[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Myśl o zwykłych ludziach, trudzących się przez niezliczone lata, amo\e nawet pokolenia, by wznieść coś tak ogromnego, zdawała mu się nie do ogarnięcia.Efekt byłwspaniały, ale odstręczała świadomość, \e poświęcano całe \ycie tylko na to.Z pewnością  myślał ludzie ci mieli naturę mrówek. Nie zyskamy nic stojąc tutaj  rzekł mocując miecz przy biodrach.Przeszli przez szeroki plac wyło\onyczarnymi i białymi płytami, uło\onymi w uderzający w oczy geometryczny wzór.Zdawało się, \e trzebawieczności, by przemierzyć cały ogromny budynek, zupełnie jakby narastał wraz z ich krokami.Po chwili staliju\ pod stromą fasadą oczarowani bogactwem ornamentów umieszczonych w rzędach jeden nad drugim,przedzielonych jedynie oknami i pojedynczym, ogromnym wejściem.Ka\dy rząd zapełniony był naturalnej wielkości figurami i jeśli rzezby w świątyni, w której zginął jeden zHyrkańczyków, mo\na było nazwać przera\ającymi, to na te brakło ju\ określenia.Ekun podeszła do jednejszczególnie splątanej rzezby i zaczęła przyglądać się z bliska. To niemo\liwe  oznajmiła w końcu. Trzeba by mieć trzy nogi. Niektórzy bogowie i demony mają nadmiar kończyn  rzekł Kye Dee  mo\e niektórzy mieszkańcyJanagaru byli podobnie zbudowani.Conana rzezby nie interesowały.Podszedł do wielkiej bramy i przyglądał się jej.Podwójne drzwi były prawietak samo masywne, jak brama wejściowa do Janagaru.Miały wysokość dwudziestu kroków i kształt ostregołuku.Otaczał je pas płaskorzezb, które na pierwszy rzut oka przedstawiały splecione winorośle, wzór częstyw tym mieście.Przy bli\szym oglądaniu okazywało się, \e są to wę\e o oczach z błyszczących klejnotów.Były tak naturalistyczne, \e Cymmerianin spodziewał się zobaczyć rozdwojone języki wysuwające się z ichpaszcz.Po chwili przyłączyła się do niego Achilea. Potrzebny byłby taran, \eby sforsować te drzwi  odezwała się. Mo\e będziemy mogli dostać się przez dach  zastanawiał się Conan. Tu przynajmniej łatwo będziesię wspiąć. Ty mo\esz się wspinać  odezwał się Kye Dee  a ja tylko ci przyklasnę, ale nie zamierzam nigdziewłazić, choćby nie wiem, jak wiele oparcia było dla rąk  pozostali Hyrkańczycy przytaknęli ochoczo. Tchórze!  prychnęła Achilea. Ludzie w przeciwieństwie do jaszczurek nie zostali stworzeni do wspinania się po murach!  odciął sięobra\ony Kye Dee.Jeyba podszedł do wielkich drzwi i przyło\ył do nich dłonie.Pchnął niezbyt mocno, a wydając z siebie tylkociche skrzypnięcie rozsunęły się łatwo, jak dobrze naoliwione wejście ka\dego domu. Mo\e nie będzie tak trudno, jak myśleliśmy  zauwa\yła Achilea. Nie mów tego, dopóki nie przekonamy się, co jest w środku  przestrzegł ją Conan.Wyciągnął miecz ipodszedł do wejścia.Achilea uczyniła to samo i poszła za nim.Przy niej stanęły kobiety i karzeł, a na końcuHyrkańczycy ze strzałami przyło\onymi do cięciw.Czujni i gotowi na niespodzianki, jak koty weszli w wysoko sklepione przejście, przypominające tunelpomiędzy grubymi ścianami budynku.Tak jak na zewnątrz jego ściany przyozdobione były płaskorzezbami,ale było zbyt ciemno, by móc zorientować się, co przedstawiają.Gorąco i blask pustyni pozostały za nimi.Powietrze wewnątrz było stęchłe, ale dało się nim oddychać.Przed nimi korytarz prowadził do ogromnegopomieszczenia, gdzie było więcej światła.Gdy doszli do końca korytarza, stanęli jak wryci na widok rozmiarów komnaty.Zanim ochłonęli, usłyszeli ryki wielki kosmaty kształt zamajaczył za nimi.Jeden z Hyrkańczyków obrócił się na pięcie i napiął łuk, aleConan mieczem odtrącił go na bok.Strzała zniknęła w ciemności i uderzyła gdzieś w ścianę. To był wielbłąd, głupcze!  