[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Była niewolnicą Kapitana, bez wątpienia; mógł pędzić ją przez ulice wioski, mógł ją karać ipodporządkować sobie bez reszty.Kiedy rzucił ją na łoże, dał kilka mocnych klapsów w piersi, po czym wziął ją gwałtownie,odwróciła lekko głowę i wyszeptała: Panie, mój panie.Gdzieś w głębi umysłu wiedziała, że nie wolno się jej odzywać, lecz te słowa wydawały siębardziej jękiem, a może krzykiem.Usta miała otwarte i rozpłakała się, szczytując.Uniosłaramiona i otoczyła nimi szyję Kapitana.Coś zamigotało mu w oczach, a potem naglerozpaliło się wielkim blaskiem.Kiedy wszedł w nią gwałtownie po raz ostatni, zapadła się wniebyt.Przez długi czas leżała w bezruchu, z twarzą wtuloną w poduszkę.Czuła długi rzemieńprzywiązany z jednego końca do pala, a z drugiego do jej szyi, ciągle zmuszający ją dotruchtu, jakby nadal znajdowała się na Miejscu Publicznej Kazni. Zdawało się jej, że piersi zaraz eksplodują, tak tętniły od niedawnych razów.Poczuła, żeKapitan zdjął całe ubranie i wsunął się nagi do łóżka, obok niej.Jego ciepła dłoń spoczywała teraz na jej wycieńczonej płci, a jego palce bardzo delikatniebawiły się jej wargami.Przycisnęła się mocniej do jego ciała, do potężnych nóg i ramionpokrytych złotymi, kręconymi włoskami i przytuliła się do jego nagiej piersi.Twardy zarostdrapał ją w policzek.Potem poczuła jego wargi na swoich ustach.Zamknęła oczy, odcinając się od jasnego światła popołudnia wpadającego przez okno.Przytłumione głosy mieszkańców wioski, głosy dobiegające z ulicy, głuche wybuchy śmiechuw sali na dole, wszystko to zlało się w jednostajny dzwięk, który powoli kołysał ją do snu.Mały ogień płonął na kominku, a Kapitan przycisnął ją mocno do siebie i zaczął oddychaćrytmicznie, pogrążając się w głębokim śnie.TRISTAN W DOMU NICOLASA, KRLEWSKIEGO KRONIKARZANa wpół oszołomiony, rozmyślałem nad słowami Różyczki, nawet kiedy licytator zacząłzbierać oferty; z na wpół zamkniętymi oczyma słuchałem wrzasków kotłującego się wokółplatformy tłumu.Dlaczego mielibyśmy być posłuszni? Skoro jesteśmy zli, skoro zostaliśmyskazani na odbycie kary w tym piekle, dlaczego mamy się na cokolwiek zgadzać?Jej pytania odbijały się echem nad wrzaskami gapiów, nad wielkim, nieartykułowanymrykiem tłumu, koszmarnie brutalnym i obdarzonym niespożytą energią.Kurczowo trzymałemsię ulotnego wspomnienia jej ślicznej owalnej twarzyczki i oczu błyszczącychniepohamowaną samowolą, podczas gdy oprawcy poszturchiwali mnie, chłostali, obracali ioglądali.Możliwe, że znalazłem ucieczkę w tym dziwnym, prowadzonym z samym sobą dialogu,ponieważ znoszenie rzeczywistości aukcji było zbyt bolesne.Stałem na bloku, dokładnie tak,jak mi to nieraz przepowiadano.Zewsząd słychać było oferty.Zdawało się, że jednocześnie widzę wszystko i nic, i w ponurym momencie niesłychanegożalu poczułem litość dla głupiego niewolnika, którym się okazałem, marzącego wzamkowych ogrodach o nieposłuszeństwie i wiosce. Sprzedany Nicolasowi, Królewskiemu Kronikarzowi.Potem brutalnie sprowadzono mnie po stopniach platformy i postawiono przed człowiekiem,który mnie kupił.Przypominał cichy płomień pośród tego zbiorowiska prostaków; czułemręce gapiów chłoszczące mój naprężony członek, szczypiące mnie i ciągnące za włosy.Mójpan stał otoczony aurą kompletnego spokoju; uniósł mój podbródek, a kiedy nasze oczy sięspotkały, ze zdziwieniem