[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Spojrzałam na tabliczkę. Tu nie jest napisane plasterek ogórka", tylko ogórek odparłam. Dosyć tego powiedziała kobieta. Zdejmuj fartuch.%7ładna pracownica nie będzie mi odpyskiwać,co to, to nie.Zabieraj swoją torebkę i wynocha stąd.I nie pytaj, gdzie twoja zapłata, bo na nic mi się tutajnie przydałaś, a poza tym byłaś tylko na próbę.Siwowłosy mężczyzna zerkał zza lady z nerwowym uśmiechem.W ten sposób znalazłam się z powrotem na ulicy.Poszłam na przystanek tramwajowy.Aleorientowałam się już co do układu niektórych ulic i wiedziałam, gdzie się przesiąść.Nawet zdobyłamdoświadczenie zawodowe.Mogłam powiedzieć, że pracowałam w punkcie z kanapkami.Miałabymkłopot, gdyby ktoś poprosił o referencje ale mogłam dodać, że ten punkt z kanapkami był w moimrodzinnym mieście.Czekając na tramwaj, wyjęłam listę z adresami innych miejsc, do którychzamierzałam pojechać, i plan od Queenie.Ale zrobiło się pózniej, niż sądziłam, a prawie wszystkiemiejsca były za daleko.Bałam się rozmowy z panem Vorguillą.Postanowiłam wrócić na piechotę, wnadziei, że gdy dojdę do domu, już go nie będzie.Dochodziłam do wzgórza, gdy przypomniałam sobie o poczcie.Znalazłam ją, wyjęłam list zeskrzynki i ruszyłam z powrotem do domu.Teraz już na pewno go nie będzie.Ale był.Kiedy przechodziłam obok otwartego okna pokoju gościnnego, które wychodziło na żwirowąścieżkę, usłyszałam muzykę.To nie była muzyka, którą włączyłaby Queenie.To była męcząca muzyka,jaką słyszeliśmy czasami z otwartych okien domu państwa Vorguillów wymagała skupienia i nie miałasensu, w każdym razie dla mnie.Klasyczna.Queenie była w kuchni, ubrana w jedną ze swoich kusych sukienek i w pełnym makijażu.Na rękachmiała bransoletki.Ustawiała filiżanki na tacy.Przez chwilę zakręciło mi się w głowie, gdy weszłam dośrodka z pełnego słońca, i na całym ciele wystąpiły mi krople potu. Cśśś uciszyła mnie, bo za głośno zamknęłam drzwi. Słuchają płyt w salonie.On i jego kolegaLeslie.W tym momencie muzyka gwałtownie ucichła i usłyszałyśmy wybuch ożywionej rozmowy. Jeden z nich włącza płytę, a drugi musi zgadnąć, co to jest, po usłyszeniu małego fragmentu wyjaśniła Queenie. Puszczają krótkie kawałki i zatrzymują, i tak w kółko.Można dostać od tegokręćka.Zaczęła kroić plasterki filetu z kurczaka i układać je na posmarowanych kromkach. Znalazłaś pracę? spytała. Tak, ale to nie było nic stałego. No trudno. Nie wydawała się tym specjalnie zainteresowana.Ale gdy muzyka znowu zaczęła grać,podniosła głowę, uśmiechnęła się, spytała: Poszłaś na& i zobaczyła list, który trzymałam w ręku.Wypuściła nóż i podeszła do mnie szybko, mówiąc cicho: Weszłaś tu, niosąc go na wierzchu.Powinnam była ci powiedzieć, żebyś go włożyła do torebki.Mójprywatny list.Wyjęła mi list z ręki, ale w tym momencie czajnik zaczął gwizdać. Och, zdejmij czajnik, Chrissy, szybko, szybko! Zdejmij czajnik, bo inaczej on tutaj wpadnie; nieznosi tego dzwięku.Odwróciła się do mnie plecami i rozerwała kopertę.Zdjęłam czajnik z kuchenki, a ona powiedziała: Zalej herbatę, proszę cichym, nieobecnym głosem osoby, która czyta pilną wiadomość.Wystarczy, że zalejesz; jest już odmierzona.Roześmiała się, jakby przeczytała dowcip.Zalałam listki herbaty wrzątkiem, a ona powiedziała: Dzięki.Och, dzięki, Chrissy, dzięki.Odwróciła się i spojrzała na mnie.Twarz miała zaróżowioną, a wszystkie bransoletki podzwaniałycicho na jej drżących rękach.Złożyła list, podniosła spódniczkę i zatknęła go za gumkę od majtek. Czasami grzebie mi w torebce powiedziała. Czy to herbata dla nich? zapytałam. Tak.Muszę wracać do pracy.Rety, co ja wyprawiam! Muszę