[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- To się w literaturze nazywa gwałt przez uszy -powiedziała Marianna, próbując zrobić sobie z po-duszki nauszniki.Przerwała jednak i zaczęła wpa-trywać się z niedowierzaniem w ścianę.Dotych-czasowe efekty akustyczne wzbogaciły się bowiemznienacka o podwójną wokalizę oddechów, jęków ipopiskiwań.Ich amplituda rosła, opadała, znowurosła i opadała.Po dobrych pięciu minutach przymusowi słu-chacze zaczęli popatrywać na siebie ni to z rozba-wieniem, ni to z popłochem.- A co mi tam - rzucił Michał i z całej siły wal-nął w ścianę.- Ciszej! - krzyknął.Ale było ju\ za pózno.Ponad wysiłek sprę\yn,stukot ramy i kobiece popiskiwania wzniósł sięnowy dzwięk:- O tak, o tak, oooch tak.- zakwiczał mę\czy-zna przeciągle.201 - Kończy? - zapytała Marianna z nadzieją.- Kto go tam wie.Michał wstał i otworzył okno.Do pokoju wdarłsię ostry stukot przeje\d\ającego pociągu, który nachwilę zagłuszył wszystko.- Martwiłaś się, \e będą ci przeszkadzać po-spieszne do Rzeszowa - uśmiechnął się krzywo.- Nie wiedziałam, co mówię.- Marianna opadłana łó\ko zrezygnowana, bo ostra jazda za ścianątrwała w najlepsze.- Ja chyba popadnę w kompleksy - mruknąłMichał, spoglądając na ścianę.- Cicho! - poderwała się Marianna.Męska wokaliza wzniosła się o ton wy\ej, jesz-cze wy\ej i.urwała się jak no\em uciął.Przezchwilę \adne z nich nawet nie drgnęło, a nagłacisza zdawała się dzwonić w uszach.Nie, towreszcie dotarły do ich uszu stłumione odgłosypobliskiej łąki.- Miejmy nadzieję, \e nie wykorkował - szep-nął Michał, układając się ponownie w łó\ku.- Gaśświatło.Przez parę dobrych minut le\eli przytuleni,próbując odszukać w sobie nastrój, w którym we-szli do tego pokoju.Na pró\no.Za to zza ścianyzaczęło dobiegać niezsynchronizowane podwójnepochrapywanie.- Nie wykorkował - skonstatowała Marianna za\ nazbyt wyczuwalną nutą \alu.Odpowiedział jej równy oddech Michała wtu-lonego w nią jak ły\eczka od kompletu.Ruszali właśnie samochodem spod klasztoru wRadecznicy, kiedy rozdzwonił się telefon Michała,przerywając im w pół zdania sprzeczkę o dokładnąliczbę stopni przyklasztornych schodów.Była tojedna z tych rozmów, jaką prowadzić mogą tylkoludzie, którzy kochali się przez cały ranek.202 Zmiać im się chciało, gdy w pewnej chwili właści-ciel pensjonatu zastukał do drzwi i przypomniał,sumitując się i chrząkając, \e do południa powinniopuścić pokój.Marianna poczuła nieprzyjemne ukłucie wbrzuchu, słysząc ostry dzwięk z innego świata,świata, który nic jeszcze o nich nie wiedział.Zda-wała sobie sprawę, \e jak mała dziewczynka marzyo bezterminowych wakacjach, ale nic nie mogłaporadzić na to, \e najchętniej nie wracałaby doWarszawy.Jeszcze nie.Jakieś dwa do trzech lat,nie dłu\ej.Tyle przecie\ trwa przeciętny romans, ateorię romansu Marianna miała w małym paluszku.Michał rzucił okiem na wyświetlacz i odebrał,drugą ręką włączając zestaw głośno mówiący.- Cześć, tato, musimy się zobaczyć - usłyszałaMarianna i zrobiło jej się gorąco, bo do tej chwilinie poświęciła ani jednej myśli temu, do czegowraca Michał.Jego świat i jego sprawy pozostawa-ły jakąś bli\ej nieokreśloną i mało wa\ną mgławi-cą.- Mo\e jutro?- Nie jutro ani pojutrze, teraz chcę się zobaczyć- dobiegło z głośników.- Teraz to ja jestem na Roztoczu, synu.- Na jakim Roztoczu? Babcia powiedziała, \ewyjechałeś od nich we środę.- Nie powiedziałem, \e jestem u babci.- Daj spokój, znowu jakaś panienka? Nie prze-sadzasz? - jęknął lekcewa\ąco głos, a Mariannapoczuła się jak ugotowana.- Zadzwoniłeś, \eby mnie obra\ać? - zapytałMichał mocno zniecierpliwionym tonem.- Tak w ogóle to zdałem na studia, ale cześć.Marianna zamarła.Nie dlatego, \eby nigdy w \yciunie była świadkiem \adnego spięcia.Po prostu203 spociła się na samą myśl o tym, \e ktokolwiekmiałby przysłuchiwać się jej kłótni z Ireną, choćcórka nigdy nie traktowała jej a\ tak bezceremo-nialnie.Bez trudu jednak mogła wyobrazić sobiestan ducha Michała, bo jak wiadomo, najłatwiejjest przypisywać innym nasze własne odczucia wpodobnej sytuacji.Zresztą, tak naprawdę, nie tymsię zdenerwowała.- Nie przejmuj się - uśmiechnął się Michał, nieodrywając wzroku od rozjazdu na Lublin.- To znaczy, czym mam się nie przejmować? -wycedziła mo\e a\ nazbyt lodowatym tonem.- Tym, co gada mój syn.W tym momencie powinna się zamknąć albomniej lub bardziej swobodnie zmienić temat.Wie-działa o tym doskonale, ale có\ z tego.- Du\o panienek obwoziłeś po Roztoczu?Michał milczał przez chwilę.- Pytasz o całe \ycie czy o ostatnie dwadzieścialat? - uściślił na wszelki wypadek.- Co za ró\nica?- No, wiesz, tu się wychowałem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl
  • Copyright © 2016 (...) chciaÅ‚bym posiadać wszystkie oczy na ziemi, żeby patrzeć na Ciebie.
    Design: Solitaire