warknął Conan.Hyrkańczyk zaskoczony reakcją Conana uśmiechał sięzawstydzony swoją pomyłką. Myślałem, \e to demon  powiedział niedbale.Wielbłąd, któremu Conan ocalił \ycie, był wysoki i biały.Drugi identyczny stał razem z mniejszym, zwykłym wielbłądem, takim, na jakim jechał Amram.Zwierzętabeznamiętnie \uły swoją paszę.Wyglądały lekko obra\one pojawieniem się intruzów. To pierwszy ślad naszej trójki  odezwała się Achilea. Miałeś rację, Conanie.Powoli weszli do środka komnaty.Zwiatło padające na mozaikową podłogę było wielokolorowe i rzucało napodłogę ładne geometryczne wzory.Spojrzeli w górę i spostrzegli, \e gigantyczna kopuła cała składa się zeszklanych płytek oprawionych w metalowe obwódki.Odległość czyniła poszczególne płytki małymi, ale Conanocenił, \e ka\da mogła mieć powierzchnię małego pokoju.Nigdy w \yciu nie widział tak wielkich powierzchniszkła.Byli w połowie drogi, gdy zdali sobie sprawę, \e wielki kształt majaczący w oddalonym końcu sali nie byłczęścią budowli, ale ogromnym bo\kiem.Kąt padania światła pozostawiał ją w du\ym stopniu w cieniu i stądnie rozpoznali od razu, z czym mają do czynienia.Conan wywnioskował, \e posąg w tym miejscu całkowicieoświetlony jest tylko o zachodzie słońca. Czy to bóg?  spytał Kye Dee.Strona 55 Maddox Roberts John - Conan 44 - Conan i amazonka Bogini, jeśli ju\  odparła Achilea sucho.Posąg miał kształt lekko piramidalny  naga, antropoidalna postać o wielu rękach, siedząca zeskrzy\owanymi nogami.Jedne ręce trzymały broń, inne narzędzia o niejasnym przeznaczeniu.Dwa ramionawyciągnięte były do przodu, a dłonie otwarte i puste.Tors dzwigał wiele piersi uło\onych w potrójny rządpomiędzy ramionami i pępkiem.Twarz posągu była spokojnie piękna, ale wąskie oczy miały zły wyraz.Ogromne klejnoty błyszczały na czole, w oczach i pępku.Podchodzili do niego pełni lęku i grozy. Dlaczego ktoś wzniósł tu coś takiego?  spytała Achilea. Między jednym kolanem a drugim jest zesto kroków. Nie wiem  odparł Conan  ale budzi to mój niepokój. Wziął głęboki oddech i krzyknął Monandas! Yolanthe! Amram! Wyjdzcie do nas! Chcemy porozmawiać!Jego głos odbijał się echem od ścian świątyni jeszcze przez jakiś czas.W końcu zamarł i zapanowałamartwa cisza. I co teraz?  spytał karzeł.Ostro\nie dotknął palcami gigantycznego golenia bogini.W większej częściidol zrobiony był z brązu, choć nie było widać łączeń pomiędzy poszczególnymi częściami.Metoda, jaką gowykonano, pozostawała taką samą tajemnicą, jak wszystko, co widzieli w mieście. No więc  rzekła Achilea z irytacją w głosie  gdzie&  urwała nagle, bo z głębi posągu dobył sięgłęboki i długi pomruk. Co to?  Jeyba był przestraszony.Odgłosy skrzypienia i warkotu powtórzyły się, jakby coś wielkiegoporuszyło się wewnątrz.Odsunęli się od kolosa i spojrzeli w górę.Spodziewali się z lękiem, \e wielkieramiona, pobudzone do \ycia dosięgną ich.Nad nimi rozległo się tajemnicze syczenie i omal nie wpadli wpanikę.Z oślepiającym błyskiem, z otwartych i dotąd pustych dłoni bogini wybuchły płomienie.Zakrzywione palceobejmowały kule ognia, a świetliste języki ognia rzucały ruchome cienie na twarz kolosa nadając mu jeszczebardziej złowrogi wygląd [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fisis2.htw.pl
  • Copyright © 2016 (...) chciaÅ‚bym posiadać wszystkie oczy na ziemi, żeby patrzeć na Ciebie.
    Design: Solitaire