieś w głębi sama niepokoiła się tym, co się znią dzieje.Nawet własne ciało wydawało się jej jakieś obce.Gdy sięmyła, wklepywała krem, czesała włosy, miała wrażenie, jakby jej ciałobyło ubrane w jakiś kombinezon, przez który nie może nic czuć.Wczoraj wieczorem oparzyła się gorącym olejem i zdziwiła się, widzącogromny pęcherz, bo przecież prawie nie bolało.— Śpij, Cynamonku, śpij.— Weronika delikatnie przełożyła kotana jego legowisko, doskonale wiedząc, że i tak nie zagrzeje tam zbytdługo miejsca i rano z pewnością znajdzie go w swoim łóżku.Cynamonotworzył na chwilę jedno oko, rzucając jej spojrzenie pytające, ileż torozczarowań może znieść kot w ciągu dnia, i ostentacyjnie odwrócił siętyłem.Weronika sięgnęła do apteczki.Wyjęła jednorazową igłę zopakowania, rozwiązała szlafrok i zamknęła oczy.Nie patrząc, wbiłaigłę najpierw w udo, następnie w brzuch.Zdziwiona patrzyła naściekającą krew.Wytarła ją wacikiem i zbliżyła igłę do opuszka palca.Powoli, z namaszczeniem wkłuwała ją w zobojętniałe ciało i patrzyła narosnącą kroplę krwi.Wrzeciono.Czar.Śpiąca królewna.Pocałunek królewicza.Nie, tonie tak.To nie ta bajka albo po prostu Weronika weszła w nią innymidrzwiami i innymi musiała wyjść.Pocałunek królewicza był ratunkiemdla śpiącej królewny.Nie dla niej.Weronika dotknęła językiem krzepnącej czerwonej kropli.Nic niepoczuła.*Anastazja jak zwykle rano poszła na strych po tabletkę, ale niewróciła stamtąd od razu.Rozglądała się wśród stosów kartonów,zastanawiając się, gdzie może być ten, którego szuka.Ten, który zabrałaz domu od razu po ślubie, jeszcze zanim spakowała swoje ubrania i rzeczy osobiste, a potem zajrzała do niego zaledwie kilka razy.Niemogła sobie przypomnieć, jak wyglądał.Pamiętała tylko, że był ciężki,dlatego kilka razy musiała zatrzymać się i odpocząć, kiedy wnosiła gopo schodach.Od tej pory rzeczy na strychu były przesuwane tyle razy,że właściwie ten karton mógł być teraz wszędzie.Przerzuciła kilka pudeł i brudną od kurzu ręką otarła pot z czoła.Od kilku dni panowały upały, noce też były gorące, nagrzane powietrzenie miało się kiedy wychłodzić.Anastazja sprawdziła kilka kolejnychkartonów i już niemalże gotowa była się poddać, bo w tej duchocietrudno było dłużej wytrzymać, gdy wreszcie trafiła na ten właściwy.Na widok wypłowiałych okładek zeszytów ze wzruszenia ścisnęłoją w gardle.Czas cofnął się na moment i przez ułamek sekundy byłaznowu tą pełną marzeń, naiwną dziewczyną, która wierzyła, że jej życiew niczym nie będzie przypominało życia matki, że skończy studia,znajdzie swojego księcia z bajki i będą żyli długo i szczęśliwie.Uświadamiając sobie teraz, gdzie się znalazła, nie mogłapowstrzymać się od płaczu.Łzy wsiąkały w zeszyty zapisane wierszamiod pierwszej do ostatniej kartki.Pawlikowska-Jasnorzewska,Szymborska, Kulmowa.Ileż to godzin przy nich przesiedziała.Przepisywała całe tomiki.Bo przecież nie miała ich w domu.I niemogła sobie kupić.„Są biblioteki — mówiła mama — a poza tym bezksiążek da się żyć.Nie wydziwiaj” [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl
  • Copyright 2016 (...) chciałbym posiadać wszystkie oczy na ziemi, żeby patrzeć na Ciebie.
    Design: Solitaire