[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Następnie udał, \e wyjął gałkę oczną i podał jąKaren, a dziewczynka udawała, \e wło\yła oko do ust i je głośno przełknęła. �ee, surowe! śadne z nich nie patrzyło nawet w stronę iluzji. Zniknęła poinformowała ich Lozja. Tak zgodził się Sean. Nasz pokaz był tak straszny, \e mc nie potrafiło się z nimrównać. Uśmiechnął się do Karen. Dobra robota, mała. Dzięki, chłystku odparła. To było interesujące zauwa\yła Lozja. Nigdy wcześniej nie widziałam, \eby komuśudało się wyprowadzić iluzję w pole. To mundański talent powiedział Sean. Z nami w naszym normalnym stanie nikt niepotrafi wytrzymać.Lozja się roześmiała. Tak czy siak, macie wiele uroku.Samochód dotarł do końca mostu i wjechał na stały ląd.Lozja wróciła na swoje miejsce.Karen poczuła się odprę\ona; wiedziała, \e je\eli iluzja zdołałaby ich przestraszyć, albozmylić, mama wjechałaby w nieskończoną otchłań.Ale udało im się przejechać.Nadal jednak nie czuła się na tyle odprę\ona, \eby zasnąć, mimo póznej godziny.Postanowiła jeszcze zapytać Lozję o coś, co nie byłoby nudne. Dlaczego mę\czyzni impów noszą takie wa\ne, dynamiczne imiona Et, Ort, Uls,a kobiety nie zawsze? Poniewa\ mę\czyzni zawsze potrzebują potwierdzenia, nawet jeśli chodzi o imię odpowiedziała Lozja. A kobiety i bez tego znają swoją prawdziwą wartość. Tak, to mnie przekonuje powiedziała Karen i zasnęła.Kiedy się obudziła, świt zaczął rozdzierać noc, a samochód dotarł do gęstego lasu.Seanspał z tyłu wozu, a tata się obudził i siedział teraz z przodu, obok mamy.Tweeter siedział nagłowie Karen, a Woofer le\ał na podłodze przy Seanie.Noc więc minęła.Mama musiała byćbardzo zmęczona, ale na pewno doje\d\ali do miejsca przeznaczenia.Popatrzyła przez okno.Drogę blokowały zwisające konary drzew.Były potę\ne.Karenpomrugała i przetarła oczy.Czy to dzieje się naprawdę? Powiedz im, \e przyjechaliście ochronić Xanth przed Złym Wiatrem zawołała Lozja.Mama opuściła szybę i powiedziała, co zaproponowała impka.Konary zakołysały sięi zeszły z drogi.Samochód pojechał dalej. Drzewa stra\nicy dobrze chronią zamek zauwa\yła Lozja.Ale zaczynają odczuwaćskutki magicznego pyłu.Teraz wjechali do cudownego ogrodu, w którym rzeczywiście było pod dostatkiem drzewciasteczkowych. Zamek Roogna! zawołała Karen. Na śniadanie zjemy czekoladowe ciastka.To obudziło Davida. Rety powiedział, oglądając okolicę.W zasięgu wzroku pojawił się zamek.Była to chyba najpiękniejsza budowla, jaką Karenkiedykolwiek widziała.Tworzyły ją promienie porannego słońca, błyszczał więc i migotał.Miał fosę i mury, i baszty, i wie\yczki, i proporce, i wszystko, co powinien mieć zamek. Oooo! zawołała z zachwytem. Oooo! małpował z przekąsem David, ale naprawdę sam był pod ogromnymwra\eniem.Widzieli ju\ tyle lasów i iluzji w Xanth, \e była to miła odmiana.Most zwodzony był podniesiony, ale ju\ zaczął się opuszczać, a z zamku wybiegładziewczyna w niebieskich d\insach.Była wysmukła, miała warkocz.Nie wyglądała na więcejni\ szesnaście lat.Najwyrazniej była to któraś ze słu\ących. Cześć! zawołała, kiedy dobiegła do auta. Musicie być Mundańczykami.Witamw Zamku Roogna.Jestem Electra. Tak, jesteśmy rodziną z Mundanii powiedziała mama. Wydaje nam się, \e mo\emyuchronić Xanth przed Złym Wiatrem, jeśli ktoś nam powie, gdzie mamy się udać i jak