[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Byle niezbytskutecznie.- Co pan wygaduje? To chyba jakiś \art.- Ucieczka.Ahmat musi zaaran\ować moją ucieczkę.- Co? Pan oszalał!- Nigdy nie byłem bardziej przytomny ani bardziejpowa\ny.Niech pan wybierze dwóch albo trzechnajlepszych ludzi, to znaczy takich, którym pan wpełni ufa, i zorganizuje przerzut.- Przerzut? Evan skinął głową i przymknął oczy.Opuchlizna była nadal widoczna, chocia\ zimnekompresy nieco pomogły.Usiłował znalezćodpowiednie słowa, \eby przekonać zdumionegolekarza.- Mo\e ujmę to w ten sposób.Ktośzdecydował się przenieść stąd kilku więzniów gdzieindziej.- Kto by tak ryzykował? Po co?- Nikt! Przygotuje to pan i wykona bez \adnychwyjaśnień.Czy ma pan zdjęcia więzniów?- Jasne.To normalna procedura przy aresztowaniu,bo nazwiska są bez znaczenia.Zawsze podająfałszywe. - Proszę mi wszystkie przynieść.Wtedy panupowiem, kogo wybrać.- Ale do czego?- Do przerzutu.Kilku z nich przewieziecie w innemiejsce.- Dokąd? Naprawdę, to wszystko nie trzymasię kupy.- Pan nie słucha.Gdzieś po drodze, w bocznej uliczcealbo na ciemnej drodze za miastem obezwładnimystra\ników i uciekniemy.- Obezwładnimy? Toznaczy kto?- Nale\ę do tej grupki, ucieknę razem z nimi.Wracam do celi.- Czyste szaleństwo! - wykrzyknąłFaisal.- Czysty rozsądek - odparował Evan.- W celi jestktoś, kto mo\e mnie zaprowadzić tam, dokąd chcędotrzeć.Naprowadzić nas na właściwy trop! Proszęzdobyć policyjne fotografie i skontaktować się zAhmatem przez trzy piątki.Niech mu pan przeka\emoje słowa, on ju\ zrozumie.Zrozumie, niech mnielicho! Ten młodociany przestępca z dobregoamerykańskiego uniwersytetu myślał o tym odpoczątku! - Chyba pan równie\, amerykański jaszajchl- Mo\e i tak.Mo\e chcę zrzucić na kogoś winę.Towszystko nie jest w moim stylu.- Ale coś w środku pana popycha, przekształcadawnego człowieka.To się zdarza.Kendrick spojrzałw łagodne piwne oczy omańskiego lekarza.- Zdarzasię - potwierdził.Nagle w jego głowie pojawił sięzarys ciemnej sylwetki; postać mę\czyzny wyłoniła się z szalejącego ognia ziemskiego piekła.Oparydymu spowiły zjawę, kiedy wokół sypnęły się zwałygruzu, tłumiąc krzyki ofiar.Mahdi.Morderca kobieti dzieci, jego serdecznych przyjaciół,współbojowników w jednej sprawie - członkówjedynej rodziny, jakiej Evan pragnął.Wszyscyzginęli, przepadli, a sprawa uleciała z dymemzniszczenia, znikła we wznoszących się kłębach, a\nie pozostało nic oprócz zimna i ciemności.Mahdi! -Zdarza się - powtórzył łagodnie Kendrick,pocierając w zamyśleniu czoło.Proszę mi przynieśćzdjęcia i zawiadomić Ahmata.Chcę wrócić do celi zadwadzieścia minut, a dziesięć minut pózniej jąopuścić.Na miłość boską, niech pan ju\ idzie!Ahmat, sułtan Omanu, jeszcze w sportowychspodniach i koszulce "Patriotów" z Nowej Anglii,siedział w fotelu z wysokim oparciem, a czerwonalampka jego prywatnego, specjalnego telefonuświeciła na prawej nodze biurka.Słuchał uwa\nie zesłuchawką przy uchu.- więc stało się, Faisal - powiedział spokojnie.-Dzięki niech będą Allachowi, stało się.- Powiedział mi, \e się tego spodziewałeś - stwierdziłlekarz z nutką pytania w głosie.- To za mocno powiedziane, przyjacielu."Nadzieja"byłaby odpowiedniejszym słowem.- Usuwałem ci migdałki, wielki sułtanie, i przez tylelat zajmowałem się pomniejszymi dolegliwościami,łącznie z pewną powa\ną obawą, która okazała się nieuzasadniona.Ahmat roześmiał się, bardziej dosamego siebie ni\ do słuchawki.- Szalony tydzień wLos Angeles, Amalu.Kto wie, co mogłem złapać?- Zawarliśmy umowę.Nie szepnąłem o tym słowatwojemu ojcu.- Czyli sądzisz, \e ja teraz coś przedtobą ukrywam?- Przemknęła mi przez głowę taka myśl.- Doskonale, przyjacielu.- Nagle młody sułtanodwrócił gwałtownie głowę, bo otworzyły się drzwijego królewskiego apartamentu.Weszły dwiekobiety; pierwsza - blondynka - była w widocznejcią\y, pochodziła z New Bedford, w stanieMassachusetts.Miała na sobie szlafrok.To jego\ona.Za nią weszła ubrana elegancko ciemnowłosakobieta o oliwkowej cerze.Była znana w pałacu jakoKhalehla.- Pominąwszy zdrowy rozsądek, mójdoktorze - ciągnął do słuchawki Ahmat - mamdostęp do pewnych zródeł.Nasz wspólny znajomypotrzebował pomocy, a kto mógł mu udzielić lepszejpomocy ni\ władca Omanu? Spowodowaliśmyprzeciek informacji do tych zwierzaków wambasadzie.Przetrzymywano więzniów, poddającich brutalnym przesłuchaniom.Trzeba było tamkogoś wysłać, \eby utrzymał porządek, dyscyplinę.iKendrick go odnalazł.Daj naszemuAmerykaninowi wszystko, czego za\ąda, ale opóznijjego plan o piętnaście, dwadzieścia minut do czasuprzybycia dwóch moich funkcjonariuszy policji.- Z Al Kabir? Twoich kuzynów? - Powiedzmy, \e dwóch doborowych policjantów,przyjacielu.Zapadło krótkie milczenie, rozmówcaszukał słów.- Czyli pogłoski się potwierdzają, Ahmacie?- Nie wiem, o co ci chodzi.Pogłoski to plotki.Anijedne, ani drugie mnie nie interesują.- Powiadają, \e twoja mądrość jest niewspółmiernado wieku.- To dziecinada - przerwał sułtan.- On sam powiedział, \e musisz być mądry."\ebytu rządzić".Trudno to przyjąć komuś, kto cię leczyłna świnkę.- Nie łam sobie nad tym głowy, doktorze.Informujmnie tylko na bie\ąco [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl
  • Copyright © 2016 (...) chciaÅ‚bym posiadać wszystkie oczy na ziemi, żeby patrzeć na Ciebie.
    Design: Solitaire