[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- To coś jak przywoływacz dla rodziców, taka elektroniczna147niania.Na zewnątrz zamontowałam czujnik.Kiedy któreś będzie wy-chodzić, ta zabawka.W tej chwili urządzenie zapiszczało cicho.Irmina podskoczyła dodrzwi, uchyliła je bezszelestnie, przyło\yła oko do szpary.- To on - szepnęła.- Zasuwaj za nim.- A ty?- A ja przypilnuję jego dziwki.No ju\!Saszka zebrał się szybko, po chwili schodził na dół po stopniachwyło\onych miękkim chodnikiem.Krótko ostrzy\ony mę\czyzna o budowie atlety rozparł się wmiękkim fotelu.- Rozmawiałem z panem ambasadorem - oznajmił.- Jest zainte-resowany pańską propozycją.- Ja myślę - uśmiechnął się Aazarz.- Bo to bardzo kusząca ofer-ta.- Jak sądzę, prowadzi pan równolegle rozmowy z Niemcami?- Prowadziłem - uśmiech Aazarza stał się szerszy.- Niestety.oczywiście niestety dla nich, okazali się zbyt skąpi.Zawsze bardziejsobie ceniłem rozsądek Rosjan.- Cieszę się.Gdyby mógł pan tylko wyjaśnić, dlaczego zginąłJefim Piotrowicz.- Niektórzy za du\o kombinują.Jefim chciał sam połknąć tentort.Z dokładką.Na Bursztynową Komnatę nie stać nawet waszychnajbogatszych nowych ruskich, sam Abramow byłby za cienki.- Pewnie tak.- Ale ja nie jestem taki pazerny.Zadowolę się mniejszym, alepewnym zyskiem.- W takim razie przejdzmy do konkretów.Mówił pan o jakichśzdjęciach.Aazarz rzucił na stół plik fotografii.Rosjanin zaczął je przeglą-dać.Widać było, \e zrobiły na nim ogromne wra\enie - w jakimś po-148mieszczeniu, które mogło być grotą, wyrobiskiem albo innym pod-ziemnym dziełem rąk ludzkich stały trzy skrzynie.- Poznaje pan? - rzucił Miguła.- Te same pudła, które mo\na zo-baczyć na zdjęciach z Królewca tu\ przed ewakuacją.- A zawartość?- Proszę oglądać dalej.Na kolejnych zdjęciach skrzynie zostały odkryte.Widać byłomiodowy poblask bursztynu, lśniły oszlifowane powierzchnie.- A pozostała część ładunku?- Pozostała część ładunku? Pan udaje naiwnego czy naprawdęnie wie, o co w tym wszystkim biega? O reszcie mojej propozycji po-rozmawiamy, kiedy ubijemy interes dotyczący tego, co tu widać.- A jakie mamy gwarancje, \e dogadamy się co do reszty?- Gwarancje są dwie.Pierwsza rzecz to wasz rozsądek i wielkachęć odzyskania skarbu.Na razie macie tylko kilka marnych kawał-ków ścian i kamienne mozaiki, które wam podsunęli zaraz po wojnieNiemcy.A druga sprawa to moja chęć wzbogacenia się.- Rozumiem, \e tak czy inaczej oferuje nam pan jednak całośćBursztynowej Komnaty?- Proponuję wam sposób na uzyskanie dostępu do całości.- I chce mi pan powiedzieć, \e rząd polski nic nie wie o tym, \ektoś od was odnalazł te skrzynie i ma mo\liwość zdobyć resztę?Aazarz roześmiał się.- Generalnie rzecz ujmując, ka\dy polski rząd ma w dupie rzeczynaprawdę istotne.Polscy władcy zajmują się pierdołami.Zresztąsłu\by specjalne pozostają w ogromnej mierze poza zasięgiem wła-dzy.O tych pudłach wiem tylko ja, jeszcze jeden człowiek, chocia\ ion nie zna lokalizacji szybu, pewna kobieta, dawna agentka Stasi, ateraz pracownica wywiadu RFN.A od tej chwili tak\e pan.- Gdzie to jest?Aazarz nie odpowiedział.Bębnił palcami po kolanie, jakby wogóle nie usłyszał pytania.- Nie mo\emy kupować kota w worku - oświadczył Rosjanin.-Wezmę te zdjęcia do ekspertyzy.A co do ceny.149- Cena nie podlega negocjacji.W tej chwili biorę zresztą forsętylko za te pojemniki, które tu widać.O reszcie pogadamy pózniej.- Nie rozumiem - zmarszczył brwi atleta.