[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. W wiosce zawsze ktoś przygląda się niewolnikom odpowiedział. Jeśli przywiążę ciędo ściany domu od strony ulicy, a uczynię to, z pewnością ktoś cię zauważy.Młodziwieśniacy znowu się zjawią, zadowoleni, że znalezli niewolnika, którym nikt się nieprzejmuje, którego oni mogą za darmo dręczyć.Wychłostaliby każdy kawałek twego ciała szybciej niż w pół godziny.A, jak sam zauważyłeś,mają w sobie dość specyficzny urok.Dla dobrze ułożonego niewolnika nawet najprostszapraczka czy kominiarz mogą mieć niesłychany czar i moc, jeśli tylko dyscyplina jest dośćnęcąca. Nęcąca powtórzyłem to słowo.Doskonałe.Wszystko mi się rozmyło przed oczyma.Podniosłem rękę, żeby przetrzeć oczy, lecz zaraz jąopuściłem. A ty tego potrzebujesz rzekł pan. Potrzebujesz, żeby ktoś cię zaprzągł do wozu,włożył ci wędzidło między zęby, wzuł ci buty z podkowami i popędził porządnie.Skinąłem głową.Gardło miałem tak ściśnięte, że nie mogłem się odezwać. I chciałeś mnie zadowolić mruknął. Dlaczego? Nie wiem dlaczego! Wiesz! Dlatego.że jesteś moim panem.Jesteś moim właścicielem.Jesteś moją jedyną nadzieją. Nadzieją na co? %7łeby być dobrze karanym? Nie wiem! Wiesz! Moją jedyną nadzieją na prawdziwą miłość, na zatracenie się w drugim człowieku, a nie nazagubienie pośród tych, którzy usiłują mnie złamać i wychować.Na zatracenie się w kimś,kto osiągnął wyżyny wysublimowania w okrucieństwie, wyżyny wysublimowania w byciudobrym panem.Jesteś moją jedyną nadzieją na znalezienie kogoś, kto może, pośród całegomojego cierpienia, dostrzec głębię mego oddania i także mnie pokochać.Wyznałem zbyt wiele.Urwałem, załamany i pewien, że nie dam rady kontynuować.Mimo tomówiłem dalej: Możliwe, że mogłem pokochać wielu panów i wiele pań.ale ty, panie, posiadaszniesłychane piękno, które mnie urzekło.Ty sprawiasz, że kary nie są takie straszne.Ja.samtego nie rozumiem. Co czułeś, kiedy zrozumiałeś, że czekasz na swoją kolejkę na talerzu obrotowym wMiejscu Publicznej Kazni? spytał. Kiedy błagałeś mnie i całowałeś moje buty, awieśniacy cię wyśmiali?Te słowa bolały.Znowu wspomnienie było nazbyt wyrazne.Przełknąłem z trudem. Czułem panikę.Płakałem, bo nie mogłem znieść myśli, że znowu mam zostać ukarany, takszybko, i to po tym, kiedy tak bardzo się starałem.I miał być z tego uczyniony spektakl dlapospólstwa, dla tłumu gapiów, którzy będą się ze mnie naśmiewać.Kiedy zaś skarciłeś mnieza błaganie.poczułem się zawstydzony myślą, że uda mi się uciec od kary.Przypomniałemsobie, że wcale nie muszę na nią zasługiwać, że wystarczy mojaobecność.i że jestem tym, czym jestem.Wstydziłem się, że ośmieliłem się ciebie błagać.Nigdy więcej tego nie uczynię, przysięgam. A potem? spytał. Kiedy zostałeś zabrany na podium i osadzony na talerzuobrotowym bez pęt? Czy czegokolwiek to cię nauczyło? O, tak, bardzo wiele. Roześmiałem się krótko, ochryple. To była druzgocząca lekcja!Najpierw, kiedy powiedziałeś strażnikowi, że ma mnie nie krępować, poczułem ogromneprzerażenie, że stracę nad sobą panowanie. Ale dlaczego? Co by się stało, gdybyś usiłował walczyć? Zostałbym skrępowany, wiedziałem o tym.Dziś wieczorem zobaczyłem tak spętanegoniewolnika.Wtedy po prostu założyłem, że tak się stanie.Opierałbym się ze wszystkich sił,wierzgał, jak ten książę, którego dziś widziałem, targałbym więzy tak, jak przerażenie targałomoim sercem.Urwałem.Oszałamiające.tak, to wszystko stało się oszałamiające. Wytrzymałem jednak w bezruchu ciągnąłem. A kiedy zrozumiałem, że nie ześlizgnęsię ani nie zsunę pod razami, zniknęło całe moje napięcie.Znałem już to niesłychanepodniecenie.Zostałem ofiarowany tłumowi i poddałem się temu.Zebrałem w sobie całe szaleństwo gapiów, którzy powiększali moją karę przez to, że tak bardzoich ona bawiła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]