[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Rozróba będzie, owszem - przerwał Marcin gniewnie.- Ale tu nie o rozróbę chodzi, tylko o odzyskanie walorów.Złapią złodzieja, znaczy mnie,i więcej szukać nie będą.- Oszalałeś? Nie będą szukać kilkudziesięciu milionów państwowych?!- To jeszcze nie jest państwowe.Na razie to jest prywatne.On żyje.Ja też.Poza tym, weźpod uwagę, że mogą mnie zamknąć.Rozwścieczyłam się od razu okropnie.Co za obsesja jakaśz tym zamykaniem, wszystkim się wydaje, że milicja nic innego nie robi, tylko zamyka ludzicałymi tabunami!- Głupi jesteś jak próchno! - przerwałam energicznie.- Wcale tak od razu nie zamykają, najpierw pochodzą koło ciebie.- Dzięki czemu przeżyję najszczęśliwsze chwile w życiu! - przerwał z kolei Marcin, pełenjadu.- Sama jesteś głupia.Nie widzisz, jak wyglądam? Możesz ręczyć za to, że mnie nieprzypudlą? Możesz ręczyć, że mi zostawią swobodę ruchów? Puknij się w globusik.Już widzę ten paszport, który mi wręczają z ukłonami! A tak się składa, że na wolnośćmam wyjątkowe zapotrzebowanie.- Bo co?- Bo już wyraźnie można zauważyć, że to jest moja jedyna szansa.Tyle tej szansy cogracji w nosorożcu, ale innej w ogóle nie ma.Spróbuję dotrzeć do tych jeleni i zorientować się,który z nich Jest autorem imprezy.Jeśli jeszcze nie wywiózł ani nie sprzedał, co jest o tylemożliwe, że w grę wchodzą ekspertyzy, może mi się uda wydrzeć mu to drogą szantażu,podstępu czy jakąkolwiek inną.Milicja mi do tego potrzebna jak piąte koło u wozu, szczególnieże kto wie, czy nie trzeba będzie wyjechać.Przyznałam, że to jest szkopuł.O uzyskaniu paszportu w takiej sytuacji w ogóle niemogło być mowy.W kraju milicja niewątpliwie miała większe możliwości niżMarcin i gdyby istniała pewność, że cenne mienie nie opuści granic, upierałabym się przyzawiadomieniu władz jak granitowa skała.Na Zachodzie jednakże sprawa wyglądała inaczej.- Spójrzmy prawdzie w oczy - powiedział Marcin, wciąż ponury i pełen rozgoryczenia.- Nie wiem, jak tam wygląda nasza współpraca zInterpolem, ale nie wątpię, że majątek narodowy wartości iluś tam milionów byłby ostroodzyskiwany.Jeżeli istniałaby pewność, że to jest majątek narodowy wartości iluś tam milionów.Tymczasem w miejsce pewności mamy gadanie jakiegoś niepoważnego półgłówka, niczym niepoparte.Żadnych dowodów.Gorzej, majątek narodowy jest własnością prywatną.Jak uważasz,kto się zechce wygłupić?Musiałam przyznać, że chyba nikt.- Niepoważny półgłówek to ty? - upewniłam się.- Niestety, ja.Gdybym chociaż miał pewność, że bydlę nie wywiozło, bierz diabli,plunąłbym na to, jak wyglądam, posiedziałbym ostatecznie w charakterze podejrzanego,świeciłbym oczami, nie wiem co jeszcze, wszystko jedno, byle znaleźli i odzyskali.Chała.Możejuż wywiózł.Rozważaliśmy przez chwilę kwestię czasu.Wyszło nam, że sprzedać jeszcze niezdążył, bo znalezienie ekspertów i same ekspertyzy muszą potrwać.Wyjechać również mu sięnie udało, chyba że kradł już z paszportem w kieszeni.Podsunęłam myśl, żeby w biurzepaszportowym zgłosić donos na wszystkich trzech potencjalnych sprawców.W razie gdybyktóryś wyjeżdżał, niech go sprawdzą na granicy.Marcin wzruszył ramionami.