[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pierwszą osobą, z którą się Niewarowny zetknął naposterunku, był właśnie młody milicjant.- Więc to prawda?. zapytał Michalak.Nie kończył zdania.Wiedział, że major i tak zrozumie, o co mu chodzi.- Prawda.Elżbieta Dorecka była prawą ręką szefa bandy,Stefana Zborkowskiego.Razem zamordowali Kwaskowiaka, adzisiaj ten sam los mnie szykowali.Wywiezliby mnie na wózkumleczarza i podrzucili ciało w lesie.- To straszne! A ja jej tak wierzyłem.Mówiła, że mniekocha.Przysięgała mi.Za dwa miesiące miał być nasz ślub.- Byliście, sierżancie, pionkiem w ręku sprytnej zbrodniarki.Wasza miłość była jej potrzebna, aby wiedzieć, co się dzieje naposterunku milicji.Owinęła was dokoła małego palca.Przezwasz długi język mało brakowało, abym teraz leżał z rozwalonągłową w lesie, tam, gdzie w listopadzie znalezliścieKwaskowiaka.- Przez mój długi język?! żachnął się Michalak.- A może nie powiedzieliście Doreckiej, że ja, tak samo jakKwaskowiak, co rano wychodzę na tajemnicze spacery?Ponieważ obawiałem się, że któryś z was wygada się, starałemsię jak najciszej wymykać z domu.Wyście jednak mnie pod-patrzyli i nie mieliście nic lepszego do roboty, jak o tympowiedzieć Elżbiecie.Michalak zaczerwienił się i spuścił głowę, ale Niewarownynie oszczędzał młodego milicjanta.- To dla bandy było sygnałem, że staję się niebezpieczny.Albo już wpadłem na trop, albo jestem blisko tego.Wtedywydali na mnie wyrok śmierci.Czekano tylko odpowiedniejokazji, bezksiężycowej i bezśnieżnej nocy.Na szczęście odpoczątku przewidywałem taki rozwój sytuacji i potrafiłem sięzabezpieczyć.Kiedy przygotowywałem dzisiejszą akcję, mojąnajwiększą troską było tak ją zorganizować, aby sierżant Mi-chalak o niczym nie wiedział.- Co teraz ze mną będzie?- Nie wiem szczerze przyznał major. Dopuściliście siębardzo poważnego wykroczenia służbowego.Ujawniliścieprzed osobami trzecimi tajemnicę dochodzenia.Ja was niepotępiam bezwzględnie, bo i sam byłem młody, i wiem, co tonieszczęśliwie ulokowane uczucie.Nie ja będę decydował owaszych losach, tylko komendant wojewódzki.- Czy mam zdać broń? Michalak był całkowicie załamany.- Na to mamy czas.A dzisiaj, sierżancie, czeka was nocnydyżur.Przypominam wam.XVII.NAUKA CZY INTUICJA?Tego dnia na odprawie u pułkownika był taki tłok, żemusiano przejść do salki posiedzeń, bo w gabinecie starego niezmieściłaby się nawet część chętnych.Wieść o ujęciu wreszciemordercy milicjanta z Podleśnej rozeszła się natychmiast pocałym gmachu.Kiedy już wszyscy zajęli swoje miejsca, szefpowiedział:- Zanim majorowi Niewarownemu powinszujemy sukcesuujęcia zabójcy Kwaskowiaka i likwidacji groznego gangu, niechon sam opowie nam, w jaki sposób do tego doszło.Major, który przygotował się do tego wystąpienia, powiódłtryumfalnym wzrokiem po obecnych i zaczął:- W pracy oficera milicji najważniejsza jest intuicja, zdolnośćkojarzenia faktów i wysnuwania wniosków z pozornie nicnieznaczących szczegółów.Przyznaję, instytuty i zakładykryminalistyki spełniają bardzo pożyteczną rolę, aleteoretyczne rozważania nie zastąpią zwykłego zawodowego nosa".Kiedy przyjechałem do Podleśnej, nie miałem żadnychdanych.Ale mój nos mówił mi wyraznie, że zbrodni niepopełnili jacyś miejscowi złodziejaszkowie ani nie jest onawybrykiem chuligańskim, lecz morderstwem dokonanym przywspółudziale kogoś z miejscowego high- life'u.Nie wiedziałemtylko, dlaczego to morderstwo było konieczne dla zapewnieniabezpieczeństwa przestępców.Niewarowny poprawił się w swoim fotelu, machinalniesięgnął po papierosa, ale szybko cofnął rękę.