[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Jakie dziwne wierzenia odezwała się młoda kobieta imieniem Halren. Wierzycie,że wasz bóg was opuścił, tak? On was nienawidzi.Gardzi waszymi modłami, a twój naród odwieków czci go bez przekonania.Najpierw mówicie: Bóg istnieje i mnie nienawidzi", a wnastępnej chwili wzruszacie ramionami i żyjecie dalej, nie usiłując odzyskać jegoprzychylności.Nie widzisz w tym szaleństwa?Corinn poruszyła się, zerknęła na Larkena i wymamrotała, że niewiele o tymrozmyślała. Po co w ogóle ją pytać? zapytała jedna z pokojówek Rhrenny. Nie jest uczoną prawda, Corinn?Królewna nie wiedziała, czy to miał być przyjazny gest, czy zniewaga.Tak czy owak,poczuła, że się rumieni. Gdybym straciła przychylność Tunishnevre, zrobiłabym wszystko, by ją odzyskać stwierdziła Halren, zerkając ukradkiem na Hanisha. Na szczęście czuję, że są ze mnie dośćzadowoleni.Właściwie z nas wszystkich, dzięki naszemu wodzowi.To nie przyczyniło się do zmniejszenia rumieńca Corinn.Zwróciła spojrzenie naHalren, na srebrzyste błyski na jej czole i blade rysy. Jesteście błogosławieni" od jak dawna? Od dziewięciu lat? To kichnięcie wporównaniu z panowaniem Akaranów.Być może powiedziałaby coś jeszcze ostrzejszego coś, czego pózniej by żałowała lecz w tej chwili Hanish postanowił skupić na sobie uwagę biesiadników. Królewna ma rację rzekł.Chwilę jakby się nad tym zastanawiał z zamyśleniem wszarych oczach. Corinn, czy słyszałaś opowieść o Małym Kilishu? To był olbrzym,nazwany tak z ironią.Był rolnikiem i zrobił sobie tak potężną kosę, że tylko on mógł niąwładać.Uwielbiał robić nią wielkie zamachy, kładąc miliony kłosów pszenicy.Zrobił drugąkosę i tańczył po polach pszenicy, wycinając koła i inne wzory, za każdym zamachemwykonując pracę dziesięciu ludzi.Zasłynął na całą okolicę.Brał udział w zawodach z innymikosiarzami, lecz zawsze to on ścinał najwięcej pszenicy.Wkrótce nikt nie chciał stawać z nimdo zawodów.Hanish przerwał, gdy służący zmieniał mu talerz na czysty, a potem ciągnął opowieść.Pewnego dnia pojawił się obcy, drobny mężczyzna o śniadej cerze i złośliwym wzroku.Byłto żniwiarz dusz.Zbudował machinę, która już powaliła większość świata.Była to wielkarama, rozciągająca się nad całym polem, przytwierdzona do kół, na których się poruszała.Wstu punktach rozmieszczonych po całej ramie żniwiarz umieścił manekiny z ruchomymistawami, tak skomplikowane, jak prawdziwi ludzie, zrobione z dębiny.Każdy z nich trzymałsierp.Na widok machiny ludzie wybuchnęli śmiechem.Cóż to za olbrzymia zabawka? Na cosię zdadzą postacie z drewna? Lecz żniwiarz dusz znał trochę mowę boga.Wyszeptałzaklęcia, dzięki którym ukradł dusze tych, którzy się z niego wyśmiewali, i umieścił je wdrewnianych figurach.To je ożywiło.Zaczęły wymachiwać sierpami jak prawdziwi ludzie.%7łniwiarz dusz klepnął muła i zwierzę pociągnęło urządzenie po polu.Pracowali dla niegowszyscy drewniani ludzie i po kilku chwilach zżęli więcej zboża, niż Mały Kilish zdołałbyściąć w ciągu całego dnia.Kolejny służący próbował ponownie napełnić kielich wodza, lecz Hanish odprawił gomachnięciem ręki, jakby zniecierpliwiony czujnością służby. Ludzie byli zdumieni ciągnął. Chwalili obcego.Wszyscy się zgodzili, że wygrałzawody i zaszczyty przypadły jemu.Małemu Kilishowi nie spodobała się jednak animaszyna, ani człowiek, który ją zbudował.Całe zamieszanie wokół niego bardzo Kilishazłościło.Dlaczego ludzie podziwiają coś tak obrzydliwego? Na chwilę zapomnieli o własnych duszach odezwała się Halren. Nie zauważali pozbawionych dusz zombich, którzy teraz stali wśród nich.Nieprzemyślawszy sprawy do końca, Mały Kilish zamachnął się