[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Wybacz, że podniosłam głos - mruknęła Jackie, najwyrazniej zakłopotana.- Nie masz za co przepraszać - powiedziała Grace z przekonaniem.Kochałasiostrzeńca i siostrzenicę, ale zdawała sobie sprawę z tego, że czasem są oni - łagodnie mówiąc - zbyt głośni.- Ty nigdy nie krzyczysz na Jess, prawda? - W głosie Jackie zabrzmiałaskrucha.- W ogóle czymkolwiek się zajmujesz, robisz to dobrze.Cokolwiek bymówić, jesteś sędzią.I wspaniałą matką.I jesteś szczupła, i.- O co chodzi, Jackie? - szepnęła Grace.Doskonale znała siostrę, wiedziaławszystko o jej życiu i potrafiła wyczuć, kiedy gryzło ją coś naprawdę poważnego.Teraz Jackie unikała jej wzroku, potrząsnęła za to głową.- O nic.Nic mi nie jest.Ale.Nieraz to nie takie proste być siostrą kogoś takidealnego jak ty.- Och, daj spokój.Powiedz, w czym rzecz? - Grace napełniła garnek wodą naryż, po czym spojrzała badawczo na Jackie.- Brakuje ci pieniędzy? Pożyczyć ci?Jackie nie odpowiedziała od razu.Oparta łokciami o lśniące kafelki blatu, odktórego Grace wstała i podeszła do zlewu, nie zwracała już uwagi na jagodziankę;zjadła ją tylko do połowy i odsunęła na bok, gdy Courtney nazwała ją grubą.Zerknęła nieśmiało na siostrę.- Jest mi tak głupio.- Kochanie, jesteś moją siostrą.Jeśli potrzebujesz trochę pieniędzy, powiedz.Ile?Cichym głosem, jakby z zażenowaniem, Jackie wymieniła kwotę.- To rachunek z elektrowni - wyjaśniła.- Jeśli nie zapłacę do jutra, wyłącząnam prąd.A pensję dostanę dopiero w piątek.- Nie ma sprawy.Książeczka czekowa i długopis leżały nadal na blacie.Grace zakręciła wodę,wytarła ręce papierowym ręcznikiem i wypisała czek.- Dziękuję, siostrzyczko.- Jackie schowała czek do kieszeni.- Gdybymkiedykolwiek stała się bogatsza od ciebie - mruknęła, siląc się na beztroski ton - coz pewnością nigdy nie nastąpi, zawsze będziesz mogła liczyć na pomoc finansową z mojej strony.Grace roześmiała się; również ona robiła co mogła, aby okazać beztroskę,ale w rzeczywistości dręczyła się sytuacją siostry.- Będę pamiętała.- Mamusiu, mamusiu!- Uciekaj, Courtney! Jessica to śmieciarz! Zabierze cię ze sobą!- Mamusiu!Pierwsza pojawiła się Courtney; piszcząc, jakby ją obdzierali ze skóry,biegła ku matce.Tuż za nią pędził Paul, uśmiechnięty od ucha do ucha.Potemnadeszły Jessica i jej koleżanka, obie z wyrazem niesmaku na twarzach.W duchuGrace odetchnęła z ulgą.Wyglądało na to, że Jess doszła już do siebie: odzyskałakolory, skóra i usta utraciły tę niezdrową suchość.- Mamusiu, Jessie mnie ściga!- Mówiłem, że ona jest śmieciarzem i cię stąd zabierze!- Ruszali mój komputer, mamo.Jessica i jej koleżanka, obie wysokie i smukłe, w wyblakłych dżinsach ikusych sweterkach, stanęły obok lodówki.Jess spojrzała przez ramię na Jackie.-Cześć, ciociu.- Cześć, Jess.Cieszę się, że już ci lepiej.No, dobrze, dzieciaki, dosyć już.Wracamy do domu.Jackie wstała, a Jessica otworzyła lodówkę.Wraz z koleżanką zzainteresowaniem oglądały jej zawartość.- Nie, jeszcze nie, mamusiu! Myśmy się tylko bawili!- Mamo, jeszcze nie!- Zaraz będzie kolacja - powiedziała Grace do córki, mając nadzieję, że wten sposób zapobiegnie podjadaniu między posiłkami.Przeniosła wzrok nakoleżankę Jess: - Witaj, Allison.Jess, nie przedstawisz przyjaciółki ciotce irodzeństwu? - Ach, tak, oczywiście.Ciocia Jackie, Allison.Te szczeniaki to Paul iCourtney.Sposób prezentacji pozostawiał wiele do życzenia, ale Grace nauczyła się jużdawno temu nie dzielić włosa na czworo.- Nie jesteśmy żadnymi szczeniakami! - zaprotestował Paul.- Czyżby? - Jessica wyjęła coś z lodówki i zamknęła drzwiczki.Gracezerknęła na dłoń córki: dietetyczna pepsi.W porządku.- Właśnie! - pisnęła Courtney.- No to potwory.- Jess! - zganiła ją Grace.Wzięła rondel przygotowany już wcześniej, zanimwypisała czek dla Jackie, i postawiła go na dużym ogniu.Niezaprzeczalną zaletązarówno ryżu, jak kurczaka było to, że jedno i drugie przyrządzało się bardzoszybko.A Jessica musiała jeść regularnie, o czasie.- Było mi miło, Allison - powiedziała uprzejmie Jackie, zaganiając dowyjścia rozwrzeszczane dzieciaki.- Dzięki, siostro.Całuję.Ciebie też, Jess.- Do widzenia, Jackie.Do widzenia, Courtney, Paul.- Do widzenia, ciociu.Trzymajcie się, szczeniaki.- To Jessica oczywiście,któż by inny.Jackie pomachała jeszcze raz i drzwi zamknęły się za nią [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl
  • Copyright © 2016 (...) chciaÅ‚bym posiadać wszystkie oczy na ziemi, żeby patrzeć na Ciebie.
    Design: Solitaire