[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.547 Do zobaczenia na jesieni! powiedziała do pasterzy, którzy mieli spędzić lato w szałasie, opiekując się owcami. Uważajcie przede wszystkim na to,żeby mój syn wcześniej się tutaj na was nie natknął! To była całkowita iluzja,zakładać, że Maorysi spędzą na pastwiskach całe lato, nie odwiedzając tymczasem swoich żon.Ale może to żony pójdą do nich w góry.Tego nigdy nie można być pewnym, maoryskie plemiona ciągle są w ruchu.Gwyneira miała za topewność, że każde rozwiązanie spotka się z potępieniem ze strony Paula.W tej chwili jednak poszła do domu, żeby przywitać zgrzanego szeryfa, który właśnie nadjeżdżał.Wiedział, gdzie znajduje się stajnia i najwidoczniej zamierzał tam zostawić swojego konia.Czyli nie śpieszyło mu się.Gwyn westchnęła.Nie bardzo mogła pozwolić sobie na spędzenie całegodnia na pogaduszkach z Hansonen.Ale za to szeryf na pewno szczegółowoopowie jej, jak się miewa James.Gdy Gwyn zbliżyła się do stajni, Hanson właśnie zamierzał odwiązaćpsa, którego smycz miał przywiązaną do siodła.To z pewnością był owczarek, tyle że w pożałowania godnym stanie.Długa sierść była matowa i posklejana, a pies był tak chudy, że można mu było policzyć żebra.Gdy szeryfpochylił się nad nim, wyszczerzył zęby i zawarczał.Owczarki border collierzadko się tak zachowywały.Ale Gwyn i tak rozpoznała tego psa. Piętaszek! powiedziała delikatnie. Proszę pozwolić mi to zrobić,szeryfie, może on mnie pamięta.W końcu był moim psem, zanim skończył pięć miesięcy.Hanson wydawał się nie wierzyć, że owczarek przypomni sobie kobietę, która udzielała mu pierwszych lekcji zapędzania owiec, ale Piętaszekzareagował na delikatny głos Gwyneiry.A przynajmniej się nie bronił, gdyGwyn go głaskała i rozwiązywała smycz przywiązaną do popręgu. Skąd pan go ma? Przecież to.Hanson skinął głową. Tak, to pies McKenziego.Dwa dni temu pojawił się w Lyttelton,zupełnie wyczerpany.Widzi pani zresztą, jak wygląda.McKenzie zobaczyłgo przez okno i zrobił awanturę.Ale co ja mogłem zrobić, przecież nie mogłem wpuścić go do więzienia! Do czego byśmy w ten sposób doszli? Jeślijeden będzie mógł trzymać tam psa, to drugi zechce kotka, a jak ten kotekzje kanarka trzeciego więznia, to dojdzie do buntu. Aż tak zle chyba nie będzie Gwyn się uśmiechnęła.Zwłaszcza żearesztanci w Lyttelton spędzali w więzieniu za mało czasu, żeby potrzebo548wać towarzystwa zwierząt.W większości wypadków trzezwieli po jednymdniu i wychodzili na wolność. W każdym razie tak nie wolno! powiedział szeryf surowym tonem. Zabrałem więc tego psa do domu, ale on nie chciał tam zostać.Jak tylko drzwi się uchyliły, znowu biegł do więzienia.A drugiej nocy McKenzieuciekł.Włamał się do rzeznika i ukradł mięso dla tego kundla.Na szczęście dobrze się skończyło.Rzeznik stwierdził potem, że to był prezent, niebędzie więc dochodzenia.A McKenziego i tak złapaliśmy na drugi dzień.Ale tak się na dłuższą metę nie da.Ten człowiek jest gotów zaryzykowaćwłasne życie dla tego psa.Tak więc sobie pomyślałem.%7łe skoro on jestz pani hodowli, a pani pies niedawno padł.Gwyneira przełknęła ślinę.Wciąż na każdą myśl o Cleo łzy pojawiały się w jej oczach.Nadal też nie wybrała dla siebie nowego psa.Rana byłazbyt świeża.Ale oto ma Piętaszka, który pod każdym względem dorównuje swojej matce. I słusznie pan pomyślał! odpowiedziała spokojnym tonem. Piętaszek może tu zostać.Proszę przekazać panu McKenziemu, że się nimzaopiekuję.Dopóki on.Dopóki on go nie odbierze.Ale zapraszam dośrodka na poczęstunek, panie oficerze.Po takiej długiej jezdzie na pewnochce się panu pić.Piętaszek leżał, dysząc, w cieniu.Wciąż był przywiązany na smyczyi Gwyn zdawała sobie sprawę, że ryzykuje, schylając się nad nim i odwiązując ją. Chodz, Piętaszku! powiedziała miękko.Pies posłusznie ruszył za nią.11Rok po skazaniu Jamesa McKenziego George i Elizabeth Greenwoodowiepowrócili z Anglii, a Helen i Gwyneira w końcu otrzymały wiadomości odswoich dzieci.Elizabeth bardzo poważnie potraktowała prośbę Fleur o dyskrecję i osobiście pojechała małą dwukółką do Haldon, żeby przekazać listy.Nawet męża nie wtajemniczyła w swoje spotkanie z Helen i Gwyn nafarmie O'Keefe ów.Helen i Gwyn zasypały gościa pytaniami o podróż doAnglii, która najwyrazniej doskonale zrobiła młodej damie.Elizabeth wydawała się pewna siebie i odprężona. Londyn jest cudowny! stwierdziła z błyskiem w oku. MatkaGeorge'a, pani Greenwood, jest odrobinę.Cóż, trzeba się do niej przyzwyczaić.Ale nie rozpoznała mnie, uznała, że jestem bardzo dobrze wychowana! Elizabeth rozpromieniła się niczym mała dziewczynka i popatrzyłana Helen, jakby oczekiwała pochwały. A pan Greenwood jest uroczy i byłbardzo miły dla dzieci.Za to brata George'a nie polubiłam.A ta kobieta,którą poślubił! Jest naprawdę ordynarna Elizabeth zmarszczyła nosek i starannie złożyła serwetkę.Gwyneira zauważyła, że wciąż robi to tak samo,jak kiedyś Helen nauczyła ją i pozostałe dziewczęta. Ale najważniejsze sąlisty, przykro mi, że tak bardzo przedłużyliśmy nasz pobyt przeprosiła Elizabeth. Pewnie bardzo się pani martwiła, panno Helen.I pani też, pannoGwyn.Ale wygląda na to, że Fleur i Ruben są cali i zdrowi.Helen i Gwyn rzeczywiście poczuły wielką ulgę, i to nie tylko dziękiwieściom od samej Fleur, ale także dzięki jej opowieści o Daphne i blizniaczkach. Daphne musiała natknąć się na dziewczynki gdzieś w Lyttelton przeczytała Gwyn w jednym z listów od Fleur. Prawdopodobnie żyły na ulicy i utrzymywały się z kradzieży.Daphne wzięła je do siebie i troskliwie się550nimi zaopiekowała.Panna Helen może być z niej dumna, chociaż Daphnejest.Chyba powinnam to słowo przeliterować.Dziwką
[ Pobierz całość w formacie PDF ]