X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Za wszelką cenę chciałam mu się jakoś błyskotliwie odgryzć, niestety, wena mnieopuściła.To przez brak pokarmów. Ty zawsze ładnie wyglądasz  powiedział do mnie Trochim, żeby rozładowaćsytuację i przerwać jałowe dyskusje. Chodzmy już coś zjeść! 14Niepotrzebna nikomu?Zła pogoda, która zawładnęła światem na początku jesieni, z początkiem zimy stałasię prawdziwie ohydna.Zamiast puszystym śniegiem, niebo raczyło nas niekończącymisię opadami marznącego deszczu.Porywisty wiatr ze złośliwą radością strząsał z drzewwielkie potoki wody na tych, którzy akurat tamtędy przechodzili.Na ziemi wodazamarzała, tworząc cieniutką lodową pokrywę, fundując tym samym każdemubezpłatny trening utrzymywania równowagi.Na terytorium miasteczka studenckiegoohyda przechodziła w koszmar.Wykładowcy z ojcowskimi uśmiechami oznajmilistudentom, że  jeśli się komuś pogoda nie podoba, to niech ją sam sobie zmieni".Niewiadomo, czy pechowi zaklinacze nie uwzględnili ogromnej ilości magii i przeplatankimagicznych linii, czy też może czyjeś zaklęcie splotło się z pogodowym, rezultat wkażdym razie był przerażający.Wicher o sile huraganu to walił po twarzy, to popychałz tyłu.Deszczu nie wytrzymywały już nawet słynne nieprzemakalne elfickie płaszcze.Z lodem, który pokrywał ścisłą warstwą wszystkie dróżki, walczyli wszyscy niestety, jak do tej pory, mało skutecznie.Ponuro wlokłam po lodowej powłoce swoją ciężką torbę, jedną ręką trzymając siędekoracyjnego płotu.Nastrój miałam podły  wracałam z odwiedzin u rodziny, któ-rych dokonałam, by rozsiać swój zły humor na wszystkich jej członków.Rodzinkaucieszyła się z nadciągnięcia pary świeżych uszu i szybko wlała do nich najnowszeploteczki.Potem starsi krewni pouczali mnie, jak mam żyć  dla mojego dobra,oczywiście.Tyle tylko, że ich wyobrażenie tego dobra znacznie odbiegało od mojego.Babcia zaś w swoich pouczeniach przebiła wszystkich.Słuchając jej gorzkich lamentów,obficie podlanych łzami, na temat mego ciężkiego losu starej panny, miałamnieokiełznaną ochotę schować się do piwnicy i zaryć po czubek głowy w kopcuziemniaków.Niestety, czekał tam na mnie dziadek, przebierający zimowe zapasyjarzyn.Co prawda niczego nie mówił, za to głośno wzdychał.Mama wspierała dzielnie babcię w jej utyskiwaniach.Rodzicielka, mieszając zupę,kwieciście rozwodziła się nad tym, jak to cudownie ułożyły sobie życie moje koleżankiz liceum.Już powychodziły za mąż! Dzieci urodziły, niektóre nawet po dwoje.I dalej, jak to wspaniale rozwijają swoją karierę jako wiedzmy  i to bez potrzeby ukończeniawyższej uczelni.I jakie to one szczęśliwe. Sama nie wiem  rozżaliła się mama, gdy kroiłam warzywa na sałatkę. Za cospadła na mnie taka kara? Wszyscy mają porządne dzieci, tylko mi się nie udało. Mama!  jęknęłam, siekając zajadle marchewkę. Przecież nie biję cię, jak synsąsiadki z prawej.I nie puszczałam się z elfem po spożyciu czarciego ziela, jak córkasąsiadki z lewej. Oni są normalni!  powiedziała twardo. Owszem, mają wady.Za to są tutaj,przy rodzicach, są dla nich wsparciem i pomocą.Chrząknęłam sceptycznie. Czyli ja jestem nienormalna, tak? Mam urządzać orgie w ścianach ojcowskiegodomu? Czemu nie, poprą mnie w pierwszym domu przy ulicy. Coś za bardzo gadatliwa jesteś! Nie pyskuj matce!  