[ Pobierz całość w formacie PDF ]
., w każdym razie Piękniśmoże przez chwilę niepostrzeżenie stanąć pod kamienicą Adama i spojrzeć w stronęokien na piętrze, w których niczego nie widać; zagwizdałby, ale nie chce zwracać nasiebie uwagi, lepiej od razu wejdzie do środka.123Adam spałby już, gdyby nie Matka, która zadzwoniła, dopytuje się, uspokaja,mówi o tęsknocie.Adam przysypia ze słuchawką przy uchu, już bez butów, bez skarpet,spodnie ściągając, niechże już mama wygada się do końca i da mu wreszcie zasnąć podyżurze, ale ona jeszcze tylko to, acha i jeszcze o tamtym zapomniała, no i konieczniemusi mu powiedzieć, że już wytłumaczyła Ojcu, już go udobruchała, on się nie gniewawcale, wie, że trzeba ambicje syna uszanować, domek przecie się nie zmarnuje, czekałbędzie, no więc, Adasiu, ty nam powiedz, kiedy najlepiej do ciebie przyjechać,przywiezliby my tobie co dobrego i posprzątałabym ci, wyprasowała, ty takimirzeczami na pewno zajmować się czasu nie masz, to kiedy możem odwiedzić cię w tymmieście& Adam mówi, że mu wszystko jedno, ale mówi to już właściwie przez sen,Matka pyta, ale wszystko jedno to znaczy kiedy, lepiej rano czy po południu, a może wniedzielę, Adamowi naprawdę jest już wszystko jedno, nie wie nawet, czy rzeczywiściesłyszy pukanie do drzwi, czy tylko mu się to śniło, nie ma już sił rozmawiać (pukanie124się powtarza, wyrazniejsze od snu), Adam wstaje, lunatycznie do drzwi podchodzi,otwiera, staje twarzą w twarz z Pięknisiem.Już nie jest śpiący.1255Dopóki %7łonie nie zachce się wyjść z łóżka, zapukać do drzwi i upomnieć oRoberta, łazienka jest jednym z niewielu miejsc niezakłóconego odosobnienia na tereniedomu.Prysznic słychać przez drzwi; Robert już dawno się umył, teraz po prostu siedzi,zbiera i przegląda myśli z ostatnich kilkunastu godzin, z niepokojem zauważa, żewszystkie skupiają się wokół jego stanu zdrowia, są ciężkie, bo obrosły niedobrymiprzeczuciami.Prysznic marnuje wodę, Robert próbuje myśleć o zmarnowanym życiu,właśnie przypomniał sobie, że jest śmiertelny; śmierć też o nim myśli.Robert nie boi sięśmierci, tylko choroby, szpitala, smrodu środków dezynfekcyjnych w pokojuzabiegowym, na bloku operacyjnym, w ambulatorium, boi się sinobiałej i sztywnejposzwy na szpitalnym kocu, słoika z kompotem, którego nie będzie mógł wypić;najbardziej boi się bólu.Ból już się zapowiadał, dawał mu sygnały, ostrzegał, wysyłał126forpocztę, sprawdzał jego wytrzymałość, za każdym razem pozwalając sobie na więcej,nawet przed chwilą pod prysznicem wykonał próbną eksplozję gdzieś w kręgosłupie,ale co tam, przecież każdego czasem trochę w krzyżu łamie.Robert poznał jużpierwiosnki bólu, boi się, że lada moment wszystko w nim boleśnie zakwitnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]