[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Frank, mam nadzieję, \e będziesz ze mną w kontakcie.Tylko dlatego, \e nie chcę.- Oszczędz mi proszę całej reszty, kochanie - w głosie Franka zabrzmiał ton bólu iBain uśmiechnął się lekko.- No có\, w ka\dym razie dziękuję ci za befsztyki i wino, Frank - Willy mówiła cichoi Bain musiał bezwstydnie natę\ać słuch.- Pamiętaj, co ci mówiłem, Wilhelmino - ostrzegł ją Frank.- Związek ze Scottem nieprzyniesie ci nic dobrego.Skoro ju\ musisz mieć jakiś romans, to miej przynajmniej tyledobrego smaku, \eby wybrać kogoś ze swojej sfery.Sądzę, \e to zupełnie naturalne, i\ twojewymagania pod niektórymi względami się obni\yły, ale moralność i prowadzenie domu sądwiema zupełnie ró\nymi sprawami t martwi mnie właśnie ta druga.Pokojówkę mo\eszwynająć zawsze, ale.Bain czeka! na eksplozję, która jednak nie nastąpiła.Przestrzeń między nim a drogąbyła zadrzewiona i nie mógł dostrzec, czy ju\ go rozszarpała, czy nie.Na odgłos energiczniezamykanych drzwi samochodu Bain odsunął krzesło i ruszył w stronę wyjścia.Skoro i tak stałsię ciekawskim sąsiadem, niech\e zbada sprawę do końca.Gdy tak patrzył na ciemny połyskwytwornej karoserii sunącej wolno po wąskiej, piaszczystej dró\ce i wreszcie znikającej zadrzewami, w jego myślach zaczęły odbijać się echem wypowiedziane przez Smitha słowaostrze\enia.Usiadł przy prowizorycznym biurku i zaczął kartkować plik notatek.Myślami jednakwcią\ był przy tej irytującej, fascynującej kobiecie z sąsiedztwa.Wcale się nie starał ukryćprzed samym sobą, \e uwa\a ją za atrakcyjną, nie był jednak pewien, jak głębokie jest tozainteresowanie.Z drugiej jednak strony, skoro miała ochotę na przygodę, byłby szalonyodmawiając.- I byłbym wariatem, gdybym wiązał się z taką kobietą jak Willy - dokończył na głos.Ostatnia rzecz pod słońcem, jakiej potrzebował, to wplątanie się w kolejny beznadziejnyromans.Historia z Suzanne ryle go przynajmniej nauczyła.Zgniótł bezwiednie w palcachuło\ony z trudem spis konfliktów dotyczących pewnego państewka w Ameryce Zrodkowej.Nie, i jeszcze raz nie.To, \e wynajął od niej dom czy \e uznał ją za jedną znajbardziej nieznośnych, choć interesujących istot, jakie ostatnio spotkał, wcale nie oznacza,\e musi z nią flirtować.Po prostu ma się trzymać od niej z daleka.Je\eli będzie czegośpotrzebował, poprosi chłopców.Nie będzie musiał niepokoić pani Faulkner.Przez następne pół godziny Bain siedział nad papierami, które zgromadził w ciąguparu ostatnich lat i próbował przekonać siebie, \e jest to materiał na wartościową ksią\kę.Czy aby na pewno ludzką naturę zmieni kolejne dzieło o nadu\yciach elity władzy i szybkiejdewaluacji ideałów tych, którzy postanowili ją obalić.Po co więc zawraca sobie tym głowę? Nieraz zadawał sobie to pytanie.Ma przecie\skromny kapitał i nale\y mu się odprawa.Wszystko razem zapewni mu utrzymanie przez rok.Je\eli w tym czasie nie sporządzi materiału, który mógłby zainteresować wydawcę, wpakujeto wszystko do szuflady i zajmie się działalnością prawniczą.Je\eli i to zawiedzie, w ka\dejchwili będzie mógł wrócić do Symington - Rolles jako konsultant albo pracownikłącznikowy.Uczciwie starał się pozbyć balastu prze\yć, ale jego powrót do domu znaczyłocierpienie - nie tylko z powodu potrzaskanej nogi.Istniało po prostu zbyt wiele pytań i zbytwiele odpowiedzi.Kiedy le\ał na wznak na szpitalnym łó\ku, zdołał dopracować sięwłaściwej perspektywy i pogodzić z faktem, \e jest niczym drobina zawieszona naniewiarygodnie wielkim kole ewolucji i mo\e jedynie mieć nadzieję, \e jej minimalny cię\arpozwoli temu kołu obracać się we właściwym kierunku.- Bo\e, co we mnie wstąpiło?Znowu wstał, przewracając krzesło i rozglądając się wkoło nieprzytomnie.Wszystkoprzez tę pogodę - powietrze stało jak nieruchome.Barometr nieprawdopodobnie opadł iBainowi wydało się, \e oszaleje; jeśli stąd natychmiast nie wyjdzie!- Chodz stary, przespacerujemy się.Seter niechętnie wylazł z cienia werandy, gdzie przespał większą część dnia, Bainskierował się w stronę brzegu.Kiedy mijał dom Willy, umyślnie popatrzył w drugą stronę.Willy miała na sobie znowu szorty i wypłowiały czerwony stanik.Lepiły się do niej,kiedy zdejmowała pościel z łó\ka na dole i wytrzepywała piasek z chodników.Unikała jakmogła wszelkich domowych zajęć, ale niekiedy jakiś wewnętrzny przymus kazał jej rzucaćsię w wir prac fizycznych.Dzisiaj było zbyt gorąco, \eby pracować przy umacnianiu brzegu,postanowiła więc posprzątać po Franku.W głębi duszy wiedziała, \e nie tylko Franka usiłuje usunąć ze swoich myśli.To, copowiedział na po\egnanie o Bainie niesłychanie ją martwiło.Czy rzeczywiście świadomiechciała się z nim związać? Nie więcej ni\ jedna powa\na decyzja na tydzień, litości! Przy tejpogodzie nawet jedna na miesiąc to za wiele.W przypadku Franka w ogóle nie było powodudo podejmowania jakichkolwiek decyzji.Nigdy w \yciu nie wyszłaby za niego za mą\.Byłbardzo miły, ale po prostu nudny.Pójście z nim do łó\ka było czymś zupełnie nie dopomyślenia.Jej niesforna wyobraznia znowu wróciła do Baina, na chwilę przerwała zmienianiepościeli.Usiadła na krawędzi łó\ka i mimowolnie zaczęła wygładzać dłonią materac
[ Pobierz całość w formacie PDF ]