- Mógł się z tym liczyć i dać do przewiezienia byle komu.Ja bym się liczył.Skończ z tym niesmacznym optymizmem, sytuacja jest cholernie głupia.Na mojepytanie o owych znajomych, którzy sprowadzili mu do domu kanciarzy, Marcin spojrzał jakośdziwnie i odpowiedział milczeniem.Następnie wymógł na mnie przysięgę, że nikomu nie pisnęani słowa, po czym zabronił kontynuować temat, dopóki sam do niego nie wróci.Inaczej mógłbygo trafić szlag, co, zważywszy zaplanowaną działalność, byłoby nader niewskazane.Całą historiązdenerwowałam się niewymownie, przy czym w największą irytację wprawiała mnie własnabezsilność.Nie miałam tu kompletnie nic do gadania.Przez kilka dni oczekiwałam dalszychwiadomości, Marcin milczał jak głaz, w końcu z wściekłości doznałam przypływu wigoru irzuciłam się na fizyków jądrowych.Powieść science - fiction opętała mnie bez reszty i strasznahistoria znaczkowa usunęła się na daleki margines.Wkrótce potem moja przyjaciółka, Janka,zadała mi idiotyczne pytanie.- Aha, słuchaj, żebym nie zapomniała - powiedziała nerwowo, kiedy odwiedziłam ją wmiejscu pracy.- Nie wiesz przypadkiem od kogo można by kupić tysiąc dolarów?- Przypuszczam, że od handlarzy - odparłam, zdumiona nie tyle treścią pytania, ile tym, żezadaje je Janka.Nigdy w życiu nie interesował jej nawet najmarniejszy cent i nigdy jej to niebyło potrzebne.- Po co ci tysiąc dolarów?- Ależ coś ty, to nie ja.Jedni znajomi potrzebują.Nie wiem na co, nie zwróciłam uwagi.Od handlarzy nie chcą.Wzruszyłam ramionami, obojętnie traktując fanaberie tych jakichś jejznajomych i powstrzymując się od udzielania porad.Zaraz następnego dnia zadzwoniła do mniepóźnym wieczorem.- Słuchaj, czy ty nie znasz przypadkiem kogoś, kto by sprzedał tysiąc dolarów? - spytałaznękanym głosem.- Na litość boską, już mnie o to pytałaś! - zniecierpliwiłam się.- Mówiłam ci, że nie znam!- A.! Rzeczywiście.Zupełnie zapomniałam.O Boże, nic mi nie przychodzi do głowy, aoni się nas czepiają i czepiają, żeby im znaleźć kogoś, kto sprzeda tysiąc dolarów.Powiedzieli, żebardzo dobrze zapłacą.Naprawdę nikogo takiego nie znasz?- Jeśli mnie o to spytasz czwarty raz, uduszę i ciebie, i tych twoich znajomych -zagroziłam.- Co cię napadło, do licha ciężkiego, powiedz im, że nic nie wiesz, i koniec!- Kiedy okropnie trują.Bez przerwy zawracają głowę Denatowi, a on mnie.Nie mam już do nich siły.- Ja też nie mam.Jestem zajęta.Szukam takiego małego, które by miało dno.- Jakie dno?- Odporne na promienie kosmiczne.Żeby je łapało i odbijało.- Zwariowałaś - powiedziała Janka z niesmakiem i rozłączyła się.Rozmowa z nią i tysiącdolarów wyleciały mi z pamięci natychmiast i nie poświęciłam im ani odrobiny uwagi.A ktowie, może należało.? O okradzeniu niejakich państwa Lenarczyków powiadomił mnie mójstarszy syn.Państwa Lenarczyków znałam wyłącznie ze słyszenia, ale interesowałam się niminieco, ponieważ prezentowali dość osobliwy stosunek do kwestii zabezpieczania mienia [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl
  • Copyright © 2016 (...) chciaÅ‚bym posiadać wszystkie oczy na ziemi, żeby patrzeć na Ciebie.
    Design: Solitaire