[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Odwróciłam od niej wzrok i wzięłam ołówek, który tkwił pomiędzydwoma bloczkami intensywnie różowych samoprzylepnych karteczek.– Prawda.– Zacisnęłam palce wokół ołówka, ponownie patrząc jej woczy.– Ale czasami mam przeczucia i wyczuwam pewne rzeczy.Jakostatniej nocy, kiedy Jon został zamordowany.Zanim opuściłam swójapartament, miałam strasznie dziwne przeczucie, że wydarzy się cośokropnego.I tak było.Jej twarz stężała, a mój brzuch zabolał z powodu zabrania jej częściradości, jaką czuła w związku z poznaniem tego faceta.– Jeśli naprawdę miałaś przeczucie, to może to co myślałaś, że czujeszwokół Chance'a było tylko resztkami tego, co odczuwałaś wcześniej.– Być może.– Stukałam gumką ołówka o biurko, myśląc o sileprzeczucia wobec Chance'a.– Ale nie sądzę.– Wzięłam głęboki wdech,zanim powiedziałam.– Myślę, że nie powinnaś się z nim dalej widywać.Strona 79 z 241– Co? – Caprice zsunęła się z biurka Oliwii, wstając.Gniew sprawił, że jej oczy wyglądały na jeszcze ciemniejsze.Zajadliwość w jej tonie spowodowała, że wyprostowałam się,odsuwając do tyłu z krzesłem.– Mówisz bzdury, Nyx.Nie mogę uwierzyć, że posunęłaś się do tego.– Po prostu martwię się o—– Oszczędź sobie.Caprice odwróciła się i skierowała do drzwi.Otworzyła je i zatrząsnęłaza sobą tak mocno, że dzwoneczki zadzwoniły głośniej, niż zwykle.Albo może tylko wydawało się, że były głośniejsze, bo nagle pokójwydał się pusty bez Caprice.I dlatego, że właśnie zdenerwowałam jedną zmoich najlepszych przyjaciółek.Ale mimo to, dlaczego tak szybko się rozzłościła? To nie było do niejpodobne.Westchnęłam.Może przeinaczyłam własne przeczucia i ten facetChance był w porządku.Całym swoim serce miałam nadzieję, że tak było.Westchnęłam ponownie i otworzyłam pierwszą księgę, na którejopierałam przedramiona.Zaczęłam poszukiwania od początku, skanująckażdą książkę z szybkością typową dla mojej rasy.Niektóre z kartek byłyprzetarte, a nawet łamliwe.W połowie zaczęły mnie boleć skronie.Do końca jeszcze cztery i pół księgi.Moja niebieska perska kotka lekko wylądowała na biurku, jak zwyklepojawiając się z nikąd, i zaczęła przechadzać się tam i z powrotem po blacie.Maszerowała przez tom, który właśnie przeszukiwałam, przemieszczającsię z jednego końca biurka na drugi.– Przestań, Kali.Wszystkie te długie niebieskie perskie włosy, skończywszy na kocimogonie i tyłku, kończyły na mojej twarzy, uniemożliwiając mi zobaczenie, corobiłam.W dodatku zaczynałam mieć kocie włosy w ustach, gdyżprzechodziła strasznie blisko mojej twarzy.Lekko pchnęłam Kali, żeby zabrała swój tyłek sprzed mojej twarzy.– Pracuję.Kali w końcu wydała zirytowane prychnięcie i z uniesionym wysokoogonem pomaszerowała w kierunku naszego kuchnio–lobby.Prawdopodobnie poszła porwać w strzępy część mojej bielizny, odkądmiała tą swoją potajemną drogę do mojego mieszkania.Miałam nadzieję, żezostawi mi coś do założenia na rano.Strona 80 z 241Przynajmniej wieczorem nie potrzebowałam niczego, prócz mojego stroju do walki.Kali nie znalazła jeszcze sposobu, żeby zniszczyć skóręwyprodukowaną przez drowy.Ha.Musnęłam palcami mój naszyjnik, patrząc na ostatnią skanowaną przezsiebie stronę, zanim pokazała się Kali.Dzwonki u drzwi ponownie zadzwoniły i podniosłam wzrok, mającnadzieję, że to Caprice.Zamiast niej zobaczyłam Oliwię, która niosła coś, co wprawiło mój brzuch w burczenie.– Pączki! – Wyrzuciłam ręce w powietrze, rozpoznając pudełko znaszej ulubionej piekarni i zapach wyrobów.– Dawaj, dawaj!