[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Musi być wolny od ciebie,ponieważ kochasz go zbyt mocno.Och, niemądra kobieto, jak mam otworzyć ci oczy naszczęście?Wówczas Rulan upadła jej do kolan.- Ja to rozumiem - załkała.- Ja wiem, co masz namyśli i.i boję się tak postąpić!Ale pani Wu nie pozwoliła jej rozpłakać się.- Wstawaj, wstawaj już! - rzekła i samapowstając podniosła Rulan z kolan na nogi.- Jeżeli się boisz - rzekła surowo - to nie mam nicwięcej do powiedzenia.Nigdy nie przychodz już do mnie.Nie mam dla ciebie czasu.Tak,pozwolę ci odejść na zawsze z naszego domu.Spoglądając na tę cudowną nieugiętą, szczupłą postać, Rulan poczuła, jak w jejniespokojne serce zapada ukojenie.Ta samotna, zimna kobieta wydała się jej w tej chwilijedyną szczęśliwą istotą na świecie.Jej własna matka była zrzędliwa i niezadowolona, jejsiostry kłótliwe i niespokojne, tak samo wszystkie kobiety w Szanghaju.Ale ta pani Wu byłatak spokojna i głęboka, jak głębina w górskim strumieniu.- Usłucham cię, nasza matko - powiedziała pokornie.Gdy odeszła, pani Wu rozmyślała w spokojnym zdumieniu nad tym, że ona samawysyła dwóch synów ze swego domu z powodu dwóch młodych kobiet, z których żadnej niekochała, i że bierze na siebie ten podwójny ciężar. Ja, która zawsze dążyłam do wolności! - zawołała w swym sercu.Zaskoczona tą tkwiącą w niej sprzecznością, pozwoliła Ying, aby przygotowała ją dosnu.* * *- Sama nie potrafię tego zrozumieć - rzekła pani Wu do brata Andre.Powiedziała muo wyjezdzie Tsemo.- Czy wyjaśnienie jest konieczne? - zapytał brat Andre z jednym ze swychuśmiechów.Zauważyła ten uśmiech już dawno.Zaczynał się w gęstwinie jego brwi i brody jakświatło, które zaczyna świecić w lesie.Kiedyś ogrom głowy tego człowieka, sam jegorozmiar, waga i owłosienie wzbudzały w niej strach.Ale już przywykła do tych cech.- O czym myślisz? - zapytał zdziwionym, jakby zawstydzonym tonem.- Często mówisz, że wszyscy na tej ziemi jesteśmy spokrewnieni - rzekła - ale jakwyjaśnisz swoją własną powierzchowność?- Co dziwnego znajdujesz we mnie? - zapytał tym samym, trochę zawstydzonymtonem.- Jesteś zbyt wielki - rzekła po prostu - i zbyt owłosiony.- Ty, która nie potrafisz zrozumieć siebie samej, może zdołasz wyjaśnić, dlaczegomam taką posturę? - odrzekł brat Andre.Zwiatełka w owym lesie płonęły bardzo jasno.Widziała połyskiwanie białych zębóww ciemnościach jego brody i iskierki śmiechu w ciemnych oczach.- Czytałam, że obcy są bardziej owłosieni, bo są bliżsi zwierzętom - powiedziała.- Być może - odrzekł.Otworzył swe wielkie usta i z jego ciała dobył się ryk potężnegośmiechu.W otchłani nocy, gdy leżał samotnie na swej bambusowej macie, dziękował Bogu,że nie spotkał pani Wu, gdy była młodą dziewczyną.- Nie odpowiadałbym za swą duszę, oBoże! - mruczał ponuro w ciemnościach.Ale teraz był już panem swojego ciała i jejtowarzystwo tylko go bawiło.- W takim razie - rzekł do pani Wu - czyż nie byłoby prawdą, że uczyniwszy najpierwmnie, Bóg postanowił poprawić pierwotny projekt i stworzył ciebie?Teraz ona się roześmiała, a głęboki jego bas zmieszał się ze srebrem jej śmiechu.Nazewnątrz, na dziedzińcu, praczka prała delikatną bieliznę pani Wu, podczas gdy Yingsiedziała nad nią i mówiła jej, co ma robić.Ying przyłapała praczkę na tym, że się rozglądadookoła.- Nie szoruj mydłem jedwabiu, ty paskudo! - krzyknęła Ying - i pilnuj swej roboty!Też jednak zaczęła się zastanawiać, jak ten wielki ksiądz sprawił, że jej pani śmiałasię tak serdecznie.Nie ukrywała tego zdumienia przed sobą samą.Bowiem prawdą było, że mimo kłopotów w domu, pani Wu w tajemniczy sposóbrozkwitała.Wstawała każdego poranka z upodobaniem i radością.Niecierpliwiła się jedyniepracami domowymi, ale sprawowała kontrolę nad swą niecierpliwością i każde zadaniewykonywała z nieustępliwą samodyscypliną.Ale Ying, która znała na wylot każdy cieńzmiany w nastrojach swojej pani, zauważyła także, że jej chlebodawczyni nie interesuje sięjuż sprawami domowymi.Ani przez moment nie ośmieliła się myśleć, że pomiędzy panią Wu i tym księdzemzawiązał się jakiś zły związek.Pani była na to zbyt rygorystyczna.Poza tym byłachłodniejsza niż kiedykolwiek, bardziej srebrzysta, bardziej czysta w wyglądzie, bardziejzrównoważona, a mimo to jednocześnie bardziej radosna.Ying obserwowała ją bacznie przezdzień lub dwa - gdy brat Andre nie mógł przyjść i przysłał wiadomość, że nie przybędzie - iuznała, iż pani Wu pozostała zupełnie obojętna.Siedziała jak zawsze szczęśliwa w swejbibliotece, jak gdyby jej nauczyciel też tam był.Jak to można było wyjaśnić?Praczka prychnęła: - A więc rodzina Wu także! - szepnęła.- Słyszałaś o tym?- Co miałam słyszeć? - rzekła Ying obruszona.- Nie słucham wszystkich kocichwrzasków.- Zdawało mi się, że wiesz o tym.Gdy twoja pani siedzi i pobiera nauki od księdza,nasz pan chadza do domu kwiatów!- Wcale nie! - zaprzeczyła kategorycznie Ying.Siedziała na niskim stołku bambusowym, ale teraz pochyliła się i uderzyła praczkę wpoliczek.Jej dłoń zostawiła wyrazny ślad na jej twarzy.Oczy dziewczyny zajaśniały.Nadstawiła drugi policzek.- Uderz mnie jeszcze raz - powiedziała - bo to prawda, że chodzi, chodzi ze starympanem Kang.We dwóch tam chadzają.Ale czego można się było spodziewać po tymwszystkim?Ying udała, że nic nie słyszała, ale prawdą było, że szepty na ten temat doszły ją jużwcześniej, choć tak wielki strach budziła wśród służby, że milkli, gdy wchodziła do pokojupomiędzy nich
[ Pobierz całość w formacie PDF ]