[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Tak, to ja.Keith jest tutaj, prawda?- Jest tutaj z mamą.Wezmę małego na górę i położę do łóżka -zaproponował, wyciągając ręce po Alexa.Oddała mu śpiące dziecko i rozejrzała się za szczeniakiem.- Chyba najpierw nastawię czajnik.Chodz, Cezar.Cezar przez chwilę przeżywał rozterkę - Alex odchodził w jedną stronę, a jego wzywano w drugą.Ashleyzłapała psiaka za obrożę, wyręczając go w podjęciu trudnej decyzji.- Nalała wody do czajnika i przeciągnęła się leniwie.Miała ochotę od razu pójść spać, ale wypadało sięprzywitać z Keithem.- Witaj, Ash.- Wszedł do kuchni.Odwróciła się do niego.- O, cześć.- Spóznione wesołych świąt - powiedział.- Przyniosłem ci prezent Leży pod choinką.- Dzięki, nie powinieneś.- Uśmiechnęła się.- Ale chciałem.Czy Alexowi podobały się prezenty?- Bardzo.Kolejka stoi rozłożona w jego pokoju, zobaczysz jąjutro.Tatuś zabrał Alexa na górę, do łóżka.Jestnieprzytomny ze zmęczenia.- Gdzie byliście?- U Kate.Ellamarie też tam jest.- Ach tak.- Nie zdołał ukryć irytacji.Przyjaciółki stanowiły część jej nowego życia, do którego on już nienależał, więc odnosił się do nich z niechęcią.- Miło spędziłeś święta? - zagadnęła.- Owszem, całkiem przyjemnie.Mama jest trochę osłabiona, ale ojciec jak zwykle w świetnej formie.~ Co dolega twojej matce?- Początki grypy, jak sądzę, nic poważnego.A jak ty się miewasz?- Zwietnie, jestem tylko trochę zmęczona.- Twoja matka powiedziała mi o Julianie - odezwał się po chwili przerwy.-Przykro mi.Ashley popatrzyła na niego, zastanawiając się, czy mówi prawdę.Miał poważną minę i wyraz szczeregowspółczucia w oczach.- No cóż, chyba jakoś to przeżyję.- Wzruszyła ramionami;- Z pewnością - starał się ją pocieszyć.- To kwestia czasu., Znowu to samo, pomyślała.Woda w czajnikuzagotowała się, więc rozejrzała się za dzbankiem,- Dokąd chcesz zabrać jutro Alexa?- Pomyślałem, że wezmę go do kina, W Esher wyświetlają Goonies Stevena Spilberga.Występuje tam pirat,jednooki Willie.Ashley roześmiała się.To mu się powinno spodobać.Powiedziała ci mama, że Alex ma nowego przyjaciela?- Masz na myśli jego? - spytał Keith, wskazując na zmęczonego Cezara, zwiniętego w kłębek naprowizorycznym posłaniu w kącie.- Tak, jego.- Słyszałem, że dostał go od Juliana.- Zgadza się.- A ty dostałaś Mercedesa?- Na to wygląda.- Okazał wielką hojność.- Wielką - przytaknęła Ashley.- Mógłbyś zanieść tacę? Ja wezmę trochę herbatników.Poczekała, aż Keith wyjdzie, a potem wbiegła po schodach na górę, żeby pocałować Alexa na dobranoc.Niechciała, by Keith poszedł razem z nią.Bała się sceny czułych rodziców pochylających się nad śpiącymdzieckiem.Popełniła już kiedyś ten błąd i skończyło się to szlochem i błaganiami Keitha, które obudziłyAlexa.Nie chciała, żeby się to kiedykolwiek powtórzyło.Alex wiedział, że Keith rozpaczliwie pragnie ichpowrotu, i Ashley bała się, że teraz, kiedy Julian zniknął z ich życia, chłopiec mógłby stanąć po stronie ojca ipróbować namówić ją na ponowne połączenie rodziny.Była teraz tak nieszczęśliwa, że nie miała siły z nimiwalczyć.Kiedy znowu zeszła na dół, Keith siedział na kanapie i oglądał telewizję z rodzicami.Usiadła obok niego,uważając, by nie przysuwać się zbyt blisko.Marka przecierała oczy; na ekranie rozgrywały się ostatnie scenyTraviaty.Opera dobiegła końca.Pani Lakeman westchnęła i uniosła filiżankę z herbatą.- No jak tam, kochanie, dobrze się bawiłaś u Kate?