X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ann pomyślała o innym morzu: Alandzkim, naktóre patrzył Edvard.Po kilku godzinach dojechali do Rondy, przypominającej twierdzę na skale.Przywjezdzie czekał na nich cywilny radiowóz.Moya zamienił kilka słów z siedzącym w nim kolegą,nim ruszyli dalej w stronę centrum. Mamy adres  powiedział Moya, zwracając się do Ann. Według naszych informacjiznajdziemy tam Urbano.Przerwał, słysząc sygnał komórki, i słuchał przez kilka sekund. Koledzy przygotowali nalot.Niestety, nie możemy wziąć w tym bardziej aktywnegoudziału, tylko śledzić akcję z pewnej odległości  dodał.Minęli starą arenę korridy, o której Ann czytała w przewodniku, i wjechali w zabytkowądzielnicę miasta.Samochód zwolnił i zatrzymał się tuż przed rogiem ulicy. To na tej ulicy  powiedział sucho Moya, wskazując ręką  ma się znajdować Urbano.Zostańcie tutaj.Ann skinęła głową.Moya wysiadł z samochodu i znikł za rogiem.Kierowca pozostał naswoim miejscu.Tak bardzo chciała iść razem z Moyą.Zamiast tego próbowała rozmawiać zHaverem, który jednak sprawiał wrażenie spiętego i apatycznego.Wiedziała, że nie jest rannymptaszkiem, ale mógłby chyba się postarać wyglądać na bardziej ożywionego?Oczekiwanie przedłużało się.Ann domyślała się, że hiszpańscy policjanci zbliżają się dokryjówki Urbano z największą ostrożnością.Może pracowali razem z kolegami ubranymi pocywilnemu, którzy zajmowali się takimi czynnościami jak wywożenie śmieci lub innymiwpisującymi się w codzienny pejzaż.Próbowała to sobie wyobrazić, ale nie szło jej za dobrze.Otoczenie było zbyt obce.Przez pół godziny nic się nie działo.Zaczęła się niecierpliwić.Zadzwoniła komórkakierowcy, a on w milczeniu słuchał rozmówcy, przypuszczalnie Moyi, po czym rozłączył się izapuścił silnik. Nobody there  powiedział.Skręcili za róg i podjechali sto metrów dalej.Ulica była teraz pełna radiowozów.Ciekawscy wychylali się z okien.Moya stał przed domem z popękaną fasadą.Zatrzaśnięteokiennice nadawały mu wygląd zamkniętego na cztery spusty. Ptaszek wyfrunął  oznajmił, kiedy wysiedli z samochodu.Ann spojrzała w górę na fasadę domu.Nad zielonymi drewnianymi drzwiami wisiałmały, odręcznie wypisany szyld:  Camas.Wiedziała, że oznacza to łóżka. To bardzo skromny pensjonat  powiedział Moya.W drzwiach stanęła kobieta, co najmniej osiemdziesięcioletnia.Była ubrana na czarno.Przywodziła Ann na myśl czarownicę.Jej małe oczka w sieci niezliczonych zmarszczek patrzyłyna Ann ze złością i zaciekawieniem.Z tyłu dały się słyszeć jakieś głosy.Kobieta odwróciła się icoś krzyknęła.  Wchodzimy  rzekł Moya.Kobieta wpuściła ich niechętnie.Ann słyszała, jak coś mamrocze.W korytarzu byłociemno, nieosłonięta żarówka u sufitu bezskutecznie próbowała go oświetlić.Mężczyzna okołopięćdziesiątki stał jedną nogą na schodach.Powiedział coś do Moyi.Miał wadę wymowy isprawiał wrażenie upośledzonego.Pachniał stajnią i gestykulował przed Moyą wielkimi rękami.Policjant się odwrócił. To syn tej kobiety.Był w oborze, parę kilometrów za miastem, i doił krowy.Ann zobaczyła oparty o ścianę motorower z nierdzewnymi kankami w koszach nabagażniku i domyśliła się, że należy do tego mężczyzny. Matka i syn wynajmują trzy pokoje na piętrze.Możemy tam wejść  powiedział Moya.Syn poszedł za nimi i jego niewyrazna mowa robiła na Ann nieprzyjemne wrażenie.Byłwzburzony i wydawał się jej nieobliczalny.Pierwszy pokój, otwarty na oścież, był bardzo skromnie umeblowany.Aóżko, krzesło iszafa na ubrania, nic więcej.Przy łóżku stał nocnik.Na łóżku siedział mężczyzna z zapadniętymipoliczkami i rzadkimi siwymi włosami.Dostał ataku kaszlu i splunął natychmiast do nocnikapełnego zielonkawo-czerwonej wydzieliny.Znów zakaszlał i