[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Cara jednak nie pozwoliła się sprowokować.- Palmer, mówiłam ci już, że przyjechałam, bo mama mnie o to prosiła.Nie kierowałamną chęć zysku.Nie jestem bogata, ale stać mnie na wygodne życie.Dobrze wiesz, że zawszejakoś sobie radziłam i nie korzystałam z pomocy rodziny.- Urwała na chwilę i dodała jeszczez ironicznym uśmiechem:- Doszłam do pieniędzy, korzystając ze starych, sprawdzonych metod - zarobiłam je.Nie muszę niczego brać od mamy.- Skarbie - odparował Palmer przeciągle - to ja doszedłem do pieniędzy zgodnie zestarymi, sprawdzonymi metodami.Odziedziczyłem je.- Roześmiał się i ten śmiech częścioworozładował napięcie przy stole.- Mamo, bądz rozsądna - zwrócił się do Lovie.- Oprócz spraw finansowych musimy pomyśleć o twoim zdrowiu.Wyglądasz piękniejak zawsze, ale niestety nie stajesz się młodsza.Nie powinnaś mieszkać tam sama.Myjesteśmy w mieście, lekarze też.Jeśli coś się stanie, to kto udzieli ci pomocy? Co ze mniebyłby za syn, gdybym cię zostawił samą na tym odludziu?- Doceniam twoją troskę - odrzekła Lovie sucho - ale przecież nie jestem sama.Mamprzyjaciółki i Toy.Wspomnienie imienia dziewczyny było błędem.Lovie natychmiast sobie touświadomiła i umilkła.Palmer zacisnął dłonie w pięści.- O tym też musimy porozmawiać! Co ty właściwie wiesz o tej dziewczynie? Przecież ona może cię doszczętnie okraść!- Na litość boską.- westchnęła Lovie, potrząsając głową.- A nawet jeśli nie okaże się złodziejką, to w czym może ci pomóc dziewczyna, któraledwie dzwiga coraz większy brzuch? Jak ona ma się tobą zaopiekować? Jest taka młoda, żenawet o siebie nie potrafi dobrze zadbać! - Palmer zapalczywie uderzył pięścią w stół.- Ja niechcę, żeby moje dzieci musiały się zadawać z kimś takim jak ona.Co ty w ogóle wiesz o jejpochodzeniu? I jaki to przykład dla Linnei?Cara spojrzała na drzwi, zastanawiając się, czy Toy może usłyszeć krzyki jej brata.Oczekiwała ostrej riposty matki, ale widząc jej bezradnie opuszczone ramiona, poczuła, żesama musi wkroczyć do akcji.- Wystarczy już, Palmer - powiedziała tonem, od którego jej podwładni w Chicagosztywnieli z lęku.- Nic nie wiesz o tej dziewczynie i potępiasz ją tylko dlatego, że jest wciąży! No, no, przyganiał kocioł garnkowi! Pamiętam pewne wydarzenie sprzed lat.Palmer zmienił się na twarzy, ale wystarczyło mu przyzwoitości, by odwrócić wzrok.- Widzę, że ty też pamiętasz - mruknęła Cara, oszczędzając mu omawianiaszczegółów.Mówiła o czasach szkoły średniej, gdy Palmer przy każdej okazji zabierał pewnądziewczynę do myśliwskiego domku ojca.Znajomość zakończyła się tak, jak można byłoprzewidzieć.Pewna suma pieniędzy przeszła z ręki do ręki i Palmer szczęśliwie wywinął sięod odpowiedzialności.W tej chwili Cara nie potrafiła sobie przypomnieć imienia tejdziewczyny i była pewna, że brat również go nie pamięta.Pewne rzeczy nigdy się niezmieniają, pomyślała ze smutkiem.Nastąpiła niezręczna chwila ciszy.Cara wzięła głęboki oddech.Przedłużanie tegowieczoru nie miało żadnego sensu.- Chyba wystarczy już wspomnień jak na jeden raz - powiedziała.- Mama postanowiłazamieszkać na stałe na wyspie i sama wybrała sobie towarzyszkę.A z tego, co widzę, Toy jestporządną, pracowitą dziewczyną i radzi sobie bardzo dobrze.Stara się, jak potrafi, czego naprzykład ja nie mogę o sobie powiedzieć.- Przeniosła wzrok na matkę.- Przepraszam cię, mamo, że zachowywałam siędotychczas jak manekin, ale zdaje się, że ten wieczór przywrócił mi energię.Przypomniałamsobie, kim jestem i dlaczego stąd wyjechałam.Palmer, muszę ci z przykrością powiedzieć, żestałeś się dokładnie takim samym tyranem domowym jak ojciec.Nie poznaję cię.W oczach jej brata błysnęło niedowierzanie, ale już po chwili jego twarz wykrzywiłnieprzyjemny grymas.- Przykro mi, jeśli zmieniłaś zdanie na mój temat - odrzekł lodowato - ale nie zapominaj, droga siostro, że nie było cię tu od dość dawna.Ty zajmowałaś się swoim życiem,a na mnie spadł obowiązek opieki nad mamą.- Traktujesz ją jak dziecko! - wybuchnęła Cara.- Nie jesteś jej mężem, tylko synem, i powinieneś okazywać więcej szacunku! Wkońcu to jej pieniądze.Mama doskonale potrafi sobie radzić z własnymi finansami, alewydaje mi się, że kontrola nad nią sprawia ci satysfakcję.Tak samo jak ojcu.Palmer zastygł na chwilę.Cara przypomniała sobie chłopca, którym niegdyś był, iserce jej się ścisnęło na widok gładkiego uśmiechu, jaki pojawił się na jego twarzy.- Jestem bardzo obowiązkowym synem.Sama zapytaj.Cara przeniosła spojrzenie na matkę.- Wiesz przecież, że nie mam głowy do liczb - powiedziała Lovie głosemdochodzącym jakby z wielkiego oddalenia.- Porównujesz mnie do ojca? - wybuchnął Palmer.- No cóż, może i jestem do niego podobny.Niedaleko pada jabłko od jabłoni.Alemów, co chcesz, prawda jest taka, że gdy ty byłaś w Chicago, ja zostałem tutaj i to jamusiałem sobie radzić z jego alkoholizmem i podłością.Gdy umarł, Julia kazała odmalowaćcały dom, żeby się pozbyć smrodu cygar i bourbona.A ja zajmowałem się mamą,opiekowałem się nią i obydwoje wiemy, że nie chodziło wyłącznie o pieniądze.- Ton Palmera stawał się coraz bardziej agresywny.Po chwili utkwił wzrok w twarzyCary i ciągnął dalej:- Ojciec przekazał firmę mnie, nie tobie.Cały majątek zostawił mnie.A wiesz,dlaczego? Nie dlatego, że mnie kochał bardziej, to oczywiste - prychnął z goryczą.- Aledlatego, że ty odwróciłaś się do niego plecami.Nigdy ci tego nie wybaczył.Przez chwilę patrzyli na siebie w ciężkim milczeniu.- A ja nigdy mu nie wybaczyłam tego, jak nas traktował - powiedziała Cara w końcu.-Ani tego, jak traktował ciebie, mamo.Lovie spuściła wzrok i znów instynktownie skuliła ramiona.Cara poczuła, że serce jejsię ściska [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl
  • Copyright © 2016 (...) chciaÅ‚bym posiadać wszystkie oczy na ziemi, żeby patrzeć na Ciebie.
    Design: Solitaire