[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przynajmniej zobaczę jakąś zieleninę natalerzu. Poszło dobrze? spytał Jack, kiedy kelner się oddalił. Z Evelyn? Chyba tak.Zawahał się, przez chwilę wpatrywał we mnie uważnie, potem odwróciłwzrok i pokiwał głową. Na wszelki wypadek: nie było więcej mowy o żadnych protegowanych.Wspomniała tylko, że są lepsze zlecenia, ale dalej tego nie rozwijała.Chybazmieniła zdanie o mojej wartości.Kolejna pauza, w górę uniesiony nóż do masła, potem znowu kiwnięciegłową.Posmarował jedną kromkę, zaoferował mi, przyjęłam.Kelner przyniósłprzystawki; spytałam jak poszło w Illinois.Sącząc Krwawą Mary, zastanawiałam się, kiedy to ostatnio zaproszono mniena kolację.Oczywiście, dzisiaj to nie była randka, od dawna jednak nie byłam wprzyciemnionej restauracji, popijając drinka i niespiesznie konwersując zmężczyzną nad talerzem pełnym smakołyków.Trzy lata od ostatniego romansu.I tak dość przypadkowego.Ostatnipoważny zdarzył się sześć lat temu, kiedy to prawie się zaręczyłam.Erie żartował, że to przedzaręczyny.Kupił mi nawet pierścionekprzedzaręczynowy, a wszystko to robiliśmy ze względu na jego matkę, którawodziła za mną oczyma, najwyrazniej widząc już wnuki.Dla nas nic to nieznaczyło, ale po jakimś czasie i on, i chyba ja zaczęliśmy się zastanawiać, czy niemogłoby to być naprawdę.Nie chciałam wychodzić za mąż, ale mogłabym,gdybym trafiła na odpowiedniego faceta.A Erie był całkiem w porządku.Strażak.Mój pierwszy strażak, jak lubiłam podkreślać.Umawiałam się tylkoz mundurowymi, co nie miało nic wspólnego z symbolami autorytetu i ichwpływem na moje libido.Wzrastałam pośród mundurów, kochałam je, żyłam nimi.Urodzona w policyjnej rodzinie, niemal mieszkałam na komendzie.Wychowanaprzez policję, żartowano.Umawiałam się więc z gliniarzami, czasami dla odmianysięgając po jakiegoś wojskowego.Rozumiałam takich facetów, dobrze się z nimiczułam.Strażak to nie była wielka odmiana.Byłam w dobrej fazie życia, dobry czas na kogoś takiego jak Erie.Miałam,rzecz jasna, problemy, ale wiedziałam, jak sobie z nimi radzić.I potem zdarzył sięWayne Franco.Kiedy go zastrzeliłam, Erie usiłował maskować swój szok; przekonywałmnie a pewnie i siebie że to wyjątkowe zdarzenie spowodowaneprzepracowaniem, stresem i wrażeniem, jakie na mnie zrobiła śmierć DawnCollins.Był przy mnie, chociaż jego zwierzchnicy zaczęli sugerować, iż lepiej, abywziął sobie urlop i zniknął na czas, aż się wszystko uciszy.Wiedząc o tychnaciskach, zrobiłam to, co powinnam.Powiedziałam mu, że dam sobie sama radę iporadziłam, żeby odsunął się na bok.Ku memu zdziwieniu i co tu dużo mówić rozczarowaniu, to właśnie zrobił.Wtedy zrozumiałam, że wspierał mnie niedlatego, że we mnie wierzył, lecz dlatego, iż sądził, że tak należy, tak jest honorowo.Nigdy więcej się nie spotkaliśmy.Danie główne nadjechało, gdy wyjadaliśmy resztkę sałatki krabowej.Mójstek miał godziwą wielkość odrzuciłam propozycję kelnera, że da mi mniejsząporcję ale mięso Jacka zajmowało na talerzu tyle miejsca, iż ziemniaki trzebabyło podać osobno.Zaczęliśmy jeść w milczeniu, przez kilka minut delektując się smakiem.Pojakimś czasie Jack spojrzał na mnie pytająco, jakby czekał na opinię. Zwietne powiedziałam, stukając nożem w stek. Już od dawna czegośtakiego nie jadłam. Cieszę się. Zrobił ruch widelcem w kierunku okna. Według Evelyn?Dobre dla roboli.Ja? Jak byłem mały, jedzenie bogaczy.Tylko mogliśmy o nimpomarzyć. Odkroił solidny kęs. Jako dzieciak strasznie się chełpiłem.%7łe będębogaty.%7łe będę mieszkał w Ameryce.%7łe steki będę jadł codziennie.Uśmiechnęłam się. Udało się? Ze stekami? Po pierwszej dużej robocie.W takich miejscach.Dzień wdzień.Przez dwa tygodnie.W końcu mdłości na sam widok.Zachichotałam. Wyobrażam sobie.Mogłam wyciągnąć od niego trochę więcej osobistych szczegółów, naprzykład, czy znał wtedy Evelyn i jak go traktowała.Pewnie by odpowiedział, alewydawało mi się to manipulacją.Czy interesowały mnie takie rzeczy? Jasne.Jack był ważną postacią w moimżyciu, a ja niemal nic o nim nie wiedziałam.Ciekawość była więc naturalna.Kiedy Evelyn kusiła mnie szczegółami o Jacku, dopytując, czemu nie jestemzainteresowana, jestem pewna, że nie chodziło jej o banalną ciekawość.Czy Jackmnie interesował? Fizycznie? Może dla Evelyn odpowiedz była łatwa i oczywista?Mężczyzna, całkiem atrakcyjny, dostępny, przynajmniej w tym sensie, że nie widaćpod bokiem żadnej konkurencji.Może dla niej sprawa była prosta: Tak, interesujemnie , Nie, nie w moim typie.Jack nie był w moim typie.Zdecydowanie.Kiedy jednak patrzyłam na niegonad stołem, samą siebie pytając, czy mnie interesuje , pojawiły się uczucianiejasne i sprzeczne.A nade wszystko poczucie, że dłubanie w tych uczuciach tostrata czasu, gdyż najwyrazniej ja nie byłam dla niego interesująca.Dość się napracowałam z mężczyznami, żeby niemal natychmiastwyczuwać, który może zacząć się dobierać do mnie w ciemnej alejce podczaspatrolu, a który pod koniec zmiany spyta: Robisz coś dziś wieczorem?.PrzyJacku radar nawet nie drgnął.Gdy kelner spytał, czy chcemy kartę deserów, Jack bez pytania mnie ozdanie, powiedział: Tak, dwie poproszę. Co bierzesz? spytał, gdy odłożyłam swoją. Nie wiem, czy dam radę. Najwyżej nie skończysz.To sens deseru.Niekonieczny dodatek.Uśmiechnęłam się. A ty coś wezmiesz? Jasne! Po takim jedzeniu? Deser to mus.Bogacze tak robią.Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej i zamówiłam jabłko w karmelu i kawę.Kiedy desery nadjechały, spytał: Co zrobisz z forsą? Pensjonat? Coś innego?Dopiero po chwili zorientowałam się, że ma na myśli wynagrodzenie za tęrobotę. Najpierw musimy go złapać. Złapiemy.Więc? Jeszcze się nad tym nie zastanawiałam.Pieniądze od Morettiego wystarcząna naprawę dachu i zabezpieczenie przed zimą.Zawsze coś się znajdzie. Przystań nad jeziorem.Coś mówiłaś latem. Tak. Sięgnęłam po kawę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]