[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czuł, jak przepływa między nimi iskra ekscytacji.- A możewolisz wziąć taksówkę? - spytał, spostrzegając, że drży, gdy jego oddech musnąłjej kark.- Jestem pewna, że nie będzie z tym problemu - odparła, patrząc mu prosto woczy.- Raffa, proszę, przestań ze mnie żartować.Jeśli mam pracować w A'Qab-anie, muszę decydować sama o sobie.- Więc chcesz tu pracować?Umilkła.Jak przypuszczał, sama nie wiedziała, co myśleć.Uważała go zaaroganta.Jeszcze mu nie wybaczyła rzekomego błędu, który dziś popełnił.- Decyzja należy do ciebie - odparła.- Być może tak się stanie.Zanim jednak złożę ci ofertę pracy, a ty zdecydu-jesz, czy ją przyjąć, chciałbym, żebyś się ze mną gdzieś wybrała.- Dokąd? - spytała podejrzliwie.- Dowiesz się.Machnięciem ręki odwołał ochronę i poprowadził Casey długim pustym ko-rytarzem.Podwójne drzwi wychodziły na cudowny ogród.Jak się spodziewał, Ca-sey natychmiast zapomniała o podejrzliwości i gniewie.- Raffa, tu jest przepięknie.W powietrzu unosił się truskawkowy dym sheeshy, szum fontann tworzył wtle dyskretną muzykę.Nawet on, choć był tu niezliczoną ilość razy, stanął, by po-dziwiać mozaiki i bujną, różnorodną roślinność.Architekci, których wynajął, prze-szli samych siebie.SR- Ja także chcę ci podziękować.- Ujął jej dłoń.- Nie wyobrażasz sobie, iluludzi skorzysta z zebranych przez ciebie pieniędzy.- Cieszę się.- Umilkła, przypomniawszy sobie swoje rozczarowanie.Gdyszejk przyciągnął ją bliżej, szepnęła: - Raffa.- Położyła dłoń na jego torsie, poczym chwyciła brzeg szaty.- Pragnę.Nie pozwolił jej dokończyć.Smakowała niebiańsko.Wpił się w jej usta i nieprzestawał jej całować, aż z jej warg wydarł się cichy jęk rozkoszy.Wtedy przemówił rozsądek.Co ja wyprawiam? - myślał Raffa.Dokąd tozmierza? Cel był tylko jeden, a ja nie zamierzam wykorzystać Casey.Musnął kącik jej ust i odsunął się nieco.Wyjął telefon i wezwał limuzynę, apotem opuścili rajski ogród.- Szofer odwiezie cię do domu.- Widział, jak patrzyła na niego nieprzytom-nie.Docierało do niej, że pocałunek był tylko pocałunkiem, a nie wstępem do dal-szej akcji.- Dobranoc, Casey - mruknął, pomagając jej wsiąść do limuzyny.Odwróciła się, by spojrzeć nań przez tylną szybę.Nie zdziwił go wyraz jejgniewnych i oszołomionych oczu.Jednak tylko on znał powód, dla którego sięwycofał, i nie zamierzał się przed nikim tłumaczyć.Gdy tylko przyniesiono jej śniadanie, zagrzebała się z powrotem w pościeli.Jednak na nic się to nie zdało, musiała stanąć oko w oko z nowym dniem.Usiadłapo turecku na łóżku i dotknęła obrzmiałych od pocałunków Raffy warg.Przymknęła oczy, jeszcze raz przeżyła cudowne chwile.Przeraziło ją, jakgwałtownie jej ciało reagowało na myśl o Raffie.Nie chciała o nim myśleć.Nie był mężczyzną dla niej, żył w szklanym pałacu,sądząc, że pieniądze są receptą na wszystko.Nie chciała też myśleć o aukcji.Poza tym musiała coś zjeść.Zerknęła napyszne potrawy i świeżo wyciskane soki.Może gdyby zjadła śniadanie.zwyczaj-nie rozpoczęła dzień.serce przestałoby ją boleć i odzyskałaby dawny wigor.SRUsiadła przy stole z widokiem na port, nalała filiżankę naparu z mięty i roz-postarła płachtę gazety.Zdołała przeczytać tylko nagłówek:Ostatnia oferta pochodziła od panującego szejka, który obiecuje podwoić re-kordową sumę uzyskaną na aukcji.Z cichym jękiem odłożyła gazetę, odsunęła talerz i wstała.Nagle przestałabyć głodna.Biuro szejka oznajmiło, że wyjechał na stadion polo.Nie miała odpowiedniego stroju, ale wybrała skromną spódnicę i kardiganoraz buty na płaskim obcasie.Związała włosy, zrezygnowała z makijażu.To byłaforma pokuty i być może ostatnie spotkanie z Raffą.Zbyt pochopnie wyciągaławnioski.Szejk nie wziął udziału w aukcji, lecz przekazał na nią pieniądze.Gdy Caseyjuż go przeprosi za niewczesne podejrzenia, nie będzie zbyt wiele do powiedzenia.%7łycie Raffy nie było jej sprawą, popełniła błąd, wyobrażając sobie, że może się doniego zbliżyć, choć dzieliło ich wszystko.Musiała pogodzić się z faktem, że gorzkosię pomyliła.SRROZDZIAA JEDENASTYNie była pewna, jak się zachować, gdy już dotarła na stadion.Poprosiła szo-fera, by zawiózł ją najdalej, jak zdoła, nie chcąc się natykać na ochronę szejka.Zatrzymała się przy otaczającym boisko ogrodzeniu.Mecz właśnie się rozpo-czął.Wzrok Casey natychmiast pofrunął ku Raffie.Miał na sobie jasne bryczesy iciemną koszulę, zaś na twarzy sprawiającą grozne wrażenie maskę.Wyglądał nastrasznego wojownika
[ Pobierz całość w formacie PDF ]