splunął, zupełnie się nie przejmującobecnością Ann. Ma chore płuca  rzekł przepraszającym tonem Moya.Ann wyobrażała sobie, jak sięwstydzi pokazywać jej taki obraz swojego kraju.Poszli dalej.W następnym pokoju również siedział na łóżku mężczyzna.Był wzrostuznacznie poniżej średniego, niemal karłowatego i nie miał jednej nogi.Była ucięta tuż nadkolanem. Sprzedaje losy  rzekł Moya i Ann ogarnęło uczucie nierzeczywistości na widok tychludzkich wraków.Sprzedawca losów skinął głową w stronę Ann i siegnął po leżącą na łóżku protezę.Pokój Urbano był znacznie większy od pozostałych. Apartament  rzuciła Ann do Havera.Podłoga była pokryta czarnymi i białymi kafelkami.Grafika z Jezusem zmierzającym naGolgotę zajmowała sporą część jednej ze ścian, a po przeciwnej stronie znajdowały się otwartepodwójne drzwi wychodzące na ulicę.Kiedy do nich podeszła i wychyliła się, zakręciło jej się wgłowie, choć do ziemi było tylko parę metrów.Uchwyciła się metalowej barierki i zamknęłaoczy.Grupka dzieci hałasowała na ulicy i Ann znów otworzyła oczy.Zawrót głowy minął.Podrugiej stronie ulicy w równie podupadłym domu okna były otwarte.W jednym z pokoi chodziław kółko jakaś kobieta.Ann zwróciła uwagę na jej różowe pantofle i fantastycznie piękne włosyspływające falami aż do talii.Dziecko w wieku około dwóch lat trzymało się jej szlafroka.Wiedziała, że z jakiegoś powodu zapamięta ten obraz.Kobieta, dziecko, pantofle i włosy.Codzienny widok w obcym dla niej środowisku, do tego w dramatycznym momencie śledztwa ijej życia, utkwił jej pod powiekami.Wróciła do rzeczywistości, kiedy Moya położył dłoń na jej ramieniu. Kobieta twierdzi, że Urbano opuścił dom bardzo wczesnym rankiem.Syn, którego ztrudem rozumiem, mówi, że wyszedł parę minut przed nim.To znaczy około piątej.Za pózno, pomyślała Ann.Wtedy siedzieliśmy w samochodzie.Chciała zapytać, czy domnie był obserwowany, ale Moya ją uprzedził. Zdaje się, że czmychnął mimo naszych starań  powiedział. Może tylnym wyjściem.Są drzwi, które wychodzą na wąskie przejście między budynkami.Można się tam przecisnąćmiędzy ścianą i starym kurnikiem i wyjść na boczną uliczkę. Syn w korytarzu dalej coś mówił gardłowym, jąkającym się głosem, mężczyzna wpierwszym pokoju kaszlał, do tego dołączył alarm z ulicy.Usłyszeli śmiech i warkotodjeżdżającego skutera.Najbardziej surrealistyczne w całej sytuacji było to, że Ann przejęła się tym mniej niżzwykle.Wyobrażała już sobie, jak zgarniają tego Urbano.Powinien, gdyby chciałwspółpracować, rzucić trochę światła na śledztwo w sprawie Ceder�nów.Tak blisko, pomyślała,tak cholernie blisko  i dopiero teraz poczuła ogarniającą ją złość.Opuścili dom.Zostało w nim dwóch policjantów, gdyby Urbano wbrew wszelkimoczekiwaniom tam wrócił.Ann i Haver rozważali możliwość, że został ostrzeżony o akcji iuciekł.Nie chcieli nękać Moyi pytaniami.Widać było po nim, jak bardzo się wstydzi, i niechcieli dokładać mu ciężaru.W obecności podwładnych i kolegów z Rondy był spokojny irzeczowy, ale kiedy wsiadł do samochodu, wybuchnął gniewem.Oficer z Rondy, który dowodziłakcją i przechadzał się po ulicy, dostał porządną burę.Moya krzyczał przez kilka minut bezprzerwy, po czym zamknął drzwi samochodu z głośnym trzaskiem.Ann Lindell i Haver polecieli następnego dnia do domu.Wanning i ekspert odkomputerów mieli zostać jeszcze jeden dzień.Pożegnanie ze strony Moyi było, jeśli niewylewne, to na pewno bardzo ciepłe.Ann powtórzyła zaproszenie do Szwecji i do Uppsali [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl
  • Copyright � 2016 (...) chciałbym posiadać wszystkie oczy na ziemi, żeby patrzeć na Ciebie.
    Design: Solitaire

    Drogi uĚźytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.