- Tajemnicze spacery starszego sierżanta Kwaskowiakanasuwały myśl ciągnął major że był on na tropie jakiegośbardzo poważnego przestępstwa i mordercy nie mieli innegosposobu zamknięcia mu ust.Obliczyłem czas trwania tychspacerów.Wynikało, że przestępca czy też przestępcymieszkają w promieniu najwyżej pięciuset metrów.Zacząłembadać, kim kto jest.- Jak Sherlock Holmes podsunął z uśmiechem jeden zoficerów.- Dumny jestem z tego porównania odparował major.Gdzie mogłem, zbierałem najrozmaitsze informacje.Odpewnego złodziejaszka o przezwisku Kiciuś dowiedziałem się,że Kwaskowiak czatował naprzeciwko willi doktoraWorkuckiego.Dziwnym trafem roznosiciel mleka, StefanZborkowski, także obciążył lekarza, twierdząc, że mniej więcejw tym samym czasie, kiedy zamordowanoKwaskowiaka, ulicą Akacjową przejechał samochódWorkuckiego.Ponieważ dla wszystkich było od początku jasne,że zwłoki starszego sierżanta dopiero po zbrodni przewiezionodo lasu, ten szczegół specjalnie obciążał prezesa TowarzystwaPrzyjaciół Podleśnej.Wtedy jeszcze bez zastrzeżeń wierzyłemZborkowskiemu i również podejrzewałem Workuckiego.Aferamłodocianych narkomanów także obciążała lekarza.Jednakżeta afera przyczyniła się do tego, że poznałem swoją omyłkę.Oninazywali swoje narkotyki heroiną.Kiedy pewnego razu wrozmowie z Workuckim i Bełkowskim zapytałem ich, co to jestheroina, lekarz udzielił mi dość mętnych wyjaśnień o działaniunarkotyku, natomiast chemik wiedział na ten temat znaczniewięcej.To był pierwszy sygnał, że należy zwrócić uwagę nawłaściciela laboratorium analiz medycznych.Pózniejzadawałem znajomym chemikom pytania dotyczące składuchemicznego heroiny.Nikt, nawet specjalista od narkotyków zKG MO, nie wiedział, jaka jest zawodowa nazwa tego nar-kotyku.A Bełkowski znał ją na pamięć.- Niepotrzebnie się wygadał mruknął ktoś z obecnych.- Każdy z przestępcom prędzej czy pózniej musi zrobićchoćby mały błąd.Milicja powinna dostrzec ten błąd i wysnućwłaściwe wnioski.A kiedy wdowa po Kwaskowiakuprzypomniała sobie, że mąż ją kiedyś pytał, po co dwojgu sa-motnym ludziom trzy butelki mleka, domyśliłem się, że tomleko znajdzie się właśnie pod drzwiami willi chemika.Początkowo sądziłem, że biały płyn potrzebny jest do fabrykacjinarkotyków.Byłem zaskoczony, kiedy podpułkownik z Ko-mendy Głównej wyprowadził mnie z błędu: przy produkcjiheroiny mleko nie jest potrzebne.- Ale skąd panu przyszło do głowy, że to będą narkotyki?- Po prostu intuicja.Obserwacja willi i jej właścicieliwykazywała, że jeśli się tam coś produkuje, musi to być rzeczcenna i jednocześnie niewielka.Tak ważna, że dla utrzymaniatajemnicy nie zawahano się zabić milicjanta.Przy innej, mniejcennej produkcji, przestępcy raczej zlikwidowaliby fabryczkęlub ją przenieśli gdzie indziej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]