[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W czasie adwentu Arnvid pojechał na jakiś czas do swego dworuw dolinie.Towarzyszył mu Einar i Olaf, który nie był tam od czasudzieciństwa.Teraz przybył jako druh Arnvida i równy mu zupełnie,rozglądał się bacznie dokoła i mówił o niejednym jak człowiek, którysam zna się na wielu sprawach.Matka Arnvida rządziła tu samowładnie.Przyjęła Olafa z otwartymi ramionami, ponieważ obalił plany Kolbeinadotyczące Inguny; nienawidziła z całego serca Kolbeina i wszystkichdzieci spłodzonych przez jej krewnego z nałożnicą.Pani Hillebj�rga byłapomimo swego wieku dumną i urodziwą niewiastą, lecz pomiędzy nią asynem stosunki były raczej chłodne.Arnvid miał trzech jasnowłosych,ładnych synków. Podobni są do matki  mówił.I Olaf z radością myślał o tym, jak toon sam zostanie panem na Hestviken.Krótko przed Bożym Narodzeniem dwaj przyjaciele wrócili domiasta; Arnvid chciał tam obchodzić święta. 9W przedwieczerz Wigilii Olaf otrzymał wezwanie, aby stawić sięprzed biskupem.Na pulpicie w głębokim wykuszu okiennym płonęła świeca; małakamienna komnata sprawiała w nikłym blasku wrażenie miłej i przytulnej.Znajdowała się tu tylko skrzynia z książkami oraz ławy pod ścianami.Na jednej z ław biskup sypiał i przyjmował posiłki; nie miał ani łoża,ani stołu.Prócz tego stał tu jeszcze niski zydel, na którym siadał zwyklepisarz z pulpitem na kolanach, kiedy biskup dyktował mu listy.IlekroćOlaf bywał w alkowie biskupa, pan Torfinn wskazywał mu ów zydel.Olaf lubił siadywać u jego stóp, łatwo mu było wtedy mówić z nim jak zrodzonym ojcem.Tego zaś wieczora pan Torfinn podszedł tylko i stanął przed nim zrękami oplecionymi szkaplerzem. Synowie Torego mają tu przybyć trzynastego dnia po świętach,Olafie.Wezwałem ich i obiecali, że przyjadą.Teraz więc z Bożą pomocązakończymy tę sprawę.Olaf skłonił się w milczeniu, z napięciem spojrzał w twarz biskupa.Pan Torfinn wydął wargi, kilkakroć pokiwał głową: Jeśli mam być szczery, mój synu, nie wydają się oni zbyt pochopnido zgody.Mówili o tym z moimi wysłannikami, że przyjąłem od ciebiegrzywnę za udział w morderstwie i pozwoliłem ci uczęszczać na mszę;domagali się więc, abym z nich również zdjął klątwę przed BożymNarodzeniem.Przy spotkaniu pomówimy i o tym.Rozumiesz jednak,są oburzeni, że nie potraktowałem cię jak zbrodniarza i gwałciciela roześmiał się krótko i gniewnie.Olaf patrzył na biskupa i czekał.  Wiedz o tym, że dobrze nie postąpiłeś  ale jesteś młody ipozbawiony opieki swych krewnych.A ci podpalacze, co chcą uszczuplićprawa dwojga osieroconych dzieci& Chyba nie stracisz otuchy  rzekł,klepiąc Olafa po ramieniu  jeśli będziesz musiał skłonić się nisko przedstryjami Inguny? Wiesz dobrze, chłopcze, żeś ich obraził.Jeśli będzie wmojej mocy zapobiec temu, nie spotka cię z ich strony bezprawie. Uczynię, jak każecie, panie i ojcze  odparł Olaf trochę przygnębiony.Biskup spojrzał na niego, uśmiechnął się przelotnie. Nie będzie ci zapewne miło ugiąć karku przed nimi  nie, nie& Ateraz, jeżeli chcesz udać się do kościoła, możesz iść przez krużganek.Biskup Torfinn skinął głową i podał mu rękę do ucałowania, na znak,że rozmowa skończona.Braciszkowie z chóru odśpiewali już połowę pieśni przypadającychna nieszpory.Olaf przyklęknął w kącie, podsunąwszy poły skórzanegopłaszcza pod kolana, a czapką zasłonił oczy, by skupić lepiej myśli.Był podniecony.To dobrze, że rozstrzygnięcie, miało niebawemnadejść.Tęsknił za tym, by wydobyć się z niepewności.Szedł jakbydrogą w mroku, gdzie każdej chwili mógł się potknąć i obu nogamiwpaść w grzęzawisko.I to napełniało go przerażeniem.Ale Kolbeinai tamtych się nie bał.Teraz wszelka dwuznaczność i niedomówieniamiały się skończyć; sprawa jego zostanie rozstrzygnięta.Wkrótceskończy siedemnaście lat; schlebiało mu, że jest główną osobą sprawy.Miał wrażenie, jak gdyby okrzepł w czasie pobytu na biskupim dworze,po tych wszystkich gnuśnych latach w Frettastein pośród leniwychpachołków, gadatliwych niewiast i dziecinnych zabaw.Samopoczuciejego poprawiało się z każdym dniem spędzonym tutaj, gdzie nie było babani plotek, sami tylko dojrzali mężczyzni, od których mógł się uczyć iktórych uwielbiał z młodzieńczym zapałem.Duszę jego przepełniałaradość na myśl o tym, że ksiądz Asbj�rn ma w nim niemałą pomoc i że biskup okazuje mu ojcowskie współczucie.Skończywszy modlitwę usiadł w kąciku, by wysłuchać pieśni dokońca.Siedział i rozmyślał nad tym, co Asbj�rn Allfeit opowiadał muniedawno o sztuce rachowania, o Istocie Boga, która się objawia w istocieliczb, przez ład i prawo, jakie nimi rządzą.Arytmetyka, myślał w duchu, tobrzmi tak pięknie, a to, co ksiądz mu wyłożył o współdziałaniu liczb  wjaki sposób się mnożą i dzielą według mistycznych i niezachwianych reguł było niejako spojrzeniem w jeden z wyroków Niebieskiego Władcy.Cały wszechświat wisiał na złotych łańcuchach liczb, a aniołowie i duchyszybowały tam i na powrót po ich ogniwach [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl
  • Copyright � 2016 (...) chciałbym posiadać wszystkie oczy na ziemi, żeby patrzeć na Ciebie.
    Design: Solitaire