- Przecie\ mógł panodkryć tak\e pozostałe skrzynie ze skarbem.Cena byłaby na wstępieniepomiernie wy\sza.- A po co? Kiedyś nie miało to sensu, a teraz nie mam czasu.Niebędę ukrywał, \e grunt w Polsce pali mi się pod nogami.Muszę dzia-łać szybko.Zresztą wystarczy mi cena, której za\ądałem.- W takim razie mo\emy chyba jeszcze raz porozmawiać o wy-sokości pana honorarium.- Nie ma mowy.Byłem wobec pana szczery.Ale jeśli zamierzciemnie wyruchać, zobaczycie Bursztynową Komnatę jak świnia niebo.Wyjadę i tyle będziecie mnie widzieli.A skarb niech sobie czeka.Albo pójdę z tym z powrotem do Niemców.Nie, lepiej mo\e doAmerykanów.- Dobrze ju\, spokojnie - Rosjanin podniósł się z fotela, wycią-gnął rękę.- Interes ubity.Pozostaje nam tylko omówić szczegóły.Ale to ju\ po zasięgnięciu opinii naszych fachowców.- Cieszę się - Aazarz uścisnął potę\ną dłoń.- Tu są negatywy -podał rozmówcy niewielką kopertę.- Aatwiej będzie pracować labo-rantom.A potem, tak jak się umawialiśmy, dostarczę wam zawartośćjednej skrzyni do zbadania.Oczywiście po uzyskaniu odpowiedniejkaucji.- Przecie\ jeśli się oka\e, \e to wszystko prawda, nie odpuścimysobie nagle tej sprawy, nie dokonamy oszustwa, \eby ukraść panutylko małą część skarbu.Nie ma pan do nas ani krzty zaufania?- Zbyt długo współpracowałem z KGB i GRU.- Przykro mi.- Mnie te\, ale tak się w dzisiejszych czasach prowadzi interesy.Rosjanin uśmiechnął się krzywo.- Pomyśleć, \e Królewski do końca \ycia był przekonany, jako-by komnata spoczywała jednak gdzieś w Królewcu.- Niezupełnie - zaoponował Aazarz.- Pod sam koniec \ycia Kró-lewski dowiedział się, \e skarb jest ukryty w Polsce.Ale na dłu\sząmetę okazało się to bardzo niezdrowe.150- Co to znaczy?- To znaczy, \e właśnie ta wiadomość go zabita.Nic tylko jegozresztą.- Mo\e pan jaśniej?- A po co? Najwa\niejsze, \e teraz mo\ecie odzyskać własnośćcarów.14- O co chodzi z tą Bursztynową Komnatą? - spytała Dorota.Le\eli w łó\ku, zmęczeni miłosnymi zapasami.Kobieta zło\yłagłowę na ramieniu Michała, a teraz spojrzała w górę, szukając jegooczu.Wroński drgnął.Myślał zupełnie o czym innym.O tym, \e jest od-syłany od Annasza do Kajfasza.Molnar nie wiedział albo nie chciałpowiedzieć od razu, gdzie się zamelinował śyła.W ka\dym razie cośkręcił.Trudno wyłapać wszystkie takie niuanse rozmawiając w obcymjęzyku, którym nie włada się perfekcyjnie.W trakcie spotkania zaczął\ałować, \e nie zabrał Doroty, która przecie\ mówiła po czesku do-skonale, mogłaby wyciągnąć coś więcej.Na Januarym nie zrobiłwiększego wra\enia nawet gruby plik banknotów wysupłanych zfunduszu operacyjnego.Z uporem powtarzał swoje - sam czeka naostateczne ustalenia.Franciszek śyła okazał się nie lada spryciarzem,potrafił zaszyć się w wielkim mieście.Zresztą nie ma się czemu dzi-wić.Ktoś, kto przez całe \ycie z powodzeniem zajmował się przemy-tem, nie mógł być przecie\ byle naiwniakiem.Molnar kazał Wroń-skiemu przyjść następnego dnia o tej samej porze do lokalu na ulicyPolesti.Tym razem jednak powinien się upewnić, \e nie ma ogona, aw razie potrzeby zgubić go z całą pewnością.To był główny warunekspotkania, wcale nie taki idiotyczny.Przez rozmówcę najwyrazniejprzemawiało doświadczenie.Michał zauwa\ył srebrne audi trzy-mające się go uparcie podczas podró\y.Identyczne stało na parkingupod hotelem.Z początku pomyślał, \e podobnych samochodów mo-,\e przecie\ być w Pradze na pęczki.Ale potem, w czasie rozmowy151z Molnarem, przyszła refleksja, \e w tej pracy lekka paranoja jestcnotą, a nie wadą
[ Pobierz całość w formacie PDF ]