[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Schodzą się same grube ryby z Wall Street.Ale to gra na poważnie,trzeba więc być całkiem pewnym tego, jak się licytuje.- Z rozkoszą zgarnęłabym trochę forsy od gromadki miłośnikówkrawatów Hermesa i podwiązek do skarpet.Możemy się umówić nanajbliższy poniedziałek?- Najpierw powiedz mi o tym interesie, nad którym pracujesz.- Po-dejrzewał, że w rzeczywistości nie ma żadnego interesu na oku.W koń-cu gdyby naprawdę w grę wchodził jakiś bardzo zyskowny interes, za-inwestowałaby pieniądze z funduszu rodzinnego Wallace'ów, żeby niemusieć się z nikim dzielić zyskami.Uśmiechnęła się od ucha do ucha.- Wiem, co sobie myślisz.Jeśli to naprawdę taki świetny interes,czemu miałabym się nim dzielić z Everestem? Zapominasz jednak, żejestem teraz twoją wspólniczką, a kiedy wchodzę z kimś w spółkę, czyto w sprawach zawodowych, czy osobistych, zachowuję pełną jawność.Zatem sprawa wygląda następująco.Chodzi o firmę o nazwie Veramax.To.- Producent leków mający siedzibę w Chicago - wpadł jej w słowo.-Należy do rodziny Mitchellów.- Interesował się tą firmą już od dwóchlat.- Jego dochody zwiększają się nadzwyczaj szybko.Na wiosnę zostałprzekształcony w spółkę akcyjną i wprowadzony na giełdę, ale właściciele170nie uzyskali zakładanego poziomu pierwotnych cen akcji, gdyż Federal-na Komisja Leków zgłosiła zastrzeżenia do niektórych produktów firmy.- Niemalże odgrodziła je od rynku czerwoną taśmą ostrzegawczą -przyznała Allison.- Ale problem polega na tym, że część osób z kierow-nictwa federalnej komisji ma na pieńku z Jackiem Mitchellem, głównymudziałowcem Veramaksu.W ubiegłym roku firma wykazała dochódprzekraczający miliard dolarów, chociaż mógł on wynosić trzy albo na-wet cztery miliardy, gdyby nowe produkty zostały dopuszczone na ry-nek.Część ma podobno niesamowite działanie.Jest wśród nich lek nachorobę Alzheimera, przynoszący fantastyczne rezultaty.- Co jest powodem złych stosunków między Mitchellami a komisją?- Tego dokładnie nie wiem.Sądzę jednak, że ty bez trudu mógłbyśsię dokopać prawdy.- Jak? - zapytał, coraz bardziej zaciekawiony.Wkroczyli na gruntcałkiem odmiennego sposobu zarabiania pieniędzy przez prywatne spół-ki kapitałowe, zasadzającego się na tym, że można było wyłożyć na stółtakie atuty, których nikt inny nie miał.- Przyjaznisz się z Michaelem Clarkiem, senatorem z Kalifornii.Zda-je się, że łączą was nawet dość zażyłe stosunki.- Skąd o tym wiesz?Jęknęła gardłowo.- Gdybym za każdym razem musiała ci tłumaczyć, skąd wiem o tym,o czym właśnie rozmawiamy, nigdy do niczego byśmy nie doszli, panie Nawet-nie-mam-czasu-żeby-wprowadzić-w-sprawę-nowej-wspólniczki-wartej-pięć-miliardów.- Dobra, w porządku - mruknął.- W takim razie skąd wiesz, że sena-tor Clark może pomóc w tej sprawie?- Jest blisko powiązany z zarządem komisji, której przewodniczącyteż pochodzi z Kalifornii i grywa z nim w golfa.- Zatem mogę załagodzić konflikt.- Zgadza się.171- Tylko co z tego będę miał?- Nawet jeśli Clark zdoła przekonać swego kolegę, by przeforsowałszybkie zakwalifikowanie produktów Veramaksu, to cała procedura,moim zdaniem, i tak potrwa od sześciu do dziewięciu miesięcy.Tym-czasem firma ma wiele następnych obiecujących planów wymagającychsfinansowania, a rodzina chce zainwestować w swój majątek rodzinny.Tak czy inaczej, potrzebują pieniędzy, i to szybko, w sumie jakichś pię-ciuset milionów dolarów.Mógłbyś zostać ich inwestorem, po czymzgarnąć zyski ze sprzedaży akcji pierwotnych, do czego mogłoby dojśćprzyszłej jesieni, gdyby komisja przestała wreszcie im ciskać kłody podnogi.Według moich szacunków, na pierwotnej ofercie można by zyskaćpięcio- lub sześciokrotnie.Zatem twoi inwestorzy, w tym także ja, byli-by na pewno zadowoleni.- Ale z tej transakcji nie wypłacę premii, zwłaszcza jeśli tylko odemnie będzie zależało stanowisko Federalnej Komisji Leków.- Nie ma sprawy - zgodziła się szybko Allison.- Poza tym chciałbym mieć pełną kontrolę nad tym procesem, to zna-czy co najmniej pięćdziesiąt jeden procent udziałów w pierwotnym pa-kiecie akcji.- Zorganizuję ci spotkanie z Jackiem Mitchellem.Z nim porozma-wiasz na ten temat.Brzmiało to naprawdę obiecująco, więc tym bardziej go zdziwiło,gdyż nie lubił niespodzianek.- Jaki jest twój udział w tej sprawie? Dlaczego Mitchell miałby cięsłuchać?- Po pierwsze dlatego, że przeze mnie pozna ciebie i zyska dostęp dosenatora Clarka.A po drugie, nasze rodziny przyjaznią się od lat.Odkiedy sięgnę pamięcią, wszyscy razem wyjeżdżaliśmy na wakacje napółnocny kraniec Michigan.- Na kiedy możesz zorganizować.- Chris.172Gillette podniósł głowę i spojrzał na Stilesa
[ Pobierz całość w formacie PDF ]