[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Z ka\dym dniem odczuwał wobec niej większą wdzięczność widząc, jak poświęcacały swój czas, \eby Leslie maksymalnie wykorzystała pobyt w Pary\u, i oglądającpromienną twarz \ony po spędzeniu popołudnia w galeriach czy te\ w pracownimłodego malarza, który, według Lindy, z pewnością stanie się w przyszłościsławny.- Jeśli człowiek nie potrafi malować tutaj, to nie potrafi malować nigdzie -Strona 109 Shaw Irvin Chleb na wody płynąceorzekła Leslie z entuzjazmem usuwającym w cień jej zazwyczaj dobrze rozwiniętyzmysł krytyczny.Po zjedzeniu jambon persille i entrecóte marchand de vin oraz tarty z gruszkamina gorąco Linda oświadczyła: - Czterdzieści pięć razy przelatywałam przez ocean,ale tym razem jest najprzyjemniej.- Uniosła kieliszek.- Myślę, \e powinniśmy wypić zdrowie grona, które się do tego przyczyniło.Przepili z radością do siebie.Hazen nie wylewał za kołnierz i kiedy podano kawę, zrobił się wylewny ijowialny.- Mam pomysł - oznajmił.- Zostały mi trzy dni przed odlotem do Arabii Saudyjskiej, więc proponuję,\ebyśmy je wykorzystali.Leslie, czy byłaś kiedy w dolinie Loary?- Byłam zaledwie w New Haven - odparła Leslie zarumieniona po winie.Zafundowała sobie nową toaletę, bo Linda powiedziała, \e kobiecie nie wystarczybyć w Pary\u, musi mieć się w czym pokazać.Sukienka była bardzo twarzowa, w głębokim kolorze śliwkowym, obcisła, ześmiałym dekoltem z przodu ukazującym easthamptońską miodową opaleniznę irozkoszny zarys piersi.- To moja wę\owa skóra - rzekła do Stranda ubierając się w nią.- Mam nadzieję, \e nie jesteś zaszokowany.- Raczej zachwycony - odparł lojalnie, nie przesadzając zbytnio.- Mo\e wypo\yczylibyśmy sobie jutro rano samochód, pooglądali zamki nad Loarą iwypili trochę vouvray?- spytał Hazen.- A jeśli wcią\ jeszcze urządzają widowiska son et lumiere, poczciwy Allenbędzie mógł sobie odświe\yć znajomość francuskiej historii.- W Chenonceaux - odezwał się Strand, lekko się popisując - KatarzynaMedycejska kazała zazwyczaj na dziedzińcu torturować swoich więzniów, \ebyzabawić damy i panów przybyłych do niej w gości.- Krwio\erczy Francuzi - orzekł Hazen.- Z tego, co czytałem - wtrącił Strand - wynika, \e zaprzestali tych praktyk.Przynajmniej jako rozrywki publicznej.- Teraz robią to dla zysku.Amerykanom.W interesach i polityce.Ale dajmy im stulecie lub dwa - dodał Hazen - a znowu pewno zabiorą się dowięzniów.W ka\dym razie nie zrobią tego w ciągu najbli\szych trzech dni, o ile niezmieni się przypadkiem rząd albo komuniści nie obejmą władzy w Orleanie.Jak myślicie, czy wygrzebiemy się do dziesiątej rano?- Russell, stale jesteś w rozjazdach - powiedziała Linda.- Myślę, \e mógłbyś posiedzieć dzień lub dwa na jednym miejscu.Dlaczego nie mielibyśmy wszyscy polecieć do Nicei i wpaść do mojego domu wMougins?Słyszałam, \e pogoda jest teraz boska, a ogród w całej swej krasie.Hazen spojrzał na nią groznie.- Linda - odezwał się nieoczekiwanie ostro.- Leslie i Allen nie przelecieli trzech tysięcy mil po to, \eby siedzieć wjakimś idiotycznym ogrodzie.Mogą sobie po powrocie siedzieć u mnie w ogrodzie, jeśli tylko będą chcieli.W ka\dym razie zapowiedziałem pilotom, \e mają trzy dni wolne.Potrzeba im odpoczynku.- Przecie\ mo\emy polecieć do Nicei samolotem Air France - oponowała Linda.- Jak inni śmiertelnicy.Ponadto w dolinie Loary będą tłumy turystów.Będziemy mieć szczęście, jeśli znajdziemy pokoje w hotelu.- Pozwól, \e ja się o to zatroszczę - oznajmił Hazen podniesionym głosem.- Byłoby hańbą, gdyby Leslie i Allen wrócili do Ameryki nie zobaczywszy mojegomałego domku w Mougins - obstawała przy swoim Linda.- Muszą ju\ mieć po uszy hoteli.Bo ja mam.We Francji są jeszcze inne rzeczy prócz hoteli.