[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Jedno, ostanie pytanie.Dlaczego Callie mogła uciekaćprzed policją?Tym razem jego twarz nie poczerwieniała.Wyglądał naspokojnego. Może być po temu tylko jeden powód.Nie mogła się za-trzymać, bo gdyby to zrobiła, stałoby się coś katastrofalnego.Przesunął wzrokiem z Jo na Tang i z powrotem. Usiłowała nie dopuścić do czegoś strasznego.Dowiedzciesię, co to było, a będziecie wiedziały, dlaczego zginęła.f& f& f&Perry odczekał, aż zostanie sam.Ludzie przechodzili kory-tarzem, a on obdarzał ich uśmiechem.Nie odwzajemniali siętym samym.Pieprzyć ich.Umiał przedstawić światu czarującą fasadę.To właśniestwierdzili psychiatrzy.Przeczytał swoją kartę, którą ukradłktóregoś dnia z ich biurka.Dręczyli go wtedy, żeby się zaadap-tował i był szczęśliwy, mimo że mówi jak robot z elektronicznąkrtanią, dziwaczna maszyna.Włączył komórkę, wyciszył dzwonek.%7ładnych połączeń.Cholera jasna.Nienawidził czekać.Chciał, żeby Skunks podałmu najnowsze informacje.Czekał tak cholernie długo, a śmierćCallie straciła już urok nowości.Chciał z tym skończyć.Marzył, żeby zrobić to własnymi rękami.Przygryzł wnętrzepoliczka.Przyzwyczajał się, że jego pragnienia nie były ostatniobezzwłocznie spełniane.I dlatego właśnie miał ochotę udusićnastępną osobę, która powie mu nie.142Chciał nazwisk.Chciał zobaczyć je wykreślone czarnymatramentem, jedno po drugim.Wreszcie wyświetlacz telefonusię rozjaśnił.Jedna nowa wiadomość.Chirurdzy, ludzie prowadzący terapię zajęciową i posługu-jący się psychobełkotem, usiłowali go nakłonić, żeby zaakcep-tował swój nowy status cyrkowego dziwadła.Uśmiechał się ipozwolił im wierzyć, że to zrozumiał. Płytka uczuciowość tobył kolejny termin z karty medycznej, którego użyli, by go opi-sać.Oznaczało to, że tylko udawał przyjazne uczucia, że symu-lował emocje.Bez żartów.Czemu miał żywić przyjazne uczu-cia? Wydawać się przyjaznym to co innego.Cóż więcej miałoznaczenie?Z drugiej strony nieumiejętność postrzegania i rozpozna-wania emocji to była przydatna uwaga.Wyjaśniła mu paręrzeczy.Najwyrazniej nie potrafił rozpoznawać emocji na ludz-kich twarzach miłości, niesmaku, wstydu.Wszystkie prze-chodziły niezauważone.To wyjaśniało, dlaczego był takim bez-nadziejnym graczem w pokera.Nie potrafił czytać z ludzkichtwarzy i odgadnąć, co ukrywają.Znowu wzbierała w nim wściekłość, czarna gardziel zostrymi zębami szczerząca się tuż przed nim.Czasami nie potrafił zrozumieć ludzi.Dlatego niczego nieprzewidział.Uspokoił się.To było bez znaczenia.Wiedział, że był bezna-dziejny w grze w pokera, dlatego zajął się jej organizacją.Kiedyuprawiasz hazard i przegrywasz, uczysz się jednego: kasynozawsze wygrywa.Więc sam został kasynem.Prowadził roz-grywki wyższej klasy: wielkie stawki, poważni gracze, którzymogli sobie pozwolić na przegrywanie dziesiątek tysięcy dola-rów tygodniowo.Kręciła ich atmosfera związana z obracaniemwysokimi stawkami.A kiedy korzystali z zapewnianej przezniego linii kredytowej i przegrywali, nie miało znaczenia, czy143mieli gotówką, żeby go spłacić.Rozbijał głowy, a kiedy to niepomagało, przejmował ich interesy, zmuszał, żeby kupowalimu wszystko, czego chciał, na firmowe rachunki.Nawet jeślimiało to doprowadzić ich do bankructwa.Odbierał dług.Lekarz David Yoshida lubił grywać w pokera.I Perry nigdynie musiał dać mu po głowie, bo facet tarzał się w pieniądzach.Może gdyby gość oberwał, sytuacja wyglądałaby dziś inaczej,ale Yoshida płacił.I Yoshida wracał.Lubił się z nim spotykać.Teraz Yoshida gnił w grobie.I nie miało już znaczenia, czy Perry potrafił rozpoznać smu-tek albo poczucie winy na twarzy jakiegoś cherlaka.Umiałrozpoznać złość i strach.Tylko to się liczyło.Przeczytał wiadomość od Skunksa. Będę je miał przedczwartą.Wyłączył telefon.Strach i złość.Przyszedł czas, żebyrozdzielić je wśród tych, którym się to należało.f& f& f&Sekretarka otworzyła drzwi do biura Callie i cofnęła się okrok, jakby stanowiły portal do innego, przerażającego wymia-ru. Proszę się nie spieszyć.Teraz jest już masa czasu.Jo stała chwilę w progu.Rozpoznała ten sam idealny po-rządek, jaki panował w domu Harding.Akta porządnie ułożonena blacie, buty do biegania starannie ustawione w kącie.NawetiPod pani prokurator leżał równolegle do brzegu biurka.Weszła do środka. Jak długo znała pani Callie?Kobieta bawiła się ciężkim turkusowym naszyjnikiem. Dziesięć lat.Ona nigdy.Ja nigdy.To musiał być wy-padek.Ona nigdy nikogo by nie skrzywdziła.Jo podniosła wzrok.144 Ma pani na myśli Geli?Ręka kobiety męczyła naszyjnik. I tych ludzi w lotniskowym busie.Nigdy.Callie spędziłażycie, pomagając tym, których ktoś gnębił.To była ta sama śpiewka, którą Jo i Tang słyszały w ciąguostatniej godziny od wszystkich w biurze.Podzieliły się wywia-dami, ale obie dostawały te same informacje.Harding byłainteligentna, zmotywowana, oddana departamentowi.Ciężkopracowała, ale potrafiła odreagować stres.Kiedyś w obliczuświadka, którego wiarygodność załamała się w trakcie procesu,ze zmarszczonymi brwiami przyjrzała się swoim spanikowa-nym kolegom, a potem teatralnym gestem rozpuściła idealnąfryzurę i zaczęła krzyczeć, wreszcie opadła na krzesło, opierającczoło na dłoni.Wszyscy się na nią gapili.Wtedy się roześmiałai powiedziała: A co innego nam zostaje? Jakie zrobiła na pani wrażenie w ostatnim miesiącu? zapytała Jo.Sekretarka się nie spieszyła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]