[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedy dociera do slipu, orientuje się, że zbadanie tego miejsca niebędzie takie proste, jak przypuszczał.Spogląda na mur.Nigdzie niewidać nocnych kamer.Dobrze.Skoro on ich nie widzi, to one niewidzą jego.Ale problem leży gdzie indziej.Teren hangaru oddzielony jestbiegnącym od muru szerokim siatkowym płotem zakończonym kłę-bami drutu kolczastego.129Antonio ocenia sytuację.Nawet jeśli udałoby mu się wspiąć napłot i przejść nad drutami, nie uszkadzając przy tym rodzinnychklejnotów, musiałby zeskoczyć po drugiej stronie do wody z wyso-kości co najmniej trzech i pół metra.Ryzyko grożące przynajmniejskręconą kostką.Albo i gorzej.Droga dookoła też nie wchodzi w rachubę, ponieważ musiałbydojść do odległego o około dwóch kilometrów krańca wyspy, za-nurkować i dopłynąć pod wodą do slipu.W kombinezonie i z akwa-lungiem - bardzo chętnie.Ale nie w normalnym ubraniu, bez przy-gotowania, a już na pewno nie teraz, gdy jeden ze strażników zachwilę pojawi się w okolicy.Antonio przygląda się wielkim drewnianym drzwiom do hangaru.Na pewno są zamknięte.Nawet jeśli zdoła się do nich dostać, niebędzie łatwo je otworzyć.Z zewnątrz zamknięte są na kłódkę, a odśrodka prawdopodobnie jeszcze na zasuwę.yle to wygląda.Bardzozle.Zapada zmrok.Antonio idzie z powrotem w kierunku kontenera.W oddali dostrzega sylwetkę Fernanda, jak zwykle maszerującegoniespiesznym krokiem na pałąkowatych nogach.Za godzinę zrobi sięcałkiem ciemno i nocny strażnik będzie musiał włączyć latarkę.Na szczycie hangaru zardzewiały wiatromierz z kurkiem zaczynasię obracać w narastającym zachodnim wietrze.Gdyby ktoś przyjrzałmu się z bliska, na przykład przez lornetkę, zauważyłby, że w żelaznejgłówce kurka znajduje się całodobowa kamera z obiektywem nok-towizyjnym, niepodłączona do dyspozytorni Mobotix, ale do mniej-szego zestawu monitorów i magnetowidów na tyłach hangaru.Ze-stawu, przy którym siedzi właśnie zabójca Moniki Vidic.CAPITOLO XVIIRok 666 przed ChrystusemPola AtmantyKavie i Pesna w kiepskich humorach opuszczają chatę uzdrowi-ciela i wsiadają do oczekującego powozu.Larth zauważa ich nastrój,gdy zajmuje miejsce obok woznicy.Cztery zaprzężone do powozunajprzedniejsze ogiery w Etrurii ruszają z kopyta po ubitej darni.Powóz jest nowy, ale sędzia nie raczył nawet zaszczycić go sło-wem komentarza.Larth zaprojektował go osobiście i nadzorowałbudowę.Dwie osie, cztery wzmacniane koła o dziewięciu szprychachi obicia z brązu z każdej strony.To najwspanialszy powóz w całejEtrurii.Lepszy niż jakikolwiek zbudowany przez ojca Lartha.Lepszyniż jakikolwiek powóz, który mógłby przyśnić się jego ojcu.Larth spogląda przez ramię.Sędzia i jego doradca pogrążeni są wdyskretnej rozmowie.Jednej z tych, do których go nie dopuszczają.To go upokarza.Pesna i Kavie go nie szanują.Traktują go tylko jak wykonawcęwyroków.Kata.Cóż, Larth zna swoją wartość.Jest wart więcej, niżuważają.Więcej, niż tamci obaj razem wzięci.Po obu stronach mijają pola jęczmienia i pszenicy.Larth w mil-czeniu przeżuwa swoją nienawiść i frustrację.Wszystko jak okiem sięgnąć należy do sędziego Pesny.Pod zie-mią kryją się bogate złoża srebra, które sędzia wydobywa w swoichkopalniach i przetapia na biżuterię.131Rydwan zatrzymuje się.Woznica, mamrocząc, zeskakuje naziemię i idzie otworzyć bramę na polu.Larth chciwie łowi uchemrozmowę mężczyzn z tyłu.- Tak naprawdę to błogosławieństwo - mówi Kavie z entuzja-zmem.Sędzia pozostaje sceptyczny:- Jakim cudem?- Zaproszenie, które wystosujemy do szlachetnie urodzonych,sędziów i starszyzny może obejmować poświęcenie nowej świątyni.Jak mogliby odmówić przybycia i uczestniczenia w świętym obrzę-dzie?- Poświęcenie przez ślepego wróżbitę? - Pesna nie wydaje sięprzekonany.- Jak to będzie wyglądało?- Być może nie jest ślepy.- A jeśli?Zapada cisza.Larth prawie słyszy kółka obracające się w prze-biegłym umyśle Kaviego, który po kilku chwilach jak zwykle znaj-duje właściwą odpowiedz:- Więc będzie czymś nowym.Rozpuścimy informację, że Teu-kros dobrowolnie poświęcił wzrok, aby nie rozpraszały go ziemskiesprawy i mógł lepiej słyszeć głos bogów.Tak żarliwego wróżbitybędzie ci zazdrościć cała Etruria.Pesna wybucha śmiechem.- Przyjacielu, czasami mam wątpliwości, czy sami bogowie po-trafią władać słowami z równą biegłością co ty.Kavie również wybucha śmiechem.- Jesteś zbyt łaskawy.- Czy rozesłałeś już zaproszenia?- Napisałem, ale jeszcze nie wysłałem.Wieczorem naniosę po-prawki i z rana wyślę posłańców.132- Dobrze.Zatem kiedy? Kiedy mamy zaprosić tych wszystkichpotężnych i wpływowych ludzi w nasze skromne progi na poświęce-nie nowej świątyni?- Za sześć dni - odpowiada Kavie, podnosząc obie ręce i dlawiększego efektu pokazując liczbę na palcach.Rozmowa kończy się, gdy wraca woznica.Mruczy coś pod no-sem, wraca na swoje miejsce i bierze lejce do rąk.Larth ignoruje go iprostuje się na siedzeniu.Sześć dni.Doskonale.Szóstka to jego ulubiona cyfra.ROZDZIAA 22Czasy współczesneWyspa Mario, WenecjaZabójca Moniki Vidic tkwi przy monitorach jeszcze długo po tym,jak Antonio znika z pola widzenia.Obraca kamerę w lewo i w prawo,pochyla w dół, przybliża i oddala obraz.Po człowieku kręcącym sięobok płotu nie ma śladu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]