[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Musimy iść zasygnalizował Viernie. Znajdzmy korzystniejszą okolicę, gdziebędziemy mogli kontynuować tę walkę. Lloth odpowiedziała na moje wezwanie! warknęła na niego Vierna. Przybyłsługa!PDF stworzony przez wersję demonstracyjną pdfFactory www.pdffactory.pl/ Tym lepszy powód, by odejść odparł na głos Jarlaxle. Okaż swą wiaręw Pajęczą Królową i wyruszmy na polowanie na twojego brata.Vierna rozważała te słowa zaledwie przez chwilę, po czym, ku uldze roztropnegonajemnika, przytaknęła twierdząco.Jarlaxle prowadził ją obok siebie z ogromnąprędkością, zastanawiając się, czy to możliwe, by z jego wyszkolonego oddziałuBregan D aerthe pozostało jedynie siedem osób, wliczając w to jego i Viernę.* * *Ręce Wulfgara uderzały szaleńczo w wijące się macki, jego dłonie zaciskały się naotaczających go wypustkach, starając się wyrwać z żelaznego uścisku.Ugodziło gowięcej macek, przyciągając jego uwagę.Był wciągany prosto w wielką paszczę i rozumiał, że te ostatnie uderzenia miałysłużyć jedynie rozproszeniu koncentracji.Ostre jak brzytwy zęby wbiły się w jegoplecy i żebra, rozdzierały mięśnie i ocierały o kości.Uderzył ręką i chwycił w garść śliską skórę yochlola, obracając i wyrywając ówkawałek.Stworzenie nie zareagowało i wciąż gryzło kości, ostre zęby przejeżdżały pouwięzionym torsie.Do ręki Wulfgara wrócił Aegis-fang, zbyt był jednak wykrzywiony, by można nimzadać jakiekolwiek ciosy przeciwnikowi.Mimo to barbarzyńca zamachnął się nim,trafiając mocno, jednak miękka, gumowata skóra złego stwora wydawała sięabsorbować ciosy, zagłębiając się pod ciężarem Aegis-fanga.Wulfgar ponownie się zamachnął, obracając pomimo rozdzierającego bólu.Zobaczył, że Catti-brie stoi swobodna, drugi drow leży martwy u jej stóp, a jej twarzwyraża czyste przerażenie, gdy wpatruje się w biel odsłoniętych żeber Wulfgara.Mimo to obraz jego miłości, wolnej od niebezpieczeństwa, sprowadził na twarzbarbarzyńcy grymas satysfakcji.Tuż obok przemknął srebrny pocisk, strasząc Wulfgara i uderzając w yochlola,i barbarzyńca uznał, że ocalenie leży w zasięgu ręki, pomyślał, że jego ukochana Catti-brie, kobieta, którą śmiał nie doceniać, powali jego napastnika.Macka owinęła się wokół kostek Catti-brie i przewróciła ją.Jej głowa uderzyłasilnie o kamień, cenny łuk wypadł jej z ręki, i nie stawiała większego oporu, gdyyochlol zaczął ją ciągnąć. Nie! ryknął Wulfgar, znów uderzając raz za razem, bezowocnie, w gumowatąbestię.Krzyknął do Bruenora i kącikiem oka zauważył, że krasnolud wytacza sięz czarnej kuli, oszołomiony i zamroczony.Paszcza yochlola żuła bezlitośnie.Ktoś słabszy już dawno padłby pod siłą tegouścisku.PDF stworzony przez wersję demonstracyjną pdfFactory www.pdffactory.pl/Wulfgar nie mógł sobie pozwolić na śmierć, nie, gdy Catti-brie i Bruenor byliw niebezpieczeństwie.Rozpoczął żarliwą pieśń do Tempusa, swego boga bitwy.Zpiewał z płucamiwypełnionymi krwią, głosem, który wypływał z serca bijącego potężnie od ponaddwudziestu lat.Zpiewał i zapominał o falach paraliżującego bólu.Zpiewał i pieśń powracałaz powrotem do jego uszu, odbijając się od ścian jaskini niczym chór sługdoceniającego to boga.Zpiewał i zacieśniał uchwyt na Aegis-fangu.Wulfgar uderzył, nie w bestię, lecz w niski strop alkowy.Młot przebił się przez pyłi utkwił w kamieniu.Wszędzie wokół barbarzyńcy i jego napastnika spadły kamyki i pył.Raz za razem,przez cały czas śpiewając, Wulfgar uderzał w strop.Yochlol, nie będąc głupią bestią, gryzł mocniej i potrząsał szaleńczo swą wielkąpaszczą, jednak Wulfgar nie rejestrował już bólu.Aegis-fang wbił się w górę, a kiedyupadał, podążył za nim odłamek skały.Oprzytomniawszy, Catti-brie zobaczyła, co robi barbarzyńca.Yochlol nie był jużnią zainteresowany, już jej nie ciągnął i zdołała odczołgać się z powrotem do swegołuku. Nie, mój chłopcze! usłyszała krzyk Bruenora.Catti-brie naciągnęła strzałę i obróciła się.Aegis-fang uderzył o strop.Strzała Catti-brie wbiła się w yochlola na chwilę przed tym, jak ustąpił strop.Wielkie głazy opadły w dół, a wszelka przestrzeń pomiędzy nimi szybko wypełniła sięstertami kamieni i ziemi, wzbijającej się w górę kłębami pyłu.Grota zatrzęsła sięgwałtownie, a huk spadających głazów odbił się echem we wszystkich tunelach
[ Pobierz całość w formacie PDF ]