pomyślałem: Tak, oto mój pan!Niesłychane.Nawet jeśli on sam nie był piękny  choć potężnie zbudowany mimo szczupłości ciała  napewno emanował zdumiewającym spokojem.Pytania Różyczki odbijały się echem po moim umyśle.Zdaje się, że na chwilę przymknąłemoczy.Tłum popychał mnie i napierał na mnie; setki głosów powtarzały mi, żebym maszerował,unosił wysoko kolana, podniósł brodę;, utrzymywał mój penis w gotowości.Z oddaliusłyszałem głos licytatora wzywający kolejnego niewolnika na platformę.Otoczył mnie dzikiryk tłuszczy.Miałem czas zaledwie zerknąć na mego pana, lecz to wystarczyło, bym dostrzegł wszystkieszczegóły.Był wyższy ode mnie zaledwie o cal, miał kanciastą, szczupłą twarz i gęstą grzywębiałych włosów spadających na ramiona.Był zbyt młody na tak siwe włosy, niemalchłopięcy, mimo ogromnego wzrostu i lodowatego spojrzenia; jego błękitne oczy miałymroczne zrenice.Zdawał się stanowczo zbyt dobrze odziany, jak na mieszkańca wioski, lecztu i ówdzie widziałem na balkonach ludzi ubranych podobnie do niego, obserwującychwidowisko na placu z pięknych, wysokich krzeseł.Z pewnością byli to bogaci sklepikarze iich żony, lecz to mego pana nazwano Królewskim Kronikarzem. Miał długie, piękne dłonie, które niemalże leniwie nakazały mi iść przed nim.Wreszcie dotarłem do końca placu; podszczypywania i razy wreszcie dobiegły końca.Oddychając płytko, maszerowałem przez puste ulice, przy których stały małe tawerny,sklepiki i kramy.Panowała tu wyjątkowa cisza.Zrozumiałem, że wszyscy są na placu.Nie było słychać nic poza odgłosem moich stóp na kamiennych kocich łbach i raz"nymstukotem butów mego pana za moimi plecami.Szedł bardzo blisko mnie.Tak blisko, żeniemal czułem, jak ociera się o moje pośladki.Potem, zaskoczony, poczułem mocneuderzenie rzemienia i usłyszałem jego niski głos tuż przy moim uchu: Podnoś wysoko kolana, a głowę trzymaj dumnie i wysoko.Natychmiast się wyprostowałem, zaskoczony, że pozwoliłem sobie na chwilę zapomnienia.Mój członek naprężył się pomimo zmęczenia, które czułem w nogach.Znowu wyobraziłemgo sobie  tę zdumiewająco gładką, młodą twarz, lśniące białe włosy i wspaniałe aksamitneszaty.Uliczka wiła się, kręciła i stawała coraz węższa, coraz ciemniejsza, domy zdawały się staćcoraz bliżej siebie.Zaczerwieniłem się, kiedy z naprzeciwka podeszła do nas parawieśniaków młodzieniec z dziewczyną  ubranych w czyste, wykrochmalone ubrania; przyjrzelimi się uważnie.Słyszałem swój ciężki oddech odbijający się echem od ścian.Staruszek, którysiedział na stołku przy drzwiach, spojrzał na mnie z zaciekawieniem.Skórzany pas trafił mnie znowu w chwili, kiedy para zrównała się z nami; usłyszałem, jakmłody mężczyzna śmieje się do siebie i mruczy cicho: Piękny, silny niewolnik, panie.Dlaczego starałem się maszerować tak szybko? Trzymać głowę tak wysoko? Dlaczego znowuczułem dawny lęk? Różyczka płonęła takim buntem, kiedy zadawała te pytania! Myślałem ojej gorącej płci przywierającej tak odważnie do mego członka.To wszystko i głos mego panarozkazujący mi iść dalej, szybciej  doprowadzały mnie do szału. Zatrzymaj się  usłyszałem nagle polecenie i poczułem dłoń na ramieniu, zmuszającąmnie do zatrzymania się w pół kroku i odwrócenia twarzą do mego pana [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl
  • Copyright 2016 (...) chciałbym posiadać wszystkie oczy na ziemi, żeby patrzeć na Ciebie.
    Design: Solitaire