[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdyby była taka, jak ci różni szarlatani, to robiłaby natym pieniądze zamiast pracować za kiepskie grosze Pod RóżowymPelikanem".Może wprowadzić cię w stan hipnozy, wejść w twojąpodświadomość i odkryć, co cię dręczy.- Nie.- Courtland zna tajemnice alfabetu runicznego, umie stawiaćtarota.- Lizzie, przecież to bzdury.153Anulaouslaandcs- Może i bzdury, ale warto spróbować.- Sięgnęła po telefon, leczDamien podszedł od tyłu i wyrwał jej słuchawkę z ręki.Zrobił to takgwałtownie, że sprawił jej lekki ból.- Rozpruwacz zachodzi swoje ofiary od tyłu.Ten z Londynurobił tak samo - powiedział beznamiętnie.Zdaje się, że po tych słowach powinnam się bać, pomyślałaLizzie.Tymczasem czuła jedynie ciepło bijące z jego dobrzezbudowanej klatki piersiowej.- Nie wygłupiaj się, Damien - powiedziała spokojnie.-Courtland może ci pomóc.Będziesz głupcem, jeżeli nie spróbujesz.Przez chwilę nie ruszał się z miejsca.W końcu puścił jej rękę.Lizzie natychmiast odczuła przejmujący chłód.- Rób, co chcesz - powiedział.- Może masz rację, choć i tak w tonie wierzę.Idę się upić.Szybko wykręciła numer, żeby Damien przypadkiem nie zmieniłzdania.Nie czuła żadnego lęku.Choć dręczą go te koszmarne wizje,Damien nie może być Rozpruwaczem.Przecież ona, Lizzie, dobrzewie, że obcy jest mu wszelki gwałt.To, co się z nim dzieje, to jakaśobsesja, nawiedzenie, opętanie.To coś z zewnątrz, co wgryzło się wjego duszę i niszczy ją z jakimś sadystycznym okrucieństwem.Onsam jednak jest niewinny, czysty.Tak, Courtland to wyjaśni.Znajdzie odpowiedzi i zaleciwłaściwe postępowanie.Nie może być inaczej.A jeśli Courtland potwierdzi jego podejrzenia? Czy tym samymwyda wyrok śmierci na nich oboje?154Anulaouslaandcs10- Ach, więc to tu mieszka słynny J.R.Damien - powiedziałaCourtland, wchodząc dwie godziny pózniej do jego mieszkania.Niedługo miało zacząć świtać.Rozejrzała się dookoła z nieukrywanąciekawością.- Nie spodziewałam się, że renomowany dziennikarzmoże mieszkać w takim miejscu.- Tylko nie renomowany - odezwał się Damien niskim,nieprzyjemnym głosem.Stał w drzwiach do kuchni.- Przyszła panisama?Lizzie zesztywniała, choć od początku wiedziała, że nie powinnaliczyć na jego uprzejmość.- Courtland, to jest J.R.Damien.Damien, oto Courtland Massey- przedstawiła ich sobie.Courtland oceniła Damiena wzrokiem.Miała w sobie tylekobiecego powabu, że Lizzie przez chwilę pożałowała, że zaprosiła jątutaj.Zawsze podziwiała jej klasyczną urodę, blond włosy i błękitneoczy.Miała wszelkie atrybuty przydatne początkującej aktorce.%7ładen mężczyzna nie potrafił się oprzeć jej uwodzicielskiemuspojrzeniu.Teraz Courtland tak właśnie spojrzała na Damiena, a na jejpięknej twarzy pojawił się lekko wyzywający uśmiech.- Mhm.Więc to jest mój pacjent.Wcale nie wygląda pan nazachwyconego, panie Damien.155Anulaouslaandcs- Bo i nie jestem.Nie wierzę w te rzeczy.Lizzie poczułazmysłowy zapach perfum, którymiCourtland zlała się chyba obficiej niż zwykle przed tą wizytą.Nie wróżyło to niczego dobrego.Dziewczyna zbliżyła się doDamiena.- Większość ludzi tak twierdzi, lecz w głębi duszy czują respektwobec tego, co wykracza poza granice poznania.I z ufnością słuchająwszystkiego, co mówię.- Zapewniam panią,że na moją ufność nie ma co liczyć.Spojrzała na niego z aprobatą.- Wiem o tym - westchnęła.- Doceniam jednak, że przynajmniejpozwala nam pan spróbować.Damien wzruszył ramionami.Wyraznie nie ulegał czarowi, jakiCourtland usiłowała roztoczyć wokół siebie.- Skoro Lizzie sobie tego życzy.W końcu niczemu nie możeciezaszkodzić.- Ano właśnie.Powiedziane prawdziwie po męsku.Chodz,Lizzie, musisz mi wyjaśnić parę spraw.- Po co? %7łeby mogła pani udawać, że posiadła wiedzę tajemną? -Damien nie mógł darować sobie tej złośliwości.Stał w drzwiach dosypialni i nie ruszał się z miejsca.Był wyraznie niezadowolony, żezgodził się na ten nieciekawie zapowiadający się eksperyment.- Słuchaj pan, nie robię tego dla przyjemności -Courtland straciłanieco cierpliwość.- Po prostu staram się pomóc przyjaciółce.Lizzie pociągnęła ją za ramię w kierunku kanapy.156Anulaouslaandcs- Nie słuchaj go.Co chcesz wiedzieć?- Czy on zawsze jest taki czarujący?- Czasami nawet gorszy.Courtland spojrzała na drzwi do sypialni, za którymi zniknąłDamien.- Mimo wszystko jest całkiem w porządku.Chyba niewyrzuciłabym go z łóżka.Rozumiem, że między wami nic nie ma?O dziwo, Lizzie nie zalała się rumieńcem.Udało jej sięzachować spokój.- A dlaczego pytasz?- Bo staram się unikać facetów moich przyjaciółek.Jeśli z nimsypiasz, będę się trzymać z daleka - uprzedziła uczciwie.Właściwie odpowiedz nie powinna była sprawić Lizzietrudności
[ Pobierz całość w formacie PDF ]