[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.-To ja już powiem prawdę.Ja go znam.No tego, który paniąnamawia.On się nazywa Mikulski i nosi takie śmiesznekrawaty.Pani Nina zrobiła się czerwona jak burak i wstała takgwałtownie, że zrzuciła kota drzemiącego na jej kolanach.W niezadowolonym Skarpecie obudziły się atawizmyodziedziczone po przodkach.Nastroszył się i wyszczerzyłzęby.Zu zrozumiała, dlaczego listonosz bał się przychodzić do tego domu i przysyłał z korespondencją żonę.Dzisiaj łatwiej znalezć sobie nową żonę, niż dostać się naoperację do szpitala w ramach Narodowego FunduszuZdrowia.- To tak się sprawy mają! - Oburzona pani Ninawalnęła pięścią w stół.- On tu panią na przeszpiegiprzysłał! Kim pani jest? Proszę nie odpowiadać, samazgadnę.Trzecia żona? Nie, trzecia była ruda i rozwiodłasię z nim już rok temu.W takim razie pani Mikulskanumer cztery.Nie lubię kłamać, więc nie powiem, że mibardzo miło.- Ale, ja nie.- próbowała protestować Zu.- Nie numer cztery? W takim razie numer pięć.Widocznie na starość mój eks żeni się coraz częściej albo żonyszybciej go rzucają.Nic dziwnego, bo to stary zgred,a znajduje sobie coraz młodsze.Ale mojego domu niesprzedam.Jeszcze jak byliśmy małżeństwem, to chciałpołożyć na nim łapę, ale się przeliczył.165Zu poczekała, aż pani Nina będzie musiała, chcąc niechcąc, zrobić przerwę w swojej tyradzie dla nabrania tchu,i krzyknęła:- Ale ja nie jestem żoną Mikulskiego.Ja tylko u niegopracuję.Ku jej zdumieniu po tym oświadczeniu pani Nina wcalenie straciła impetu i nadal miała te same mordercze błyskiw oku.- To jeszcze gorzej - oświadczyła.- Bo jakby to panirobiła z wielkiej miłości, to jeszcze bym zrozumiała.Aletak na zimno, z wyrachowania, tylko dla kariery i pieniędzy? To naprawdę obrzydliwe! - Gospodyni skrzywiłasię z odrazą.- Niech się pani wynosi z mojego domu.I najlepiej z Miasteczka też, bo tu nie ma miejsca dla szpiegów.Zu bezradnie wzruszyła ramionami i ruszyła po swojąwalizkę.Pomyślała, że nie ma tego złego, co by na dobrenie wyszło.- Teraz to już chyba nie mam wyjścia i muszę jechaćdo tego parszywego Londynu do Michała.A najgorsze, żebędę musiała nauczyć się angielskiego.Nie, ta ostatnia perspektywa wyjątkowo nie przypadłajej do gustu.Antytalent do języków obcych Zu miała jeszcze większy, niż do gotowania.Była już na szczycie schodów i zamierzała wejść do pokoju, gdy nagle usłyszała z dołu:- Niech pani tu przyjdzie na chwilę.Powoli zeszła z powrotem do kuchni.Pewnie pani Ninajeszcze nie wystrzelała całej amunicji.- Przepraszam panią - powiedziała gospodyni.- Trochęmnie poniosło.Nie gniewa się pani?- Nie! - Zu machnęła ręką.- Szef mnie czasami takwkurza, że mam ochotę go zamordować! A co dopiero,jakby był moim mężem.A na te jego krawaty to patrzeć niemogę!166- To dalej nosi te paskudztwa? Gdybym nie miała innych powodów, żeby pięć lat temu się z nim rozwieść, tokażdy sędzia unieważniłby małżeństwo z facetem, którywiesza sobie na szyi coś takiego! A żeby pani wiedziała,ile ja mu się normalnych krawatów nakupowałam.Pamiętam taki jeden granatowy.- A to wiem.Dał go Karolkowi na urodziny.- Szuja! Albo ten srebrny.- Taki w prążki? - upewniła się Zuzanna.- Też pamiętam.Kurierowi go podarował.To była łapówka, żeby przesyłki do nas zawsze przywoził na samym początku.Najpierw dał mu taki w żółte kaczuszki, ale facet go wyzwał, obraził się i przez tydzień nie mogliśmy się doprosić,żeby dokumenty odebrał i deweloperowi zawiózł.Gospodyni pokiwała głową ze zrozumieniem.- Widocznie ten kurier, w przeciwieństwie do mojegoeks, miał dobry gust.- Na pewno.Mikulski gustu nie ma za grosz.Jak mudaliśmy w zeszłym roku na gwiazdkę elegancki krawat, togo upchnął w pudle na szafie, a wolał nosić takie paskudztwo w różowe dinozaury.- Swoją drogą wiem, skąd ma to paskudztwo w dinozaury.Dała mu go żona Kukuła.Jak się komendant dowiedział, że Mikulski mu rogi przyprawia, to się odgrażał,że go zastrzeli.Od tamtej pory mój eks nie ma odwagi pokazać się w mieście.A swoją drogą, to dziwne.- pokręciła głową pani Nina.- Dlaczego taka inteligentnai sympatyczna osoba pracuje u takiego, za przeproszeniem,palanta jak mój były?Zu rozłożyła bezradnie ręce.- Kryzys, proszę pani, kryzys.Bezrobocie.- Też fakt - przytaknęła Michalakowa
[ Pobierz całość w formacie PDF ]