[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Cham -bi rów nież był w po bli żu, przy kuc nię ty za mu rem na ta ra sie przy dro dze do mia sta. Do rwa łeś ich! rzu cił Pe ru wiańczyk. Ale nie wiem, czy wszyst kich od po wie dział Cha se.Zbior nik był pu sty.Srebr na kla -pa za mknę ła się pod wła snym cię ża rem i pu łap ka była znów go to wa do dzia ła nia, ale na -peł nie nie jej ze stru mie ni bie gną cych przez ja ski nię mo gło za jąć wie le go dzin, a na wet dni. Je śli nie, wkrótce za czną wy cho dzić przez ten otwór.Je śli ko goś zo ba czysz, strze laj! Po biegł wzdłuż ta ra su, by wy dać ka pra lo wi to samo po le ce nie.Sti kes ob ser wo wał z krą żą ce go hin da, jak Pa chac i reszt ka jego lu dzi wspi na ją się dowej ścia w mu rze.Wy pły wa ją cy z tu ne lu po tok wody skur czył się do nie wiel kie go stru -mycz ka. Wi dzę, że In ko wie za dba li o obro nę mia sta.Ba ine, któ ry sie dział obok nie go, spoj rzał na cia ła w niec ce bez śla du współ czu cia. Ci idio ci pew nie wbie gli tam na oślep. A Pa chac za mie rzał zro bić to samo.Mó wił, że za bi li dwóch żoł nie rzy, ale w ta kim ra -zie zo sta ło jesz cze dwóch a po dej rze wam, że dru gi ko niec tego tu ne lu jest ła twy do obro -ny. Prze niósł wzrok z muru na wi docz ny nad nim wy lot ja ski ni.Wo do spad pra wie znik -nął, w ciem no ści było wi dać kon tu ry bu dyn ków.Wy so ko po ło żo nych, z mnó stwem do god -nych kry jó wek& Chy ba bę dzie my musie li mu po móc zde cy do wał, po czym po wie działdo słu cha wek: Gu row, pod leć tak, że by śmy mie li ja ski nię w polu ra że nia.Nina spoj rza ła z pla cu na ol brzy mi mur po ni żej.Wi dzia ła, jak Ed die wy biegł z szy bu,za nim za la ła go po tężna fala, ale po tem jej mąż znik nął wśród niż szych za bu do wań mia sta. Boże, gdzie on jest? Uda ło mu się uciec.Wszyst ko bę dzie do brze za pew nił ją Szkot.Po zo sta li człon ko wie eks pe dy cji do łą czy li do nich przy ka mien nej ba lustra dzie. Pa trz cie tam! po wie dział Kit, wska zu jąc wy lot szy bu.Ja kiś męż czy zna ostroż nie wyj rzał z otwo ru, po tem wspiął się na jego kra wędz&Pa dły strza ły, wo kół in tru za wzbi ły się pył i ka mie nie i mężczy zna padł mar twy na ska li -stą zie mię.Ko lej ny, któ ry wy cho dził z szy bu, szyb ko się ukrył.Zen der za ci snął pięść w ge ście triumfu. Do rwa li go!Nina wca le nie po czu ła się przez to le piej.Byli w sta nie ode przeć atak, ale tkwi li uwię -zie ni w mie ście.Po ja wi ło się też ko lej ne za gro że nie.Ryk wir ni ków hin da przy brał na sile, kie dy he li -kop ter sztur mo wy ob ni żył lot i za czął po wo li ob ra cać się w stro nę wy lo tu ja ski ni.Ed die się gnął do AKM Cham bie go i prze sta wił broń z try bu au to ma tycz ne go na po je -dyn cze strza ły. Mu sisz oszczę dzać amu ni cję wy ja śnił za sko czo ne mu żoł nie rzo wi.Za uwa żył, że każ -dy z woj sko wych ma tyl ko je den za pa so wy ma ga zy nek.Ka pral sła bo mó wił po an giel sku, ale zro zu miał po le ce nie. Strze la łeś kie dyś? za py tał.Ed die od po wie dział z krzy wym uśmie chem: Moż na tak po wie dzieć.Uwa ga, idzie na stęp ny. Z szy bu wy ło ni ła się lufa AK-47,a za nią gło wa męż czy zny.Sto ją cy ni żej to wa rzy sze pod sa dzi li go w górę, żeby mógł swo -bod nie uży wać obu rąk do ce lo wa nia.Cham bi wy strze lił, Echa zu po chwi li zro bił to samo.Cha se nie był pew ny, któ ry z nichtra fił, ale li czył się efekt: gło wa mężczy zny od sko czy ła do tyłu, krew trysnę ła z czo ła i in -truz znik nął w szy bie. Do bry strzał po wie dział ka pra lo wi, któ ry roz pro mie nił się, sły sząc po chwa łę.Za -uwa żył, że pierw szy z nie pro szo nych go ści upu ścił ka łaszni ko wa, kie dy zo stał tra fio ny.Ka -ra bin bar dzo by mu się przy dał, gdy by zdo łał go do się gnąć. Osła niaj otwór, idę po broń na ka zał i po szedł wzdłuż ta ra su, by po wtó rzyć po le ce nie Echa zu.Za uwa żył zmia nę w ryku sil ni ków hin da.Pod czas obro ny szy bu prze stał zwra cać uwa gęna śmi gło wiec, któ ry te raz uno sił się w miej scu.Sil ni ki pra co wa ły z peł ną mocą, by utrzy -mać cię żar opan ce rzo nej ma szy ny.Dzia ło się ob ró ci ło & Pad nij! krzyk nął Ed die i rzu cił się na zie mię za mu rem.Hind otwo rzył ogień, plu jąc mor der czym stru mie niem oło wiu z czte rech luf ka ra bi nuGa tlin ga.Echa zu, za ję ty ob ser wa cją szy bu, zbyt póz no za uwa żył nie bez pie czeń stwo.Kulewpa dły przez otwór wej ścio wy do bu dyn ku, w któ rym sie dział, a odłamki ro ze rwa ły go nastrzę py.Kri ko rian na chwi lę wstrzy mał ogień, szu ka jąc ko lej ne go celu, po tem znów roz po cząłostrzał tym ra zem mie rzył w ta ras.Mur, za któ rym ukry li się Cha se i Chambi, miał po nadtrzy dzie ści cen ty me trów gru bo ści, ale ka mien ne blo ki za czę ły ła mać się i pę kać. Kur wa mać! wrza snął Ed die, osła nia jąc twarz przed ka mien ny mi odłam ka mi.Ka pralprzy warł do muru, znie ru cho miał z prze ra że nia i za blo ko wał mu dro gę. Wez się w garść! ryk nął An glik, tłu kąc pię ścią w nogi Cham bie go. Je śli uda namsię do stać za róg, bę dzie my bez pieczni.Jak tyl ko prze sta nie strze lać, bie gnij w górę!Strza ły umil kły. Jaz da! krzyk nął Ed die i ze rwał się do bie gu jak sprin ter.Sły szał, że Cham bi bie gniekil ka kro ków za nim.Jesz cze trzy me try, jesz cze dwa&Ka ra bin Ga tlin ga znów się ode zwał, kie dy Ed die zna lazł się za ro giem.Kule wbi ły sięw mur za jego ple ca mi&I w Cham bie go
[ Pobierz całość w formacie PDF ]