- Byłoby hańbą, gdyby wrócili do Ameryki nie zobaczywszy Verdun i Mont StMichel, i katedry w Rouen, i jaskiń Lascaux, i miliona innych rzeczy, ale onimają tylko dwa tygodnie - powiedział głośno Hazen.- Jezu, ale\ z ciebie uparta kobieta, Lindo.Strona 110 Shaw Irvin Chleb na wody płynące- Leslie, Allen - zwróciła się do nich Linda.- Co chcecie robić?Leslie popatrzyła szybko na mę\a oczekując jakiegoś znaku.Strand czułby się najszczęśliwszy, gdyby mógł pozostać w Pary\u i robić to, corobił tu od początku.Lecz nie nale\ało ignorować rozdra\nienia brzmiącego w głosie Hazena.- Jestem pewien, \e Leslie pragnęłaby zobaczyć twój dom, Lindo.Ale wiem te\, \e \ałowałaby, gdyby straciła okazję zobaczenia chateaux - odparłdyplomatycznie.Leslie obdarzyła go pełnym wdzięczności uśmiechem.- A zatem sprawa rozstrzygnięta - orzekł Hazen z satysfakcją.- I ju\ \adnych idiotycznych sporów, Lindo.Nienawidzę kłótni na wakacjach.Dość ich mam w kancelarii.- Czy ty kiedy przegrałeś w sporze, Russell?- spytała Linda delikatnie.- Nie.- Hazen się roześmiał, powrócił mu dobry humor.- Cieszę się, \e nie pracuję dla ciebie - oznajmiła Linda.- Ja te\.- Sięgnął po dłoń Lindy i pocałował ją szarmancko.- A więc.jutro o dziesiątej rano.Stroje sportowe.- Leslie - zagadnęła Linda - wiesz, co mo\emy zrobić, kiedy pozbędziemy siętego zwierzaka w ludzkim ciele.pozwolimy mu, \eby sobie poleciał z powrotem do Ameryki tym swoim samolocikiem,a same zostaniemy i wybierzemy się do Mougins na własną rękę.Polecimy do domu, kiedy będziemy miały na to ochotę.- To byłoby wspaniale - odparła Leslie.- Tylko \e ja muszę wracać do domu i zacząć przygotowania do przeprowadzki.Musimy być w Dunberry do dziesiątego września.Mo\e w przyszłym roku.Będzie się na co cieszyć, prawda, Allen?- Ja się ju\ na to cieszę - zapewnił Strand.Jeśli będzie jakiś przyszły rok, pomyślał.Le\ał w łó\ku, obserwując Leslie, która w koszuli nocnej siedziała przedlustrem i szczotkowała włosy.- Był to przyjemny wieczór, prawda?- rzekł.- Więcej ni\ przyjemny.Jak wszystkie te wieczory.Z wyjątkiem tej małej próby sił między Russellem a Lindą.Przez chwilę le\ał w milczeniu.- Powiedz mi, czy miałem rację mówiąc, \e wolisz pojechać nad Loarę ni\ do domuLindy?- spytał.- Miałeś rację, \e tak powiedziałeś - odparła.Jej ręka ze szczotką unosiła się i opadała posuwiście i rytmicznie.- Ale to nieprawda.Mam ju\ dość zwiedzania.Kilka dni w ogrodzie na Południu stanowiłoby znakomite zakończenie naszejwycieczki.- A dlaczego tego nie powiedziałaś?Zaśmiała się cicho.- Kochanie, to przecie\ jego wakacje.- Sądzę, \e w gruncie rzeczy nie mamy wyboru.- Na razie nie.- Przestała szczotkować włosy i przyglądała się sobie w lustrze.- Czy uwa\asz, \e wyglądam młodziej ni\ przed dwoma tygodniami?- O lata całe - zapewnił.- Ja te\ tak myślę.- Zabrała się znowu do szczotkowania włosów.- Ale chciałabym popatrzeć przynajmniej raz na Morze Zródziemne.- Następnym razem wybierając się do Europy - powiedział - sami zapłacimy zasiebie.- Następnym razem - powtórzyła cicho.- Kto wie, czy będzie następny raz?Strona 111 Shaw Irvin Chleb na wody płynąceZaniepokoiło go echo jego własnych myśli.W jakiś nieokreślony sposób czuł, \e tego wieczoru oboje łakną pociechy, iniemal poprosił Leslie, by przyszła do jego łó\ka, \eby mógł spać tuląc ją wramionach.Ale nie poprosił.Nie wiedział, czy powinien być dumny z powodu swojej rozwagi, czy te\ gardzićsobą z powodu własnego tchórzostwa.Zamknął oczy i pogrą\ył się we śnie przy akompaniamencie jedwabistego odgłosuszczotkowania włosów [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl
  • Copyright © 2016 (...) chciaÅ‚bym posiadać wszystkie oczy na ziemi, żeby patrzeć na Ciebie.
    Design: Solitaire