– Pomyślałam sobie, że jeszcze niczego nie jadłaś.– Podsunęła mipudełko, stając naprzeciwko mojego biurka.– Więc postarałam się zdobyćcoś pożywnego.– Mmmm.– Postawiłam pudełko na stosie teczek, po czym jeotworzyłam i złapałam pączka z bawarską śmietanką.Mój ulubiony.–Kocham cię.– Wiem.Oliwia usiadła na krawędzi mojego biurka i spojrzała na mnie.Wiedziałam, że coś jest nie tak.Najpierw wisteria, a teraz pączki.cholera.Bez względu na to, w jakiej sprawie mnie przekupywała, nie miałamzamiaru zrzekać się swoich pączków.– Podlizujesz się, żeby móc pójść ze mną zapolować na demony.– Dzisiaj.– Oliwia utkwiła we mnie wzrok.Prawie rozprysnełam śmietankę ze swojego pączka na biurko, gdyopuściłam rękę.– Nie rozmawiałam jeszcze o tym z Rodanem.Wskazała na telefon na moim biurku.– Więc zadzwoń.Spojrzałam na mojego bawarskiego pączka, który wciąż wywoływał umnie ślinotok.Nawet go jeszcze nie ugryzłam.Zwęziłam na nią oczy.– Nie grasz fair.Wzruszyła ramionami.– Przestań marnować czas.Chwyciłam serwetkę z serwetnika, który Oliwia postawiła obokpudełka z pączkami.Położyłam na niej mojego samotnego, biednegoStrona 81 z 241pączka, zanim użyłam kolejnej serwetki do starcia polewy czekoladowej, która zdążyła zabrudzić moje palce.Rzucając Oliwii piorunujące spojrzenie, wcisnęłam szybkie wybieraniedo Rodana.– Oliwia chce dziś w nocy iść z nami tropić demony – powiedziałam wchwili, gdy odebrał.Rodan był przez chwilę cicho.– Chcę mieć szansę z nią porozmawiać, zanim z tobą wyruszy.Spotkamsię z nią jutrzejszej nocy w Pit, gdy tam dotrze.Cóż, dobrze.To przynajmniej odwlecze jedną noc.– Powiem jej.– Rodan pożegnał się ze mną i odłożyłam telefon, patrzącna Oliwię.– Najpierw chce się z tobą zobaczyć twarzą w twarz, jutrzejszejnocy.– Jest absurdalny.– Zwęziła oczy.– Nigdy nie spotykałam się z nim,przed podjęciem jakiejkolwiek sprawy.Do diabła, nigdy go nawet niewidziałam.Wzruszyłam ramionami.– On jest szefem.– Ześlizgnęła się z krawędzi mojego biurka, by stanąći sięgnąć po pudełko z pączkami.Pierwsza je dorwałam.– Moje.– Heh.– Oliwia udała się za swoje biurko i klapnęła na fotel.– Jednanoc zwlekania.To wszystko.– Tak, tak – powiedziałam, zanim w końcu wgryzłam się w swojegobawarskiego pączka, za czym podążył orgazmiczny dźwięk rozkoszy.Delektowałam się zapachem wypełniającego go kremu i polewyczekoladowej.Oliwia skupiła się na swoim monitorze, zaczynając stukać wklawiaturę.– Mam kilka pomysłów na to, czego szukać w sieci.Może dopisze namszczęście.Rozsiadłam się w fotelu, biorąc kolejny duży gryz i wolną ręką klepiącksiążkę, którą przeszukiwałam.– Do tej pory nie wpadłam na nic pożytecznego.– Zobaczmy, co możemy zrobić – powiedziała.Wiedziałam, że była jużpochłonięta swoimi poszukiwaniami.Pożarłam pączki i razem z Oliwią spędziłyśmy większość dnia naposzukiwaniu czegoś powiązanego z demonicznym symbolem, ale nieznalazłyśmy niczego.Nieregularnie ukształtowany stożek.okrągły iStrona 82 z 241wyboisty na szczycie, z warstwami pokrytymi poszarpanymi liniami wiodącymi do najwyższego punktu.Wyglądał jak prymitywne tornado.Za każdym razem, gdy spojrzałam na symbol chciałam zadrżeć.Miałamwrażenie, jakby niebo pociemniało i zniknęło wszelkie życie.Osiągnęłampunkt, w którym dreszcze przebiegały po moich ramionach i nie chciałamjuż dłużej patrzeć na niego patrzeć.Cokolwiek to oznaczało, było złem.Czystym, najczystszym złem.To nie było łatwe, ale zdołałam stłumić swoją bardziej wrażliwą ludzkąpołowę i kontynuować poszukiwania
[ Pobierz całość w formacie PDF ]