kosą i obciął głowę żniwiarzadusz.Spadła na ziemię i trajkotała jeszcze przez kilka minut, zanim język zdał sobie sprawę,że wszystko stracone.Mały Kilish rozejrzał się w obawie, że zostanie nazwany mordercą izbrodniarzem i wygnany.Lecz ludzie go nie wygnali, a nawet ucieszyli się.Powiedzieli: Niech Kilish ścina naszą pszenicę, bo jest silny i nie musi kraść nam dusz!".I tak się stało.Hanish pokazał gestem, że to już koniec opowieści.Rozległo się kilka głosów,chwalących wodza.Halren rozglądała się z uśmiechem, jakby opowiedział to specjalnie dlaniej.Lecz wódz nie spuszczał wzroku z Corinn. Opowiadamy tę historię od wielu, wielu lat.Rozumiesz jej przesłanie, prawda? Powiadasz, że Mały Kilish był olbrzymem, lecz ja podejrzewam, że przynajmniejjedna część jego ciała nie była tak duża rzekła Corinn. Na pewno dlatego tak zostałnazwany.Nie powinno się dowierzać komuś, kto ma na imię Mały.%7ładen mężczyzna niechce myśleć, że jakaś jego część jest mała.Robi się od tego zgorzkniały, niesprawiedliwy imałostkowy. Corinn, potrafisz w taki sposób. zaczęła Rhrenna. Mały Kilish przerwał im obu Hanish pochodził z rasy Meinów, a żniwiarz duszbył Akacjaninem.W tym tkwi morał.Być może od niedawna dzierżymy władzę, królewno,lecz nie sprzedaliśmy naszych dusz, by ją zdobyć.Osiągnięcie uczciwymi środkami tego, cotwój naród zdobył dzięki zdradzie po prostu zajęło nam trochę więcej czasu. Tę opowieść wymyśliłeś teraz rzekła Corinn. Uczciwymi środkami"! Czy.Hanish odrzucił głowę do tyłu i wybuchnął śmiechem. Rozgniewałem królewnę.Wątpię, czy przyzna, że zaskakuje ją precyzja, z jaką staraopowieść oddaje prawdę o historii naszych dwóch narodów.To zupełnie jak przepowiednia,prawda? Cieszę się, że przyczyniłem się do jej spełnienia.Wywołało to pochwalne pomruki dokoła stołu, lecz Corinn powiedziała: Być może ty się cieszysz, lecz mnie napełnia to smutkiem. Nie wierzę rzekł Hanish.Utkwił w niej wzrok. Myślę, że mówisz takie rzeczytylko dlatego, że uważasz, iż powinnaś.Lecz w rzeczywistości, królewno, nie wyrządziliśmywam wielu krzywd.Owszem, zginął twój ojciec.Nie będę cię prosił, byś mi to wybaczyła,lecz proszę, żebyś pamiętała, że w ciągu tych samych kilku sekund, podczas których straciłaśojca, ja straciłem ukochanego brata.Obaj byli narzędziami w większej sprawie, sprzecznychsprawach.Tak się toczą ludzkie dzieje i nie ma w tym żadnej zbrodni. Odchylił się, ująłkielich i napił z niego. Poza tym nie wyrządziliśmy ci żadnej krzywdy. %7ładnej krzywdy. zaczęła Corinn. Właśnie tak.Nie tknęliśmy nikogo z twego rodzeństwa.Nigdy.I nigdy tego niezrobimy, a przynajmniej nie po to, by im zrobić krzywdę.Zawsze chcieliśmy tylkosprowadzić ich do domu, tam, gdzie ich miejsce.Mogliby żyć obok nas, tak jak ty.Spójrz nasiebie, Corinn.Spójrz na swoje życie.Stanowisz część dworu pełnego ludzi, którzy cięuwielbiają mimo przytyków, które robisz pod naszym adresem.Masz wszelkie luksusyzwiązane z królewską pozycją i żadnych obowiązków.Bardzo bym chciał, żebyś polubiła tęsytuację.Naprawdę bardzo bym chciał widzieć cię.szczęśliwą.Corinn poderwała głowę, by spojrzeć mu w oczy.Czuła się tak, jakby zaraz miałwetknąć jej język do ucha.Tak właśnie dotarło do niej to ostatnie słowo, podobne dowilgotnej pieszczoty, która dosięgała ją przez stół na oczach wszystkich.Lecz on siedziałwygodnie oparty, swobodny, z kielichem wina przy ustach.Tylko w obecności Maeanderaczuła się bardziej skrępowana bez wyraznego powodu. A więc umrzyj ty i cały twój lud i oddaj mi rodzinę powiedziała.Halren zaczęła coś mówić z oburzeniem, lecz Hanish wyglądał jedynie narozbawionego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]