[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.-Zcisnął palcami grzbiet nosa, zastanawiając się, jak jej wyjaśnić, ile Arthurdla niego znaczył.- Okazało się, że mamy ze sobą wiele wspólnego.Palce Grace zacisnęły się na jego ręce.Potem puściła ją.- Ciężko stracić kogoś, kogo się kochało.Spojrzał na nią, gdy był już pewien, że się nie rozpłacze.- Kiedy straciłaś rodziców.- To było straszne - odparła.Kąciki jej ust poruszyły się, ale nie wuśmiechu.Byt to nagły, prawie niedostrzegalny spazm bólu.- Chyba niepragnęłam umrzeć - powiedziała cicho - ale nie wiedziałam, jak bez nichżyć.- Chciałbym.- zaczął.Sam nie wiedział, czego by chciał.Byćwtedy razem z nią? Jak mógłby jej pomóc?! Przed pięcioma laty onrównież był załamany.- Ocaliła mnie księżna - oświadczyła Grace i uśmiechnęła sięcierpko.- Czy to nie zabawne?Uniósł brwi.- Dajże spokój! Księżna nigdy nic nie robi z dobroci serca.- Nie powiedziałam, z jakich pobudek to uczyniła, ale naprawdęmnie uratowała.Musiałabym poślubić mego kuzyna, gdyby nie zabrałamnie do Belgrave.Wziął Grace za rękę i podniósł ją do ust.- Bardzo się cieszę, że tego nie zrobiłaś.- Ja też - odparła.- On jest okropny! Jack się roześmiał.- A ja miałem nadzieję, że jesteś z tego rada, bo wolisz mnie! Rzuciłamu szelmowskie spojrzenie i oswobodziła rękę.330RS- Nie znasz mojego kuzyna.Jack wziął w końcu cząstkę jabłka i wgryzł się w nie.- Jak widać, ani tobie, ani mnie nie brak okropnych krewniaków.Najpierw drgnęły jej wargi, a potem całe ciało, gdy obróciła się wstronę powozu.- Powinnam do niej zajrzeć - powiedziała.- Wcale nie! - rzekł stanowczo Jack.Grace westchnęła.Nie chciała rozczulać się nad księżną, zwłaszczapo tym wszystkim, co usłyszała od niej poprzedniego wieczoru.Jednakrozmowa z Jackiem przywołała dawne wspomnienia i przypomniało sięjej, jak wiele zawdzięcza starszej damie.Odwróciła się z powrotem do Jacka.- Ona jest całkiem sama.- Zasłużyła sobie na to - powiedział z całkowitym przekonaniem; byłzdumiony, jak można mieć co do tego wątpliwości.- Nikt nie powinien być zupełnie sam.- Naprawdę w to wierzysz? Nie wierzyła, ale.- Chciałabym w to wierzyć.Popatrzył na nią z powątpiewaniem.Grace wyprostowała się i rozejrzała na wszystkie strony, by sięupewnić, że nikt ich nie słucha.Potem powiedziała:- Nie powinieneś był tak mnie całować w rękę przy ludziach.Podniosła się z ziemi i odeszła szybko, nim zdążył coś odpowiedzieć.- Zjadłaś już? - zagadnęła Amelia, kiedy Grace ją mijała.Skinęłagłową.- Tak.Idę teraz do powozu zobaczyć, czy księżna czegoś niepotrzebuje.331RSAmelia popatrzyła na nią, jakby przyjaciółka straciła rozum.Gracewzruszyła lekko ramionami.- Każdemu należy się jeszcze jedna szansa.- Zastanowiła się idodała: - Naprawdę w to wierzę.Podeszła do powozu.Drzwiczki znajdowały się zbyt wysoko, bymogła wsiąść bez pomocy, a stajennych nie było w pobliżu.Zawołała więcpółgłosem:- Wasza książęca mość!Nie było odpowiedzi, zawołała więc głośniej:- Madame!Gniewne oblicze starszej damy pojawiło się w otwartych drzwiachpowozu.- Czego chcesz?Grace przypomniała sobie, że przecież nie na darmo przez całe życiechodziła co niedziela do kościoła.- Chciałam się dowiedzieć, czy wasza książęca mość czegoś niepotrzebuje.- Po co ci ta wiadomość?Dobry Boże, ależ była podejrzliwa!- Bo poczciwa ze mnie dziewczyna i chciałam pomóc - odparłaGrace z pewnym zniecierpliwieniem.Po czym skrzyżowała ręce na piersi i czekała, co na to odpowieksiężna.Starsza dama przyglądała się jej przez dłuższą chwilę, wreszcieodpowiedziała:- O ile wiem, poczciwi ludzie nie przechwalają się swoimi cnotami!332RSGrace miała ochotę spytać, skąd, u licha, księżna tak dobrze znapoczciwych ludzi.O ile jej wiadomo, poczciwi ludzie unikają księżny jakognia.Ale to byłoby złośliwe.Wstrzymała dech.Nie musi tego robić.Nie ma obowiązku pomagaćksiężnie w żaden sposób.Była teraz kobietą niezależną i nie musiała lękaćsię o swoją przyszłość.Była jednak również - jak sama powiedziała - poczciwą dziewczyną.I chciała pozostać nią nadal, mimo że jej sytuacja się polepszyła.Przezostatnich pięć lat pomagała księżnie z obowiązku, nie z własnego wyboru.Teraz zaś.No cóż, prawdę mówiąc, w dalszym ciągu nie paliła się do tego.Alezrobi to! Niezależnie od tego, czym powodowała się księżna pięć lat temu,ocaliła ją wówczas od losu nie do zniesienia.I ze względu na to ona -Grace - może poświęcić teraz godzinę, by nieco umilić życie tej starszejkobiecie.Co więcej, zrobi to z własnej, nieprzymuszonej woli.A to przecież wielka różnica.- Madame? - spytała Grace raz jeszcze.Tylko tyle.- Niech będzie - odpowiedziała księżna z lekką irytacją.- Jeślimusisz.Grace zachowała spokój i pogodę, gdy lord Crowland, który słyszałostatnią część ich rozmowy i oświadczył Grace bez ogródek, że chybaoszalała, pomagał jej wsiąść do powozu.Zajęła swoje zwykłe miejsce:tyłem do kierunku jazdy, jak najdalej od księżny, i złożyła skromnie ręcena podołku.Nie wiedziała, jak długo będą tak siedzieć.Resztatowarzystwa nie uporała się jeszcze z południowym posiłkiem.333RSKsiężna wyglądała przez okno, Grace wpatrywała się w swoje ręce.Od czasu do czasu zerkała na starszą damę, która za każdym razem byłaod niej odwrócona, sztywno wyprostowana i miała zaciśnięte wargi.Aż wreszcie - chyba za piątym razem - gdy Grace podniosła na niąoczy, księżna spojrzała wprost na nią.- Rozczarowałaś mnie - powiedziała cicho.Nie było to syknięcie, alecoś zbliżonego.Grace zachowała milczenie.Nie poruszyła się, nawet jej oddech niestał się szybszy.Nie wiedziała, co mówić z wyjątkiem tego, że niezamierza przepraszać.Nie za to, że miała odwagę skorzystać z upragnionejwolności.- Nigdy nie przypuszczałam, że mnie opuścisz!- Ależ, madame
[ Pobierz całość w formacie PDF ]