tozrobić. Jasne.Chodzcie powiedziała Electra. Musicie być zmęczeni po tak długimprzebywaniu w poruszającym się domu. Rzeczywiście jesteśmy potaknęła mama. Jednak nie mo\emy w takim stanie wejśćdo królewskiego zamku.Gdyby ktoś zechciał wyjść i poinstruować nas, zaczekamy tutaj. Och nie, musicie wejść gwałtownie zaprzeczyła dziewczyna. Król Dor nalega. Ale jesteśmy brudni i nędznie ubrani zaprotestowała mama. I głodni dorzucił David.To była prawda. Oczywiście zgodziła się chętnie Electra. W zaniku będziecie mogli się przebraći coś zjeść. No i mamy ze sobą zwierzęta dodała mama. One te\ są zaproszone powiedziała radośnie dziewczyna.Spojrzała za siebie, skądnadchodził nijaki młody mę\czyzna.Oto Dolph.On wam wszystko powie. Je\eli jesteś pewna. powiedziała mama, ale bez przekonania.Do rozmowy wtrąciła się Lozja. Ona jest pewna.To księ\niczka Electra, a to ksią\ę Dolph. Księ\niczka? pisnęła Karen. Oczywiście.Rozpoznałam ją z opisu.Jest bardzo bezpośrednia.A to jej mą\, ksią\ęDolph.Kiedy usłyszałam imię, skojarzyłam sobie wszystko.Mama oczywiście słuchała i zachowywała się dyplomatycznie na swój sposób. Z przyjemnością wejdziemy.Mamy jednak do załatwienia wa\ną sprawę, więc niemo\emy zabawić długo. Tak, Dobry Mag przysłał Greya Murphy ego, \eby był przy tym powiedziała Electra. Porozmawia z wami, kiedy tylko będziecie gotowi.Chodzcie, zaprowadzę was.Wysiedli z auta.Karen ostro\nie postawiła na ziemi Lozję.Impka z ochotą przyjęła takąnieoficjalną pomoc w świecie ludzkich olbrzymów. Ooo, impka zawołała uradowana Electra. Jestem imp Lozja, mieszkanka wioski Erium przedstawiła się formalnie impka.Jestem przewodniczką rodziny mundańskiej.Nie będę mogła od razu wrócić do domu, mamwięc nadzieję, \e nie będzie niegrzeczne, jeśli poproszę o zgodę na pozostanie tu przez kilkadni. Ale\ skąd odpowiedziała Electra. Będzie wspaniale, je\eli zostaniesz z nami.Mamysporo miejsca, a ty chyba za du\o go nie potrzebujesz. Odwróciła się do księcia: Dolph,zaprowadz Lozję do magicznego lustra, \eby mogła poinformować swoją rodzinę w wiosce,\e jest bezpieczna.Młodzieniec zmienił się w centaura wielkości impki. Siadaj na mnie, zawiozę cię tam powiedział. Bardzo dziękuję odpowiedziała Lozja.Karen podniosła Lozję i posadziła ją na grzbiecie centaura.Impka uchwyciła się gęstejgrzywy. Tylko mnie nie podrywaj, bo \ona będzie krzyczeć za\artował Dolph. Nie będę! zawołała za nimi Electra.Zaraz potem roześmiała się; pozostali te\wybuchnęli śmiechem.Mo\e i była księ\niczką, ale na pewno była wesołą osobą. Nie zrozum mnie zle, ale wydaje mi się, \e jesteś najszczęśliwszą księ\niczką, jakąspotkałam powiedziała mama. Dziękuję odpowiedziała zadowolona Electra.Poszli za nią do zamku.Karen tęsknym wzrokiem spoglądała za siebie na drzewaciasteczkowe, ale rozumiała, \e zaczekają na nią, chocia\ nagle poczuła się wściekle głodna.Kiedy dotarli do fosy, z wody wyłoniła się ohydna zielona głowa.Karen krzyknęła,a pozostali cofnęli się. Ach, to tylko Suffle wyjaśniła Electra. Potwór z fosy Zamku Roogna i poza tymopiekunka do dzieci; uwielbia je. Podniosła głos. W porządku Souffle.Dobry Mag wieo tych Mundańczykach.Potwór skinął i zniknął pod wodą.Przeszli po zwodzonym moście i weszli do zamku.Był ogromny kamienne przejściaprowadziły w ró\nych kierunkach
[ Pobierz całość w formacie PDF ]