pokroić kanapki.Gdzie jest nóż?Podniosłam nóż, przekroiłam kanapki i ułożyłam je na talerzu. Nie chcesz wiedzieć, od kogo jest ten list? spytała.Nie mogłam zebrać myśli. Od Bet? strzeliłam.Miałam nadzieję, że Queenie była tak wniebowzięta z powodu listu, w którym Bet jej wybaczała.Nawet nie spojrzałam na pismo na kopercie.Queenie zmieniła się na twarzy: przez chwilę wyglądała tak, jakby nie wiedziała, kto to jest Bet.Potem znowu powrócił jej wyraz rozmarzenia.Podeszła do mnie, objęła mnie i wyszeptała mi do ucha,drżącym, nieśmiałym i triumfującym głosem: To od Andrew.Możesz zanieść im tacę? Ja nie mogę.Nie w tej chwili.Och, dziękuję.Przed wyjściem do pracy Queenie weszła do salonu i pocałowała pana Vorguillę i jego kolegę.Pocałowała ich obu w czoło.Mnie pomachała: To cześć.Kiedy wniosłam tacę, zobaczyłam na twarzy pana Vorguilli irytację, że to ja, a nie Queenie.Aleodezwał się do mnie zaskakująco łagodnym głosem i przedstawił mnie Lesliemu.Leslie był krępym,łysym mężczyzną, którego w pierwszej chwili uznałam za równolatka pana Vorguilli.Ale jeśli się z nimchwilę pobyło i przymknęło oko na łysinę, wydawał się dużo młodszy.Nie sądziłam, że pan Vorguillamoże mieć takich kolegów.Nie był szorstki i zadufany, tylko sympatyczny i serdeczny.Na przykład, gdyopowiedziałam o pracy w punkcie z kanapkami, skomentował: To jest naprawdę coś.Dostać pracę w pierwszym miejscu, do którego weszłaś.To znaczy, że wiesz,jak zrobić dobre pierwsze wrażenie.Wcale nie było mi trudno o tym opowiedzieć.Obecność Lesliego ułatwiała wszystko i wydawała sięmieć łagodzący wpływ na pana Vorguillę.Tak jakby musiał zachowywać się wobec mnie kulturalnie wtowarzystwie kolegi.A być może wyczuł we mnie zmianę.Ludzie wyczuwają zmianę, kiedy przestajeszsię ich bać.Nie mógł wiedzieć, na czym ona polega i co ją spowodowało, ale świadomość ta zmieszała goi uczyniła ostrożniejszym.Podobnie jak Leslie uznał za pomyślną okoliczność, że już tam nie pracuję;jego zdaniem kobieta wyglądała na jedną ze starych oszustek, na jakie można się czasami natknąć wszemranym prywatnym biznesie w Toronto. I tak powinna była ci zapłacić powiedział. Dziwne, że jej mąż się nie wtrącił zauważył Leslie. W końcu jeśli jest aptekarzem, to jestszefem. Może przygotuje kiedyś jakiś specjał w odpowiednio dużej dawce.Dla swojej żonki dodał panVorguilla.Nie było tak trudno nalewać herbatę, podsuwać mleko i cukier, proponować kanapki, nawetrozmawiać, kiedy wiedziało się coś, czego ten drugi nie wiedział: że jest w niebezpieczeństwie.Właśnie ztego powodu mogłam czuć do pana Vorguilli coś innego niż wyłącznie nienawiść.Nie dlatego, że to onsię zmienił czy raczej: jeżeli się zmienił, to pewnie dlatego, że najpierw ja się zmieniłam.Chwilę pózniej musiał zacząć się szykować do pracy Poszedł się przebrać.Wtedy Leslie zapytał, czynie zjadłabym z nim kolacji. Tu niedaleko jest miejsce, do którego zwykle chodzę powiedział. Nic specjalnego.Nie tak jak uStaną.Spodobało mi się to, że nie pójdziemy do żadnego eleganckiego miejsca. Chętnie odpowiedziałam.Podrzuciliśmy pana Vorguillę do jego restauracji i pojechaliśmy do baruz frytkami.Leslie zamówił zestaw Super Obiad chociaż dopiero co zjadł kilka kanapek z kurczakiem a ja poprosiłam średni zestaw.On pił piwo, ja colę.Opowiadał o sobie.%7łałował, że nie poszedł do kolegium nauczycielskiego, a zamiast tego wybrałstudia muzyczne, po których trudno o stałe zajęcie.Byłam tak pochłonięta własną sytuacją, że nawet nie zadałam mu pytania, na czym gra.Ojciec kupiłmi bilet powrotny, mówiąc: Nigdy nie wiadomo, jak tam się ułoży z nim albo z nią"
[ Pobierz całość w formacie PDF ]