[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Teraz jak głupiec przyprowadziłem cię w miejsce, gdzie nasze życie zawisło na pajęczej nici.I tu, w moim domu, znów mnie uratowałaś.–Nie musimy prowadzić tak ścisłych rachunków.Za dobrze się znamy – stwierdziła, ale nie była pewna, czy to prawda.–Jest pewien obrzęd, który mogę dla ciebie wykonać.Może nic z tego nie wyjdzie, ale mówiłaś, że robisz kiepskie postępy w kwestii sztuki przodków.–To żadna tajemnica – odparła.– Przypuszczam, że wszędzie znajdziesz takich jak ja.–Oczywiście, ale wśród twojego, liczącego dziesiątki tysięcy osobników, ludupozostanie to niezauważone.U nas zaś liczy się każdy, bo jest nas mniej, niż myślicie.Mamysposoby na wspomaganie medytacji, wznoszące umysł na odpowiedni poziom.–Mówisz poważnie? – Spojrzała na przyjaciela z ciekawością.– Jeżeli uważasz, że jestchoć maleńka szansa na to, że się uda, zrobię wszystko, co będzie trzeba.Proszę, Achaeosie,nie masz pojęcia, od jak dawna…Kiwnął głową.–Powinnaś usiąść twarzą do ognia.Możesz zamknąć oczy lub patrzeć w płomienie,jak wolisz…Zrobiła, co jej polecił.Gdy zamknęła oczy, pod jej powiekami przetrwał wizerunek tańczących języków ognia, ale bardziej pod postacią ciepła na twarzy niż samego światła.–Co mam teraz zrobić?–Nic.Rozluźnij się i pozwól swoim myślom błądzić, gdzie chcą… – Usłyszała w jego głosie nutkę niepewności, ale nie otworzyła oczu.Poczuła na ramionach jego dłonie i to ją zaskoczyło.Zorientowała się, że musiał uklęknąć za nią.Uspokoiła oddech i zaczęła wypróbowywać wszystkie medytacyjne wskazówki swoich nauczycieli, które miały na celu oderwanie umysłu od otaczającego ją świata.Poczuła, że Achaeos kreśli palcami linie na jej ramionach, a potem naciska na mięśnie, opierając kciuki na łopatkach.Poczuła nagły dreszcz, który przerwał koncentrację, ale jego dłonie trzymały ją równie mocno i pewnie jak kajdanki, z których uwalniała Salmę.Zapragnęła powiedzieć, że wcale jej nie pomaga, ale z jego palców spływał spokój i rozluźniał każdy mięsień jej ciała.Achaeos zaczął przesuwać dłonie powoli od jej szyi w dółkręgosłupa i robił to nieskończenie delikatnie i cierpliwie jak biegły mechanik badający każdy fragment skomplikowanej konstrukcji – tylko że teraz to ona była tą konstrukcją.Przeszkadzał jej szorstki dotyk mynejskiej tkaniny.Achaeos rozluźnił jej kołnierz i wsunął palce za koszulę, gładząc jej skórę i delikatnie masując odsłonięte ramiona.Wstrzymała oddech, myśląc, jakie to było łatwe, i zanim nerwy znów wzięłyby górę, ujęła rąbek koszuli.Jej ramiona były dziwnie ociężałe, ale udało jej się podciągnąć koszulę wyżej i mocno ją podwinąć.Dłonie Achaeosa zamarły na chwilę, badając odsłonięte ciało.Zaskoczyła ją własna śmiałość, wiedziała jednak, że tak właśnie powinno być.Zdjął jej koszulę przez głowę i odrzucił w głąb pokoju.Poczuła chłód na odsłoniętych piersiach i brzuchu, ale zaraz potem owionęło ją ciepło ognia.Plecy miała zdrętwiałe, mimo to ciepłe.Gdy ręce Achaeosa spoczęły znowu na jej nagich ramionach, musiała gwałtownie zaczerpnąć tchu.Wszystko rozpoczęło się od nowa: powolne, ostrożne rozluźnianie mięśni, usuwanie bólu zrodzonego w więzieniu, a potem nieskończenie delikatne masowanie ramion i łuku pleców.Jak miała medytować, gdy cały jej umysł skupił się na tych dłoniach? Delikatnych dłoniach, których palce miały siłę potrzebną do naciągnięcia cięciwy łuku.Odnosiła jednak wrażenie, że powoli torują sobie drogę w głąb jej umysłu.Nie mogła się skoncentrować, gdy jej ciało było tak odległe, a jego tak bliskie…–Połóż się – szepnął jej do ucha i Che, nie wiedząc kiedy i jak, legła na dywanie,dotykając policzkiem miękkich włosów.Usiadł okrakiem na jej biodrach i nie przerywając rozluźniania mięśni pleców, przesunął dłonie w dół, ku talii.Porzuciła próby skupienia się, leżała tylko bezwładnie z zamkniętymi oczami i odpływała ku najdalszym brzegom świadomości.Zaczęło jej się wydawać, że w ciemnej komnacie przebywa jeszcze trzecia osoba -poza jej ścianami lub po drugiej stronie ognia.Był to ktoś nieogarniony i nieokreślony, kogo nie mogła objąć umysłem, ale kochający ją tak jak wszystkie swoje dzieci.Ponownie poczuła drżące dłonie Achaeosa na ramionach, jego oddech na swojej szyi.Potem musnął wargami jej ucho i pocałował w policzek
[ Pobierz całość w formacie PDF ]