[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Daliśmy w ten sposób wybór el Ferruchowi.Mógłułożyć sobie dobre stosunki z Niemcami, oddając im Vollmera, albo nadal zapewnić mu ochronę,pozostawiając nam otwartą furtkę.Oczywiście, mówiąc o naszych przyszłych próbach dotarciado Sidiego, mamy na myśli jego kontakty z Thamim.Na razie zdecydował się nie zatrzaskiwaćfurtki.Vollmer nadal przebywa w pałacu paszy w Ksar es Souk. Ale co Vollmer sobie pomyślał o nas po tym, jak go załatwiliśmy? Przecież obiecaliśmymu ewakuację z Maroka. Pewnie nic miłego zakończył sprawę Donovan. Będziemy się tym martwić, kiedyprzyjdzie na to czas.Na razie, jak mówiłem, decyzja co do tego, czy użyjemy BerberówThamiego jeszcze nie zapadła. Na miejscu Vollmera po takim numerze posłałbym nas do cholery, gdybyśmykiedykolwiek się do niego jeszcze zwrócili z czymkolwiek pokręcił głową Henry.Donovan zdusił uśmiech na te słowa niepoprawnego idealisty. Ten most i tak kiedyś trzeba będzie kiedyś spalić.Machanie mu przed nosem flagą niedziała na niego ani trochę, ale za to lubi pieniądze i nie jest specjalnie drogi. Dobry Boże! skrzywił się z odrazą specjalista od spraw włoskich. Coś jeszcze? spytał ponownie Donovan, spoglądając na każdego po kolei.Pozostało jeszcze kilka rzeczy do przedstawienia, ale żadna nie wymagała dyskusji.Po ichprzedstawieniu każdy po kolei podał mu rękę i wyszli.Donovan dokończył stojącą na stoliku szklaneczkę whisky, potem wypił jeszcze jedną i zgasiłświatło.Próbował zasnąć, ale sen, który morzył go już od dłuższego czasu, teraz nie chciałprzyjść.Nalał sobie następną szklaneczkę i wypił duszkiem.Zastanawiał się, czy ta choroba niezakończy się jego śmiercią.Nie chciał teraz umierać.Tyle było do zrobienia.Umierać będziemógł, kiedy alianci zdołają przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę.Wtedy będzie mógłnawet umrzeć, niech tam.Byle nie teraz, kiedy tak dobrze się bawił.Zasypiając przyrzekł sobie,że będzie słuchał zaleceń lekarskich i nie wyjdzie z łóżka, póki ten cholerny skrzep się nierozpuści od trutki na szczury i alkoholu.* * *Donovan spał już od godziny, kiedy zadzwonił jeden z telefonów na nocnym stoliku koło jegołóżka.Stały tam trzy aparaty: wewnętrzny hotelowy, rządowy bezpiecznej łączności i jegowłasny, prywatny z zastrzeżonym numerem.Dzwonił ten ostatni.Wyciągając rękę po słuchawkępomyślał, że to pewnie Ruth.Ciekawe, czego mogła chcieć od niego jego żona o tak pózniejporze.Okazało się jednak, że to była Barbara Whittaker, właścicielka Letniska, domu w Deal, wktórym przechowywali Gruniera i admirała.Pani Whittaker oddała mu dom do dyspozycji niepytając o nic, nawet o cenę, kiedy tylko o to poprosił.Była starą przyjaciółką rodziny, wdową poChestym Whittakerze, człowieku, z którym pułkownik przyjaznił się, odkąd tylko pamiętał.Byłateż stryjenką Jimmiego Whittakera, który służył w lotnictwie na Filipinach, kiedy zaczęła sięwojna.Bardzo chciała mu jakoś pomóc, a że wiedziała co nieco o pozycji, jaką w administracjizajmował Donovan, bez wahania oddała jego służbom także dom przy Ulicy Q w Waszyngtonie,byle tylko pomógł jakoś Jimowi.Teraz pewnie zadzwoniła zapytać, czy coś wskórał. Przepraszam, że cię budzę, Bill, ale musiałam ci podziękować natychmiast. Za co? zapytał szczerze zdziwiony Donovan, którego sumienie gryzło, że nie mógł jej wniczym pomóc.Z Filipinami nawet łączność radiową trudno było nawiązać, a co dopiero kogośstamtąd ewakuować. Jimmy właśnie dzwonił.Jest w San Francisco.Donovana zatkało, ale zdołał ukryć wrażenie, jakie na nim wywarła ta wiadomość.Najlepsze,na co mógł liczyć, to że bratanek Chesty ego jakoś zdoła przeżyć klęskę Filipin i nieuniknionąjapońską niewolę. W San Francisco? Dobra, Bill, rozumiem odparła Barbara. Niemniej bardzo ci dziękuję.Niech cię Bógbłogosławi za to, co dla niego zrobiłeś. Wydostał się z Filipin? No dobrze, skoro jak słyszę nic o tym nie wiesz nie kryła sarkazmu to ja ci topowiem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]