mama znalazła argument.Pomilczała i zaczęła na tę samą nutę: Jesteś najstarsza.Powinnaś mi pomagać przy wychowywaniu rodzeństwa.Jesteś za nie odpowiedzialna. Pomagam  mruknęłam. Wyjeżdżając, pozbawiłam ich złego przykładu. A wychowywać. Mama, to są twoje dzieci, nie moje  próbowałam się sprzeciwić. Jesteś niewdzięczna, ja dla ciebie wszystko, a ty.Tata działał inaczej.Prowadził ze mną długie dysputy o mojej przyszłości,podkreślając, że chciałby, aby jego pierworodna córka zrobiła wspaniałą karierę i manadzieję, że go nie rozczaruję.Jego pierworodna odliczała w tym czasie minuty doprzyjazdu dyliżansu.A teraz taszczyłam po zamarzniętych kałużach ciężką torbę z domową wałówką,razem z niską samooceną i świadomością zmarnowanego życia.Pokój w akademiku wydał mi się pusty i zimny.Widać Lira znów gdzieś poleciała prywatnie bądz służbowo.Moje marzenia o gorącej herbatce z cytryną i popisowym zaklęciem Liry przeciwkoprzeziębieniu roztrzaskały się w drobny mak jak mój ulubiony kubek, który niechcącytrąciłam łokciem.Nie chciało mi się iść do Ottona, wlazłam więc pod ciepłą kołdrę, popłakałam sobiezdrowo i zasnęłam. Rankiem okazało się, że zaspałam na zajęcia, drapało mnie w gardle, Otto nieprzyszedł, żeby zapytać, co u mnie, a współlokatorka śpi snem sprawiedliwej, wyjadł-szy przedtem połowę zapasu domowych pasztecików.Zazwyczaj dzieliłyśmy swojejedzenie na pół, jednak teraz zrobiło mi się żal pasztecików mamy do tego stopnia, żezapłakałam jak dziecko.Potem na wykładach okazało się, że moje kolokwium z magii wykreślnej jestżałosne i denne.Bef wygłosił długi wykład o lenistwie (moim), o nieprawidłowympodejściu (też moim) oraz o cierpliwości (swojej) i wyrozumiałości (swojej).Na dodatkowych zajęciach magii rzemieślniczej, na które uczęszczałam podwpływem nacisków rodziny Ottona, również nie czekało mnie nic dobrego.Doprowadzony do ostateczności moimi mało udanymi próbami powtarzaniakowalskich czynności, profesor Swingdar wykrzyknął: Na Młot i Kowadło! Olgierdo, jak może być pani aż tak bezmyślna?!Zrobiło mi się żal siebie samej.Na sam koniec tego  cudownego" dnia przewróciłam się w drodze do akademika.Już nawet się nie zdziwiłam, gdy zobaczyłam w spódnicy dziurę.Podczas upadku za-czepiłam nią o krzak.Otto nie przyszedł, a Lira nie wróciła na noc.Leżałam na łóżku i myślałam o swoim życiu.Im dłużej myślałam, tym bardziejwydawało mi się żałosne i ponure.Bezmyślne.Złe.I najważniejsze  nikomuniepotrzebne. A więc umrę  postanowiłam w końcu. I wtedy zobaczycie, jak wam zlebeze mnie.I zrozumiecie, jak bardzo mnie kochaliście.Wtedy pożałujecie! Ale będziejuż za pózno!Podczas dalszych rozmyślań śmierć wydala mi się całkiem atrakcyjna.Usnęłam,wyobrażając sobie, jak ślicznie będę wyglądać w trumnie.�Rano zrobiłam rewizję w szafie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl
  • Copyright � 2016 (...) chciałbym posiadać wszystkie oczy na ziemi, żeby patrzeć na Ciebie.
    Design: Solitaire

    Drogi uГ„ЕЎД№Еџytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.