[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Dobra, laski Emil przerwał jej rozmyślania my tu gadu, gadu,a mnie kurewsko interesuje, co słychać w wielkim świecie.Obie kobiety spojrzawszy na niego z ukosa, zdziwione. No co? Nie zapominajcie, że jestem gliną.Fakt, na urlopie, pozakończeniu którego założę kapciuszki emeryturki i rzucę palenie, aleglina to glina i przeklinać musi.Gosia się uśmiechała.Zapytała zatroskana: Więc kiedy wychodzisz? Myślę, że jutro.Dziś mam mieć jeszcze prześwietlenie i wizytętego psychopaty odparł. Kogo? Psychologa dziewczyna wyjaśniła natychmiast.Miał pomagać otrząsnąć się z szoku pourazowego i zapobiecdepresji, która miała się po wypadku podobno pojawić.Tak mówiłaz komendy głównej. Nieważne zbył sprawę depresji mów co jest. Ej, Emil, bez żartów oburzyła się. Do pierwszego kwietniajeszcze trochę czasu. O co ci chodzi? Naprawdę nic nie wiem.Nie mów, że macie ją?Tak? Poczuł ukłucie niepokoju w sercu, że ktoś ich ubiegł. Nie oglądaliście telewizji? Telewizja kłamie odparł Emil wesoło. Nie, nic nie wiemy dorzuciła dziewczyna. A co? Przecież komendant nie żyje!Wypowiadając to, poczuła satysfakcję.Jakby jego śmierć sprawiłaprzyjemność.Makabryczne uczucie pomyślała otrząsając się z tejdziwnej myśli. Co? Kiedy, jak? Mówże, do cholery! Wczoraj wieczorem zginął w swoim mieszkaniu. Jak to się stało? Usmażył się. Usmażył? Emil powtórzył wolno, dotykając koniuszkiemjęzyka górnych zębów. Czekaj, czekaj, laska.Nie mów mi.Jezu, tak!Faktycznie, pasuje rzekł, spojrzawszy na zaszokowaną tą wiadomościąpolicjantkę. Mogła się wreszcie zemścić!W tej chwili dostał jeszcze jeden element układanki, którą układałod jakiegoś czasu w głowie, choć ciągle była niepełna.Słowadziennikarki natychmiast zapełniły jeszcze jedną lukę.Po chwiliolśnienia, zapytał rzeczowo: Spaliła go jakoś? Coś w tym rodzaju. Następna bomba? Tak& Co wiesz? Wynajmował mieszkanie. Na placu Teatralnym dodał. Zgadza się.Poszedł tam wczoraj z kochanką. Nie kochanką, a dziwką poprawił. To nie to samo. Był świetnie zorientowany, jeszcze raz zauważyła dziennikarka.Wiedział zaskakująco wiele, nawet rzeczy, o które trudno było gopodejrzewać.Sama nie wpadłaby na to nigdy.Podobało jej się to.Dziękitemu, miała już informacje do materiału wieczorem o komendancieBossakowskim, a radiosłuchacze lubią pieprzne historie.TymczasemEmil wyjaśniał: Płacił małej za to, że się z nim spotyka.Teraz to się nazywasponsoring, ale według mnie, tak robią dziwki.Nieważne, jaką łatkę sięna to przypnie mówił z takim przekonaniem i pewnością siebie, żetrudno nie było mu przyznać racji. Kochanka spotyka się z mężczyznąnie dla pieniędzy, a dla towarzystwa.Dziennikarka uniosła nieświadomie brew, ze zdziwieniempojmując fantastycznie proste zasady Emila. Otworzył drzwi, coś wybuchło i spłonął dodała kiwając głową. Niezle. Nie mógł niemal powstrzymać się, by nie przekląć.Poniekąd wynikało to stąd, że zobaczył przyszłość daleko w przód,niż dziewczyny mogły przypuszczać. Ale jak? Co? Jak to się stało i skąd wiesz? Nic jeszcze niewiadomo.Komenda nabrała wody w usta.Wszystko, co wiem, powiedzieli strażacy.Twierdzą, że nie był towybuch gazu, jak sugerował rzecznik prasowy, ale wybuch bomby.Komendant spłonął od jakiejś spreparowanej substancji. Załatwiła go tak, jak chciała szepnął zdumiony dlapomysłowości mordercy. Tak uważasz. Jasne, że tak! niemal wrzasnęła Letka. Ona mści się poprostu. Faktycznie.Z tego, co napisała, to przecież ją zgwałcił. Tak.Jakub popełnił samobójstwo przez samospalenie, więcśmierć w płomieniach dla komendanta pasuje. Słuchajcie, ale to jeszcze nie wszystko dziennikarka zawiesiłagłos. Trzymaj się mocno fotela, panie komisarzu i ty też, mała rzuciła Letce, naśladując Emila. W tym mieszkaniu strażacy znalezlicoś, co nie powinno się było tam znalezć, przenigdy. Co? Usłyszała od Letki. Amfę Emil odpowiedział ponurym tonem. Właściwie niewiadomo wyjaśniła zaskoczona reakcją Emila.Amfę albo kokę. Strażacy ją znalezli? Tak. No jasne.Na miejscu byli już dziennikarze i świadkowie.Poszłowszystko w świat i nie dało się zatuszować, tak? Dokładnie.Tylko niewiadomo co to było.Antynarkotykowizabrali wszystko i nic nie powiedzieli.Nic więcej nie udało mi siędowiedzieć. Nic dziwnego mruknął ponuro. Lipski był? Był. No to teraz dopiero się zacznie. Co masz na myśli? Nie będziemy rozmawiali o tym tutaj rzekł cicho.Zbyt długo pracował w tym fachu i zbyt wiele wiedział, abymówić o takich sprawach w szpitalu.Nie czuł się tutaj bezpieczny. Jak chcesz
[ Pobierz całość w formacie PDF ]