- O tak - zapewniła Ashley.- Kazała was pozdrowić, Ellamarie także.Jakże się miewa matka Kate?- Obawiam się, że nie najlepiej.Przez cały dzień nazywała Alexa Jonathanem, co niezbyt mu się podobało.- Ojej! - zatroskała się matka, - Ale chyba nie był niegrzeczny?- Właściwie nie.- Jak mógłby być niegrzeczny? Charakter ma przecież po tatusiu -wtrącił się Keith i natychmiast tegopożałował.- Chętnie bym się już położył - oznajmił pan Lakeman.- A ty, Rachel?- O jedenastej jest film z Gene'em Kellym.Myślałam, że może.-Napotkała wzrok męża.- Nie, masz rację.Jestem trochę zmęczona.Zresztą, wystarczy tej telewizji na dzisiaj.Ashley wstała, żeby wyjść za matką, ale Keith chwycił ją za rękę.- No to życzę wam dobrej nocy - pożegnał się pan Lakeman.- Dobranoc, tato - odpowiedziała Ashley.- Dobranoc - powtórzył za nią Keith.Wziął pilota i wyłączył telewizor.- Chyba też już pójdę się położyć - stwierdziła Ashley.- Nie chodz jeszcze.Może się napijemy przed snem.Tylko we dwoje.Ashley nie chciała być nieuprzejma, ale nie podobała jej się ostatnia uwaga.- W końcu - mówił podchodząc do stoliczka na kółkach, który pełnił funkcję barku - nieczęsto jesteśmy sami imamy okazję porozmawiać.Usiadła zrezygnowana.- Proszę o pomarańczówkę.Ashley zasmuciła się, widząc jego radosne ożywienie.Trudno było poradzić sobie z całym tym uczuciowymzamętem.- Zastanawiałem się - mówił Keith, wracając z napełnionymi kieliszkami - czy będziesz tutaj w sylwestra.-.Jeszcze o tym nie myślałam.- Byłoby miło, gdybyś była.Chodzi mi o Alexa.- Naprawdę nie wiem.On jeszcze nie rozumie, co to jest sylwester.Nie wytrzyma nawet do dziesiątej.Keith roześmiał się.- Chyba masz rację, ale, jak rozumiem, nic nie zatrzyma cię w Londynie.- Nie wiem o niczym, co mogłoby mnie zatrzymać.A ty? Co ty będziesz robił?- Jeszcze nic nie zaplanowałem.Pewnie coś wymyślę w ostatniej chwili.Pokiwała głową ze zrozumieniem i podniosła do ust kieliszek.Poddając się nastrojowi myślała o tym, jakwyglądałoby jej życie, gdyby została z Keithem.W takich chwilach jak ta, kiedy czuła się samotna ibezbronna, pamiętała tylko dobre okresy ich wspólnego życia.Czasy, kiedy przesiadywali razem, tak jakteraz, rozmawiając do pózna w nocy.Nie ulegało wątpliwości, że kiedyś go kochała, ale to było tak dawno.Tyle się od tego czasu wydarzyło.- Co byś powiedziała na to, żeby w sylwestra wybrać się ze mną gdzieś na kolację? - zapytał.Odwróciła się od niego i natychmiast poczuła się winna za ten gest.- Przepraszam.Nie powinienem był tego mówić.Jeszcze na to za wcześnie.-.Ależ nie - uspokoiła go.- Nie przepraszaj.Z przyjemnością wybiorę się z tobą na kolację w-sylwestra.Dziękuję za zaproszenie.- Mówisz serio? Potwierdziła z uśmiechem.- Jeśli chcesz, przyjadę do Londynu.- Nie, umówmy się gdzieś tutaj.- Dobrze.Zarezerwuję stolik.Może w Grange? To była restauracja, w której jej się oświadczył.- Dobrze, możemy pójść do Grange.Podniósł kieliszek, jakby chciał toastem przypieczętować ich umowę.- Miałem zamiar cię zaprosić tak czy inaczej.To nie ma nic wspólnego z Julianem.Przez chwilę siedzieli w milczeniu.- Nadal go kochasz? Ashley żachnęła się.- Przepraszam cię - wycofał się Keith - ja.- Nie szkodzi.Odpowiedz brzmi: tak.Tak, nadal go kocham.- Przyjęłabyś go z powrotem, gdyby o to poprosił?- Tak, przyjęłabym go.- Pokiwała głową.- Wiedziałem, że to powiesz.- W milczeniu obracał w palcach kieliszek
[ Pobierz całość w formacie PDF ]