[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Wielkie nieba! - zakrzyknęła Eleonora.- Czyżby to był.czyżby to był panWilloughby?- Pierwsza o niej wiadomość, jaka do mnie dotarła - ciągnął - przyszła w pazdziernikuw liście od niej samej.Przysłano mi ten list z Delaford, a otrzymałem go owego ranka, kiedymieliśmy zrobić wycieczkę do Whitwell.To była właśnie przyczyna mego nagłego wyjazdu zBarton, który, jak sądzę, musiał wszystkich zdziwić, a niektórych urazić.Nie wyobrażał sobiezapewne pan Willoughby, oskarżając mnie wzrokiem o złe wychowanie i psucie innymzabawy, żem został wezwany na pomoc tej, która przez niego znalazła się w nieszczęściu ibiedzie.Ale też, jaki przyszedłby pożytek z tego, gdyby wiedział? Czy mniej radośnie iwesoło uśmiechałby się do twojej siostry, pani? O, nie, przecież on uczynił już był to, czegonie zrobiłby żaden mężczyzna mający resztki uczuć w sercu.Opuścił dziewczynę, którejodebrał podstępnie młodość i niewinność, zostawił ją w rozpaczliwej sytuacji, bezprzyzwoitego domu, bez pomocy, przyjaciół, nie znającą jego adresu.Pozostawił ją,obiecując wrócić.Ani do niej nie wrócił, ani nie napisał, ani nie pomógł.- To przechodzi wszelkie wyobrażenie! - zawołała Eleonora.- Zna pani teraz całą prawdę o nim: rozrzutny, rozpustny i gorzej niż to wszystko.Proszę sobie wyobrazić, co musiałem przeżywać, wiedząc to wszystko od wielu tygodni iwidząc, że twoja siostra wciąż darzy go uczuciem, słysząc zapewnienia, że ma za niego wyjśćza mąż, co musiałem przeżywać, myśląc o waszej rodzinie.Kiedy przyszedłem tu w zeszłymtygodniu i zastałem cię, pani, samą, chciałem koniecznie poznać prawdę, choć nie byłemzdecydowany, co uczynię, gdy ją poznam.Musiało ci się wydać dziwne moje zachowanie,teraz jednak rozumiesz, pani, wszystko.Zcierpieć, byście się tak oszukiwały co do jegoosoby.patrzeć, jak twoja siostra.cóż jednak mogłem zrobić? Nie miałem nadziei, by mojainterwencja przyniosła skutek, a czasem przychodziło mi też do głowy, że może on sięodmieni pod wpływem twojej siostry.Ale teraz, po tak haniebnym postępku, czy możnawiedzieć, jakie miał względem niej zamiary? Jakiekolwiek jednak one były, siostra twoja,pani, może teraz i na pewno będzie wdzięcznie myśleć o swojej sytuacji, kiedy ją porówna zsytuacją biednej Elizy, kiedy się zastanowi, jak straszne, jak beznadziejne jest położenienieszczęsnej dziewczyny, która wciąż, w dalszym ciągu darzy go równie silnym jak pannaMarianna uczuciem, dręczona wyrzutami, które nie opuszczą jej już aż do śmierci.Zpewnością takie porównanie musi jej przynieść ulgę.Własne cierpienia wydadzą jej się zgołaniczym.Nie są skutkiem występku i nie przynoszą hańby.Wprost przeciwnie, zapewnią jejjeszcze silniejsze przywiązanie wszystkich przyjaciół.Wszelki dla niej afekt musi tylkowzrosnąć pod wpływem współczucia dla jej nieszczęścia i szacunku dla jej męstwa.Proszę,powtórz jej to, co ci powiedziałem, lub zachowaj dla siebie, według własnego uznania.Paniwiesz najlepiej, jaki przyniesie to skutek, gdybym jednak nie był gruntownie, z całego sercaprzekonany, że to, co mówię, może być dla niej z pożytkiem, może zmniejszyć jej żal, niepozwoliłbym sobie na robienie ci, pani, przykrości opowiadaniem o moich rodzinnychnieszczęściach, jakby zamierzonym na to, bym się wynosił cudzym kosztem.Eleonora z powagą i wdzięcznością podziękowała mu za jego wyznanie, powiedziałateż, że uważa, iż dla Marianny będzie ono z pożytkiem.- Większy sprawiają mi ból - tłumaczyła - jej starania, by znalezć dla niego jakieśusprawiedliwienie, niż wszystko inne, gdyż jątrzy ją to bardziej niż najgłębsze przekonanie ojego łotrostwie.Teraz, choć w pierwszej chwili będzie cierpiała, odczuje jednak ulgę.Topewne.Czy pan - ciągnęła po krótkiej chwili milczenia - widział się z panem Willoughbympo wyjezdzie z Barton?- Tak - odparł z powagą.- Raz.To jedno spotkanie było nieuniknione.Eleonora, zaskoczona tonem, jakim to powiedział, spojrzała na niego z obawą ispytała:- Co? Czyżbyście się spotkali, by.- Nie mogło to być inne spotkanie.Eliza z największą niechęcią wyznała mi wreszcienazwisko swego uwodziciela.Kiedy przyjechał do Londynu, było to w dwa tygodnie pomoim powrocie, spotkaliśmy się za uprzednim porozumieniem, on - by się bronić, ja - bypokarać jego uczynki.Powróciliśmy cali, toteż wiadomość o spotkaniu nie rozeszła się pomieście
[ Pobierz całość w formacie PDF ]