[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Czasami współpracuję z pewną kobietą - rzekłem do Peele'a.Zciślej byłobypowiedzieć, że pracuję dla niej, ale zdecydowałem się na ratujące twarz kłamstewko.-Profesor Jenną Jane Mulbridge.Pewnie pan o niej słyszał? To autorka Ciałem i duchem.Peele głośno wypuścił ustami powietrze, niemal przypominało to ciche aach.Magnum opus J.J.to jeden z nielicznych podręczników naszego fachu, które trafiły do ogółu,toteż wszyscy o niej słyszeli, nawet jeśli nie czytali książki.- To kobieta, która wywołała Rosie? - upewnił się Peele.Wyraznie muzaimponowałem.Tak naprawdę trzeba było naszej całej grupy, by wywołać ducha nazywanegożartobliwie Rosie Crucis i kolejnego oddanego zespołu ludzi, by utrzymać ją wśród nas.Alenie prostowałem.- Profesor Mulbridge nadal od czasu do czasu praktykuje, kieruje też kliniką ontologiimetamorficznej w Paddington, więc ma co dzień kontakt z dziesiątkami mężczyzn i kobietnajlepszych w tym fachu.Mogę ją poprosić, by się z panem skontaktowała.Z pewnościązdoła panu pomóc.Peele wyraznie rozważał ten kompromis.Z jednej strony JJ.to była spora marchewka.Z drugiej, jak większość klientów, najwyrazniej miał nadzieję na natychmiastową satysfakcję.- Myślałem, że może sam pan przyjdzie - rzekł.- Jeszcze dziś.Naprawdę chciałbymrozwiązać to już dzisiaj.Dysponuję standardowym wykładem, który wygłaszam klientom w podobnychokolicznościach.Uznałem jednak, że i tak dałem Peele'owi większą dawkę tolerancji icierpliwości, niż zasługiwał.- Egzorcyzmy tak nie działają - odparłem sucho.- Panie Peele, obawiam się, że będęmusiał odezwać się do pana pózniej.Chyba że postanowi pan poszukać kogoś innego.Jestemjuż umówiony i nie mogę się spóznić na to spotkanie.- A zatem pani Mulbridge dokona egzorcyzmów? - naciskał Peele.- Profesor Mulbridge.Nie mogę tego obiecać, ale spytam, czy znajdzie czas.Jeśli tak,zakładam, że numer archiwum można znalezć w książce telefonicznej?- Mamy stronę w sieci, są na niej wszystkie kontakty, ale mój numer domowy.Przerwałem, mówiąc, że strona w zupełności wystarczy, uparł się jednak, żebym i takgo zapisał.Zanotowałem numer na odwrocie koperty Rafiego.- Dziękuję, panie Peele.Miło mi było pana poznać.- A jeśli profesor nie będzie mogła przyjąć zlecenia?- Wówczas dam panu znać.Tak czy inaczej, ktoś się odezwie, ja albo ona.Dobranoc,panie Peele.Powodzenia.Odwiesiłem słuchawkę, podszedłem do drzwi i ruszyłem na dół.Zdążyłem dotrzeć naparter, a telefon znów zadzwonił.Zgasiłem światło, obróciłem klucz w zamku i odszedłem w stronę samochodu.Wciążstał tam, gdzie go zostawiłem, i nadal miał cztery koła.Nawet w najgorszych chwilachciemny baldachim mojego pecha ma kilka jaśniejszych dziurek.Czułem zew szklanki whisky, zmysłową syrenią pieśń, zagłuszającą ochrypłe wrzaskinocy.Byłem jednak jak Ulisses, przywiązany do masztu.Najpierw musiałem zobaczyć się z Rafim.***Przebrałem się w samochodzie, czując ogromną ulgę, gdy zielony kostium wylądowałna tylnym siedzeniu.Nie chodziło o jego idiotyczny kolor, lecz o brak fletu, który jest dlamnie równie niezbędny jak spluwa dla amerykańskiego prywatnego detektywa.Gdynaciągnąłem na ramiona szynel - a nie jest to łatwe zadanie w ciasnym wozie - musiałemsprawdzić, czy flet wciąż tkwi na miejscu, w długiej, specjalnej kieszeni po prawej stronie, nawysokości piersi.Mogę go stamtąd wyjąć lewą ręką, udając, że patrzę na zegarek.Sztylet isrebrny kielich także się przydają, ale flet to bardziej część mnie, dodatkowa kończyna.To Clarke Original w tonacji D, z ręcznie malowanymi rombami wokół otworów i onajsłodszym dzwięku, jaki słyszałem.Produkują go też w tonacji C, ale jak powiedział kiedyśDavid St.Hubbins D to najsmutniejszy akord.A to mi odpowiada.Upewniwszy się, że flet tkwi tam gdzie powinien, ruszyłem spod biura ze znajomymuczuciem, czymś pomiędzy ulgą a tchórzliwym niezadowoleniem.Ośrodek Opieki Charlesa Stangera to dyskretna instytucja, mniej więcej w jednejtrzeciej długiej Coppetts Road niedaleko północnej obwodnicy.Jej kręgosłup tworzy rządjednorodzinnych domków, połączonych w jedną całość.A choć tu i ówdzie odchodzą odniego jeszcze osobliwe, niekształtne kończyny, stojący na tle Lasu Coldfall ośrodek wciążwygląda idyllicznie, jeśli podejść do niego w pogodny, letni dzień - i oczywiście zignorowaćsterty rozklekotanych łóżek i zardzewiałych lodówek, porzuconych na poboczu przeznielegalne firmy śmieciarskie.Lecz w mokry listopadowy wieczór miejsce to wygląda zdecydowanie ponuro.A popokonaniu drzwi, podwójnych i otwieranych elektrycznie od wewnątrz, można wyrzucićresztę sentymentów do podsuniętego naczynia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]