[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie zgadłeś.Dobra zagadka czasem jest grą słów, tak jak ta, którą zadał Jake, aleczasem jest niczym magiczna sztuczka.Patrzysz na coś, podczas gdy powinieneś spoglądaćna coś innego.- Ta ma podwójny sens - rzekł Jake.Wyjaśnił im, co Aaron Deepneau powiedział o zagadce Samsona.Roland kiwnął głową.- Czy to truskawka? - zapytała Susannah i sama sobie odpowiedziała: - Oczywiście.Metaforyczna, tak samo jak ta zagadka z ogniskiem.- Raz złapałem metaforę, lecz dała mi w dziób i uciekła - zasmucił się Eddie.Zignorowali go.- Jeśli zmienić pogrubi na urośnie - dodała Susannah - reszta jest łatwa.Najpierwbiała, potem czerwona.Im większa, tym lepsza.Wyglądała na zadowoloną z siebie.Roland przytaknął.- Zawsze uwa\ałem, \e chodzi o dyskawkę, ale to pewnie jedno i to samo.Eddie wziął ksią\eczkę i zaczął ją kartkować.- A mo\e ta, Rolandzie? Kiedy drzwi nie są drzwiami?Roland zmarszczył brwi.- Czy to kolejny głupi \art? Bo moja cierpliwość.- Nie.Obiecałem, \e ju\ będę powa\ny i jestem.a przynajmniej próbuję.Znalazłemją w tej ksią\ce i przypadkiem znam odpowiedz.Słyszałem ją, kiedy byłem dzieckiem.Jake, który te\ znał odpowiedz, mrugnął do Eddiego.Ten odpowiedział mu tymsamym i z rozbawieniem zauwa\ył, \e Ej równie\ próbował mrugnąć.Bumbler kilkakrotniezamknął oba ślepka, a\ w końcu zrezygnował.Tymczasem Roland i Susannah zastanawialisię nad rozwiązaniem.- To musi mieć coś wspólnego z miłością - powiedział Roland.- Drzwi, adorować.Jaka miłość nie jest miłością.hm.- Hmm - powtórzył Ej, doskonale naśladując zamyślony ton Rolanda.Eddie znowumrugnął do Jake a.Ten zasłonił usta dłonią, kryjąc uśmiech.- Czy to pozorna miłość? - zapytał w końcu Roland.- Nie.- Okno - stwierdziła nagle i zdecydowanie Susannah.- Kiedy drzwi nie są drzwiami?Kiedy są oknem.- Nie.Eddie uśmiechał się szeroko, a Jake był zaskoczony tym, jak bardzo Roland iSusannah rozminęli się z prawidłową odpowiedzią.To rodzaj magii, pomyślał.Bardzo prostejmagii, nie takiej jak w wypadku latających dywanów czy znikających słoni, ale mimo tomagii.Nagle w zupełnie innym świetle ujrzał to, co teraz robili, zadając sobie zagadki przyobozowym ognisku.To było jak zabawa w ciuciubabkę, tyle \e opaska na oczach była utkanaze słów.- Poddaję się - powiedziała Susannah.- Ja te\ - rzekł Roland.- Powiedz, co to takiego.- Odpowiedz brzmi: gdy rozpadnie się zamek.Drzwi przestają być drzwiami, kiedyrozpadnie się ich zamek.Rozumiecie? - Eddie zobaczył minę Rolanda i zapytał z lekkimniepokojem: - Czy to zła zagadka? Tym razem próbowałem być powa\ny, Rolandzie,naprawdę.- Nie jest zła.Wprost przeciwnie, bardzo dobra.Jestem pewien, \e Cort rozwiązałbyją.a mo\e i Alain, lecz jest bardzo dobra.Popełniłem błąd, który zawsze popełniałem wszkolnych czasach: zanadto ją skomplikowałem i nie wpadłem na prawidłowe rozwiązanie.- Ma w sobie coś, prawda? - zapytał Eddie." Roland skinął głową, lecz Eddie tego nie zauwa\ył: zapatrzył się W ogień, gdzierozkwitały dziesiątki ró\ i rozsypywały się w proch.- Jeszcze jedna i koniec - oświadczył Roland.- Od dzisiejszego wieczoru zaczynamywystawiać wartę.Ty pierwszy, Eddie, a potem Susannah.Ja obejmę ostatnią.- A co ze mną? - zapytał Jake.- Pózniej mo\e ty te\ będziesz musiał je pełnić.Teraz najwa\niejsze jest to, \ebyś siędobrze wyspał.- Naprawdę uwa\asz, \e powinniśmy pełnić wartę? - zapytała Susannah.- Nie wiem, a to najlepszy powód, \eby to zrobić.Jake, wybierz nam jakąś zagadkę ztwojej ksią\ki.Eddie podał ksią\eczkę chłopcu, który zaczął ją kartkować, a\ w końcu znalazłodpowiednią.- Oo! Ta jest świetna!- Posłuchajmy - rzekł Eddie.- Jeśli ja jej nie rozwią\ę, to na pewno zrobi to Suze.Będziemy sławni na cały ten kraj, jako Eddie Dean i Jego Zagadkowa Królowa.- Jesteś dziś strasznie dowcipny, prawda? - powiedziała Susannah.- Zobaczymy, czybędziesz taki wesoły, kiedy posiedzisz sobie do północy na skraju drogi, kochasiu!Jake przeczytał wybraną zagadkę:- To coś, co niczym nie jest, a jednak to nazywamy.Bywa wysokie lub niskie, gra ibawi się z nami.Przez prawie kwadrans biedzili się nad rozwiązaniem, ale nikt z nich nie potrafiłznalezć odpowiedzi.- Mo\e nasunie się nam we śnie - zasugerował Jake.- W ten sposób rozwiązałem tę zrzeką.- Tania ksią\ka z wydartymi odpowiedziami - mruknął Eddie.Wstał i zarzucił sobiekoc na ramiona, jak płaszcz.- Naprawdę była tania.Pan Tower dał mi ją za darmo.- Czego mam wypatrywać, Rolandzie? - zapytał Eddie.Roland wzruszył ramionami iwyciągnął się na posłaniu.- Nie mam pojęcia, ale na pewno będziesz wiedział, gdy to zobaczysz lub usłyszysz.- Obudz mnie, kiedy zrobisz się senny - poradziła mu Susannah.- Mo\esz być tego pewna.* * *Wzdłu\ drogi biegł zarośnięty rów i Eddie usiadł nad nim, okrywszy ramiona kocem.Cienka warstwa chmur zasnuła niebo, przyciemniając światło gwiazd.Z zachodu wiał silnywiatr.Kiedy Eddie zwrócił twarz w tym kierunku, wyraznie czuł zapach bizonów, którekrólowały na tych równinach - woń rozgrzanej sierści i świe\ych odchodów.To, jak bardzo wciągu kilku ostatnich miesięcy wyostrzyły mu się wszystkie zmysły, wcią\ go zaskakiwało.iw takich chwilach jak ta trochę niepokoiło.W oddali usłyszał porykiwanie cielaka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]