[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A teraz idz przygotować się do rozegrania batalii z panemFarringtonem.Tę bitwę musimy wygrać.Otworzył drzwi przed Rolfem.Przez moment żaden z mężczyzn nie poruszył się.Ruben spoglądał w lodowate niebieskie oczy, starając się zamaskować swoje prawdziweuczucia.- Będę szczęśliwy, mogąc ci pomóc - powiedział wreszcie.- Miło mi to słyszeć.Dziękuję panu, panie Stone.Rolf opuścił gabinet, zamykając za sobą drzwi.Ruben usiadł z powrotem za biurkiem.Ni stąd, ni zowąd przypomniał sobie stare powiedzenie: Kto chce wieczerzać z diabłem.-.musi mieć długą łyżkę - dokończył na głos.- Jakie to prawdziwe, jakie prawdziwe- szepnął do siebie.*- Sam teraz widzisz - mówił Alan opryskliwie.- Czy można się było spodziewaćczegoś innego po tym cholernym Nowym Jorku?Usłyszana od Jamesa nowina wytrąciła go z równowagi.Zaatakowany we własnymmieszkaniu.Alan wciąż widział w Jamesie młodszego brata.Kiedy byli dziećmi, w szkolezawsze stawał w jego obronie.Tylko on miał prawo go tyranizować, nikt obcy.- Nic mi się nie stało - pośpieszył z zapewnieniem James.- Po prostu solidnie sięwystraszyłem.Ostatnio wydarzyło się tu kilka brutalnych morderstw na tle seksualnym.Ofiary - przede wszystkim mężczyzni - były torturowane.Nie wspomniał, że ofiarami byli homoseksualiści.Alan był nieodrodnym synemswojego ojca.Jeśli coś mu nie odpowiadało, po prostu tego nie uznawał.James mówił dalej:- Na szczęście nie sprowokowałem napastnika, więc nie wyrządził mi krzywdy.Alemam zamiar wynieść się stąd, gdy tylko znajdę inne mieszkanie.Straciłem zaufanie do tegomiejsca i już nie potrafię czuć się tu bezpiecznie.- Słuchaj, a może byś tak przyjechał do Anglii? - zaproponował Alan.Byłwstrząśnięty tym, co usłyszał.Potwierdzało to tylko niechęć, jaką żywił do Ameryki iAmerykanów.- Możesz zatrzymać się u nas, jeśli chcesz.James poczuł się wzruszony tą nagłą troską.Byli braćmi i Alan kochał go na swójsposób.James nigdy nie potrafił oprzeć się bratu, gdy ten był dla niego miły.- Nie chciałbym sprawiać kłopotu Fay - powiedział, zdając sobie sprawę, że jegoobecność nie byłaby miła bratowej.- Ale dzięki za zaproszenie.Może faktycznie wybiorę sięna krótko do Anglii.Zatrzymam się w hotelu.Bardzo chciałbym cię zobaczyć.Czy wielkidzień w sądzie został już wyznaczony?- Mam nadzieję, że uda nam się uzyskać termin w przyszłym tygodniu.Chciałbym,abyś był tego świadkiem.I nie martw się, że mógłbyś stracić swój legat.Kiedy wygram,otrzymasz Langley.Kiedy wygram.Ta pewność wygranej nie uszła uwagi Jamesa.Alan zawsze byłpewny siebie, ale tym razem Jamesowi wydawało się, że w zachowaniu brata kryje się coświęcej niż zwykła brawura.Ciekawość dręczyła Jamesa niczym ćmiący ząb.Co takiegowiedział Alan, że czyniło go to tak pewnym sukcesu?- Ja także chciałbym być świadkiem twojego zwycięstwa.Jesteśmy rodziną ipowinniśmy trzymać ze sobą.Wiesz, co ci powiem? Jak już będziesz znał dokładny termin,zadzwoń do mnie, a załatwię sobie urlop.Właściwie powinienem jechać do Connecticut, alezamiast tego przyjadę do domu.- Gdybyś miał trochę zdrowego rozsądku, wróciłbyś na stałe - powiedział Alanopryskliwie.- Ale o tym jeszcze porozmawiamy.Jak tylko będę znał termin sprawy, zaraz dociebie zadzwonię.I nie otwieraj nikomu obcemu.Cześć.Podczas tej rozmowy do pokoju weszła Fay.- To był James - powiedział Alan żonie.- Jakiś łajdak napadł na niego.- To okropne - odparła.- Czy go zranił?- Nie.Na szczęście James nie usiłował odgrywać bohatera.- Tak jakby był do tego zdolny! - prychnęła Fay pogardliwie.W przeciwieństwie doAlana doskonale zdawała sobie sprawę z seksualnej orientacji Jamesa.Ostatnia uwaga żony zirytowała Alana.- Nie bądz taka wredna - powiedział ostro.- Przecież mogli go zabić.W końcu to jestmój brat.Fay nie pozostała mu dłużna.- Tak jakbym o tym nie wiedziała.Nigdy go nie lubiłam ani nie miałam do niegozaufania i nie zamierzam zmieniać zdania o nim tylko dlatego, że ktoś zaatakował go nożem.Sam mówisz, że wyszedł z tego bez szwanku, więc o co chodzi?Fay potrafiła być agresywna i wojownicza i Alan właściwie podziwiał ją za to, że maodwagę mu się przeciwstawić.- O nic nie chodzi - odparował.- Po prostu nie bądz taka wredna w stosunku doJamesa.Zaprosiłem go do nas.- Dostrzegając grymas niechęci na ładnej twarzy żony, dodał: -James odmówił.Wie dobrze, że go nie lubisz.Ale ma zamiar przyjechać na sprawę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]